GieKSa rozbiła Sandecję po przerwie, dwie bramki Goncerza (ZDJĘCIA)

Rafał Musioł/Dziennik Zachodni, msz
GKS Katowice - Sandecja Nowy Sącz 3:0
GKS Katowice - Sandecja Nowy Sącz 3:0 LUCYNA NENOW / POLSKA PRESS
GKS Katowice pokonał gości z Nowego Sącza 3:0, a dwie kolejne bramki do swojego strzeleckiego dorobku dołożył w meczu z Sandecją Grzegorz Goncerz. Napastnik GieKSy odskoczył rywalom w walce o tytuł króla strzelców i na dwie kolejki przed końcem nikt nie jest mu raczej w stanie odebrać tego tytułu.

Trwa VIII Katowicki Festiwal Biegowy im. Jerzego Kukuczki [ODSZUKAJ SIĘ NA ZDJĘCIACH]

Ulewny deszcz, pustki na trybunach oraz siedemnasty i osiemnasty w tym sezonie gol Grzegorza Goncerza - tak w najkrótszy sposób można opisać sobotni mecz GKS Katowice z Sandecją Nowy Sącz. Spotkanie było przeciętne, momentami nudne i, wbrew wynikowi, przez większość spotkania minimalnie lepsze wrażenie sprawiali goście.

Najważniejsza akcja miała miejsce w 56. minucie meczu: Goncerz bezbłędnie trafił głową piłkę i wpakował ją do siatki. Stało się to raptem kilkadziesiąt sekund po tym, jak sztab trenerski katowiczan zamarł z niepokoju, gdy najlepszy snajper ekstraklasy w niebezpieczny sposób został wślizgiem potraktowany przez spóźnionego z interwencją obrońcę. Kontuzji na szczęście udało się uniknąć.

Ten gol wyraźnie zdeprymował gości, którzy przyjechali na Bukową ze świadomością, że niekorzystny wynik może stanowić szansę dla atakujących Sandecję z pozycji barażowej piłkarzy GKS Tychy. Katowiczanie podobnych problemów już nie mają, ale ponieważ ich kibice nie pałają do zespołu Tomasza Hajty sympatią informacja spikera o zdobyciu gola przez grającą z nim Olimpię Grudziądz została przyjęta z takim samym entuzjazmem na trybunach, jak na ławce rezerwowych z Nowego Sącza.

Sandecja przede wszystkim miała jednak liczyć na siebie. Tymczasem po zmarnowaniu kilku własnych okazji sama straciła bramkę i... zupełnie się rozsypała. Dobił ją najpierw Krzysztof Wołkowicz strzałem w długi róg po indywidualnej akcji, a potem ponownie Goncerz wykorzystując rzut karny podyktowany po faulu na Przemysławie Pitrym.

W momencie, gdy piłka wpadła do siatki po jedenastce szefowie klubu z Nowego Sącza opuścili trybuny, ale ich humory poprawiły pewnie wieści z Grudziądza, gdzie Olimpia znów wyszła na prowadzenie z Tychami. Za to szef GieKSy, Wojciech Cygan, który w przerwie miał minę dość minorową, oraz dyrektor sportowy Grzegorz Proksa zaczęli swoim piłkarzom bić brawo. A na trybunach znów zastanawiano się czy Piotr Piekarczyk nie powinien prowadzić katowiczan także w kolejnym sezonie.

Dziennik Zachodni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24