Mariusz Szewc, twórca „Stalówka TV”: Miłość do klubu wiele rekompensuje [WYWIAD, ZDJĘCIA, WIDEO]

Bartosz Michalak
Mariusz Szewc jest również administratorem piłkarskiego portalu "stalowka.pl", na którym kibice mogą m.in. oglądać galerie ze wszystkich meczów piłkarzy Stali Stalowa Wola.
Mariusz Szewc jest również administratorem piłkarskiego portalu "stalowka.pl", na którym kibice mogą m.in. oglądać galerie ze wszystkich meczów piłkarzy Stali Stalowa Wola. STALOWKA.PL
Z wykształcenia jest magistrem historii. Na co dzień szczęśliwym mężem i ojcem 3-letniego syna Igora. Od poniedziałku do piątku pracuje w firmie jednej z sieci komórkowych, a w weekendy poświęca swój czas miłości, jaką jest Stal Stalowa Wola, na której mecze chodzi od najmłodszych lat. Jak sam twierdzi: „Kibicem się jest, a nie bywa.”

Mariusz Szewc, członek Stowarzyszenia Kibiców Stali Stalowa Wola, administrator portalu: stalowka.pl, 38-letni wierny kibic Stali podczas ponad 2-godzinnej rozmowy opowiedział nam między innymi o początkach klubowej telewizji Stalówki, młodzieńczej ucieczce przed kibicami Legii w Warszawie, chęci zrobienia doktoratu, wypowiedzeniu umowy z klubem za dogryzienie dyrektorowi sportowemu, a także konieczności zapłaty za… własną kamerę.

Ma Pan świadomość, że przez istnienie telewizji klubowej na mecze Stalówki chodzi mniej osób?
Że niby jak jest kiepska pogoda to ludzie wolą zaoszczędzić 10 złotych na bilecie i obejrzeć 10-minutowy skrót w domu na komputerze (uśmiech)?

Ostatnio byłem świadkiem właśnie takiej rozmowy.
To dla mnie nie są prawdziwi kibice. „Stalówka TV” nie istnieje po to, żeby ludzie nie chodzili na mecze u siebie. Jeszcze rozumiem, jeśli temat ten dotyczy spotkań wyjazdowych. Wiadomo, że nie każdy może sobie pozwolić na wyjazd do Elbląga czy Suwałk. Poza tym nie zapominajmy o chłopakach związanych ze Stalą, którzy za chlebem musieli wyjechać z Polski. Nawet nie wiesz ile razy po meczu dostaje smsy lub telefony z zapytaniem: „Mariusz, kiedy ten skrót wrzucisz?”. To miłe (uśmiech). To świadczy o tym, że ludzie doceniają moją pracę.

Telewizja klubowa Stali robiona jest przez kibica dla kibiców, lecz służy także trenerom, którzy dokładnie analizują całe spotkanie. Konkretnie: po meczu przygotowuję kilka płyt z nagraniami. Jedna trafia do mojego osobistego archiwum, druga do trenerów, trzecia do sędziów, których na szybko ocenia obserwator i tak dalej. Zdarza się, że wysyłamy materiał do PZPN-u jeśli klub chce się przykładowo odwołać od czerwonej kartki dla zawodnika.

Prosto z mostu. Co Pan z tego ma?
Satysfakcję że mogę pomóc trenerowi, a nagranie później pokazać kibicom w Stalowej Woli. Ponadto jestem na meczu swojej ukochanej drużyny (uśmiech). Chciałbym coś po sobie pozostawić. Coś zrobić dla Stali. Ale spokojnie, mam z czego żyć. Po to pracuję po 8 godzin od poniedziałku do piątku, żeby mieć za co utrzymać swoją rodzinę. Weekendy poświęcam dla Stali, która jest moją miłością. Na której mecze chodzę od dziecka. Czasami trochę zła jest na mnie tylko żona (uśmiech). I jak najbardziej rozumiem jej złość, bo jeśli chociażby Stalówka gra wyjazdowy mecz w Elblągu, to znikam z domu na 2 dni.

Ale powiem ci, że przed derbami z Siarką jak wyjeżdżałem z domu, to Ania do mnie wyszła i powiedziała: „Zobaczysz, wygramy!” (uśmiech). Pierwszy raz się jej coś takiego zdarzyło. Piękna chwila, szczególnie, że Stalówka rzeczywiście wygrała w Tarnobrzegu. Jeśli chodzi o mecze wyjazdowe, to zazwyczaj podróżuję z drużyną. Jeśli są zaplanowane noclegi, to śpię w tym samym hotelu.

Z kim Pan dzieli pokój?
„Jedynkę” mam zawsze, bo strasznie chrapie. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić kierownika Wojtka Nieradkę (śmiech).

Jest Pan idealistą?
Broń Boże nie chciałbym się tutaj sztucznie kreować na takowego. Po prostu mówię jak jest. Wiesz, ja z wykształcenia jestem historykiem. W planach mam rozpoczęcie studiów doktoranckich. Historia uczy człowieka szacunku. Stal ma już ponad 75-lat. Jej historia fascynuje mnie od najmłodszych lat. Marzy mi się, żeby powstało kiedyś klubowe muzeum, w którym znalazłaby się masa pamiątek. W klubach z Ekstraklasy są kustosze, którzy odpowiadają za dane zbiory historyczne.

Marzy mi się także knajpa klubowa, w której standardem byłyby chociażby spotkania kibiców z piłkarzami. Wspólne oglądanie meczów i tym podobne. Szkoda, że umówiliśmy się na mieście, a nie u mnie w domu. Na co dzień mieszkam, na obrzeżach miasta. Nie chcę się tutaj chwalić, ale mam tylko dla siebie na wyremontowanym przez siebie poddaszu 120 metrów do dyspozycji. To jest takie moje małe archiwum sportowe. Jest masa szalików, flag, proporczyków oraz koszulek dawnych zawodników Stalówki. Nie brakuje miejsca dla mojego synka, którego systematycznie uczę obycia z mikrofonem (uśmiech). Sprawia mu to ogromną radość, dlatego kiedy ja na przykład montuję skrót spotkania, to młody gdzieś tam sobie chodzi z mikrofonem i przeprowadza wywiady z zabawkami (uśmiech).

A nie boi się Pan tak zwanego syndromu wychowanka? Że nawet jakby się poprawiła finansowa sytuacja klubu, to wciąż pracowałby Pan czysto charytatywnie? „W końcu Mariusz to swój chłop, więc dobrze jest jak jest…”
Naprawdę nie myślę o tym. Może dlatego, że nie mam czasu na takie rozmyślania (uśmiech). Współpraca z klubem i obecnym prezesem Szymańskim układa mi się bardzo dobrze. Klub jak tylko może dopłaca mi do tego interesu. Aczkolwiek chciałbym podkreślić, że żadnego etatu w Stali nie mam! Żadnych pieniędzy regularnie nie otrzymuję. Ostatnio doszły mnie słuchy, że z tego Szewca to niezły cwaniak. Rzekomo mam kilka dobrze płatnych etatów (uśmiech). To bzdura i kłamstwo.

Ostatnio zobaczyłem, że na mikrofonie ma Pan „kostkę” lokalnej telewizji.
Udostępniam im swoje skróty, by widzowie w Stalowej Woli mogli zobaczyć jak prezentuje się nasza drużyna. Moje filmiki mogą oglądać również czytelnicy lokalnych portalów internetowych i prasy.

Za darmo? Jestem zwolennikiem prostej zasady: jeśli wykonuję jakąś czynność, to uważam że zależy mi się za nią wynagrodzenie. Za darmo można się nudzić lub pomagać potrzebującym…
Za możliwość nauczenia się czegoś od zawodowców czy wypożyczenia jakiegoś profesjonalnego sprzętu i obycia z nim. Może sam kiedyś zostanę dziennikarzem sportowym (uśmiech).

Załóżmy, że chłopaki z lokalnej telewizji pomagają mi czasami w różnych niuansach czysto technicznych. Jestem samoukiem. Poza tym magistra zrobiłem z historii, a nie jakiegoś technicznego kierunku (uśmiech). Program, którego używam na komputerze ogarniam w 30-40%. To mi jednak wystarcza, żeby sprawnie zmontować nagranie.

Skąd w ogóle pomysł na stworzenie „Stalówka TV”?
Od zawsze interesowało mnie dziennikarstwo. Razem z Pawłem Szwajką prowadzę pierwszy w mieście portal poświęcony Stali.

Wychowałem się na nim (uśmiech).
STALOWKA.PL (w zakładce strony MULTIMEDIA znajduje się zbiór zdjęć oraz wszystkie nagrania wideo - red.) początkowo była zbiorem zdjęć, kibicowskich relacji, największym forum dyskusyjnym. W końcu pojawiła się myśl w mojej głowie, żeby systematycznie wrzucać nagrania wideo. Z ówczesnym prezesem klubu Markiem Jareckim, którego bardzo szanuję, szybko doszliśmy do porozumienia. Klub kupił kamerę, spisaliśmy umowę i można było zaczynać.

Cóż to musiałaby za nowość dla piłkarzy…
Niejednokrotnie zdarzało się, że po przegranych meczach ktoś podchodził i pytał, czy może bym tego materiału nie chciał przypadkiem usunąć. Żeby trener nie mógł jeszcze raz zobaczyć jakiś katastrofalnych błędów…

Co Pan odpowiadał na takie propozycje?
To zazwyczaj byli przypadkowi, nazwijmy ich piłkarze, którzy do klubu trafiali, żeby trochę zarobić. Szczególnie zaciąg za trenera Cecherza był makabryczny. To był jakiś zlepek ludzi. Dlatego jak słyszałem, że jeden z drugim planują jakby tu namówić mnie na skasowanie taśmy, to spotykali się oni z dość konkretną, negatywną odpowiedzią. Nie obchodzi mnie zdanie gościa, który za 2 miesiące spieprzy stąd i poszuka sobie nowego pracodawcy. Mogę tylko powiedzieć, że atmosfera jaka dzisiaj panuje w Stali jest wyjątkowa. Drużyna tworzy jedność. Zresztą wystarczy zobaczyć kilka nagrań z meczów (uśmiech).

Najlepiej wspominane przez Pana wyjazdy.
Te z kibicami, kiedy nie mogę jechać z drużyną dzień wcześniej, bo pracuję. Szczególnie jak jedzie się w daleką trasę i spokojnie można wznieść kilka toastów za tak zwane dobre naoliwienie kamery (śmiech).

Z drużyną najbardziej jest wesoło po ostatnich meczach sezonów, które kończą się sukcesem. Wygrany baraż z HEKO Czermno i awans na zaplecze Ekstraklasy, powrót z meczu z Lechią Gdańsk, powrót z meczu w Świnoujściu i momentalny wyjazd do Jarosławia na mecz koszykarzy (uśmiech). Wiele tego było. Pamiętam jak graliśmy w Opolu z Odrą i dostaliśmy cynk, że Markowi Kusiakowi (wychowanek Stali – red.) urodziła się córeczka. Dla mojego synka też piłkarze zrobili kiedyś „kołyskę”. Mam zdjęcia. Super pamiątka.

Dzięki temu, że 2005 roku zacząłem swoją przygodę z prowadzeniem telewizji klubowej nawiązałem sporo kontaktów z innymi twórcami klubowych kanałów. Pamiętam jak na starym stadionie Śląska Wrocław przy ulicy Oporowskiej i Arki Gdynia musiałem wejść na 30-40 metrowy maszt, żeby zainstalować się z kamerą. Mam lęk wysokości (uśmiech). Ile ja musiałem się namęczyć sam ze sobą, żeby w końcu się przełamać i dobrze wykonać swoją robotę… Najlepsze było jak chłopaki dzwonili do mnie i pytają: „Mariusz, i jak? Dobrze prowadzimy doping? Jak się prezentujemy?”.

Ciekawy jestem co Pan odrzekł w takiej sytuacji (uśmiech).
„Chłopaki, dajcie mi spokój, ja tu ledwo na nogach stoję, bo ciągle mam wrażenie, że to się zawali” (śmiech). Pamiętam jak w Łomży chcieli mi ukraść sprzęt. Nie kibice, tylko zwykli złodzieje. Na szczęście w porę pognał za nimi zwykły lokalny kibic, dzięki czemu ja na chwilę odstawiłem aparat i zdążyłem odzyskać swoją kamerę.

Przygotowując się do tego wywiadu, dowiedziałem się, że ma Pan drogi sprzęt. Pewnie już Pan wie o co chcę spytać… (uśmiech).
W sumie za kamerę zapłaciłem prawie 4000 tysiące złotych.( Raty super sprawa) Do tego aparat Nikon ponad 2 tysiące. Umiem oszczędzać (uśmiech). Nie zapożyczam się u nikogo, żeby sprawić sobie takie rarytasy.

Te rzeczy kupił Pan tylko i wyłącznie za swoje pieniądze?
Tak, ponieważ zależy mi na ciągłym rozwoju. Na robieniu coraz lepszych materiałów. Lubię podglądać klubowe telewizje chociażby Lecha Poznań czy Korony Kielce. Nie chciałbym jednak na nikim się wzorować, tylko umieć wyciągnąć wnioski i systematycznie wprowadzać własne pomysły w robienie takich nagrań.

Relację z meczu Stali Mielec ze Stalą Stalowa Wola obejrzało prawie 11 tysięcy widzów.

Marzy mi się profesjonalna „STALÓWKA TV”. Już przeprowadziłem pierwsze testy, by w przyszłości niektóre mecze naszej Stalówki nadawać na żywo w internecie. debiut miał nastąpić 10 maja tego roku w derbowym spotkaniu z Siarką, ale nie wyszło z wiadomych powodów. Za starą kamerę, którą kupił mi klub, musiałem kiedyś zapłacić… 1 złoty 22 grosze (uśmiech).

Zamieniam się w słuch.
W Stali dyrektorem sportowym został pan Schlage. Generalnie nielubiany przez większość. Wszystko było między nami w miarę OK, do meczu ze Zniczem w Pruszkowie. Jak go zobaczyłem z jakimiś dwoma nieznajomymi, pozwoliłem sobie powiedzieć: „A któż to postanowił wybrać się na wyjazdowy mecz Stali?”. Widocznie za bardzo wziął to do siebie…

I?
W poniedziałek do firmy Bartek Patkiewicz (były masażysta Stali – red.) przywiózł mi wypowiedzenie umowy (uśmiech). Nie chcę więcej na temat pana Schlage mówić. Każdy wie, w jakiej kondycji finansowej został klub, którym on się „opiekował”. A najlepsza była właśnie ta faktura do zapłacenia ze względu na zerwanie umowy. Dokładnie „złotówka” i 22 grosze. Kamera po 64 meczach przeszła w moje posiadanie, ale widocznie Schlage doszedł do wniosku, że muszę dopłacić. To świadczy jak poważnym człowiekiem jest ten pan. To była jakaś kpina. Miłość do klubu zawsze rekompensuje jednak takie sytuacje.

Kiedyś do kamery kupowało się kasety, a nie płyty DVD. Załóżmy, że w jednym miesiącu potrzebowałem 5-6 takowych kaset. Każda po kilkanaście złotych. „Stówka” w plecy jak nic (uśmiech). Żona nawet nie wiedziała o tym, bo do takich spraw ma trochę podobne podejście do ciebie (uśmiech). Czasami nawet Jurek Hnatkiewicz (były kierownik Stali – red.) dokładał się do tego interesu, bo już nie mógł patrzeć jak kupuję kolejne kasety. Na dzień obecny ilość nagranych meczów zamknie się w ilości ok. 300 sztuk.

A zapłacił Pan tę fakturę na 1.22 złotego (uśmiech)?
Wolałbym się sądzić, niż spełnić zachciankę gościa, który mało co nie doprowadził Stali do bankructwa!

Jak udało się Panu zmontować wszystkie bramki Stalówki z sezonów 1991/92 i 1993/94?
Wytrwałość, wytrwałość i jeszcze raz wytrwałość. To dzięki niej „Stalówka TV” wciąż istnieje, to dzięki niej udało mi się zebrać od ludzi ich prywatne materiały wideo i połączyć je w całość, to dzięki niej mam nadzieję, że za kilka lat oglądać klubowe muzeum.

Dlatego apeluję do ludzi, którzy czasami całkowicie przypadkowo znajdują w jakiś starociach pamiątki związane ze Stalą, żeby ich nie wyrzucali. Wierzę w to, że za jakiś czas każda z takich osób będzie mogła tworzyć nasze wspólne muzeum, z którego wszyscy będziemy dumni.

Doszły mnie słuchy, że po derbach w Tarnobrzegu trochę Pan narozrabiał.
Podbiegł do mnie Radek Mikołajczak (pomocnik Stali – red.) i w ferworze emocji może trochę za bardzo agresywnie wyraziłem swoją radość z pokonania Siarki (uśmiech). To była jednak spontaniczna sytuacja. Szczególnie, że przed meczem prezydent Tarnobrzegu na złość zabronił nam robić transmisję live do Stalowej Woli. Przez większość Stal była skazywana na porażkę. Stąd później tak wielka radość. Może odrobinę niekontrolowana… (uśmiech).

Podeszło do mnie kilka osób, potem jak poszedłem na konferencję to jakieś chłopaczki z tarnobrzeskiej TV krzywo się na mnie patrzyli (uśmiech). Gdyby nie to, że mam kamerę, której pilnuję jak oczko w głowie, to pewnie bym ich nauczył pokory. A tak, że było ich trzech, to nawet wychodząc z założenia, że twarz po dwóch tygodniach się naprawi, kamery byłoby mi szkoda…

Kto teraz zajmuje się robieniem zdjęć wrzucanych na portal skoro Pan odpowiada za relacje wideo?
Chciałem jeszcze tylko zaznaczyć, że mecze na przykład właśnie Siarki są robione z kilku kamer, przez 3 osoby, które mają normalne etaty. Nie chwaląc się, ja to wszystko ogarniam sam, z miłości do Stali i wcale nie uważam, żeby nasze nagrania były gorsze… Wręcz przeciwnie.

Na przykład zdjęcia w meczu w Mielcu robił wcześniej już wspomniany przeze mnie Radek Mikołajczak, który pauzował za kartki. Bardzo fajny chłopak i jak się okazało niezły fotograf (uśmiech). Ostatnio pomaga mi Ola Kawa, której fotografia jest ogromną pasją oraz kolega Tomek Szymczakiewicz, zajmujący się głównie nagrywaniem dopingu.

Transmisja meczów na żywo. Jak to zrobić?
Dla mnie też to była czarna magia na początku. Mam jednak znajomych, którzy mi to objaśnili. Nie pisz jednak o tym szczegółowo, bo ludzie usną czytając (uśmiech). Trzeba mieć swój serwer. Koszt 1200 złotych. Swojego człowieka na miejscu, w mieście i tak dalej, dlatego na początek skorzystamy z darmowych sposobów nadawania.

Temat transmisji wyjazdowych meczów Stali na żywo wciąż jest otwarty. Wiadomo jak ważne zbliżają się dla nas spotkania. To one zadecydują czy w przyszłym sezonie będziemy grać w centralnej II lidze.

Ale Pan jako humanista z założenia nie powinien potrafić zrobić takich czysto technicznych rzeczy.
Mój tato 40 lat przepracował w Hucie jako tokarz. Ja skończyłem technikum mechaniczne, ale nie potrafiłem uciec od historii. Dzięki ukończonemu technikum mam pojęcie właśnie bardziej o takich praktycznych czynnościach.

Dowiedziałem się, że planuje Pan… studia doktoranckie.
Prawda. Nie chcę tego zrobić, żeby później paradować z dyplomem po mieście. Moją pasją jest historia. Często jak jestem ze Stalówką na jakimś dwudniowym wyjeździe to zawsze poświęcam czas na zwiedzanie jakiś zabytkowych miejsc poszczególnych miast.

Oprócz tego jestem też filokartystą. Mam blisko 170 starych pocztówek. Najbardziej szczególna dla mnie, to ta z 1904 roku, ukazująca pożar rynku Rozwadowa (dzielnica Stalowej Wola – red.). Zdarza mi się wyjeżdżać na targi staroci, na których szukam takich wyjątkowych dla mnie pocztówek oraz pamiątek związanych z klubem Stal.

Spytam w swoim stylu. Wycenił Pan kiedyś swoją kolekcję (uśmiech)?
W Krakowie zaproponowano mi 35 tysięcy złotych za wszystkie.

... Mam Pana adres, to tam kiedyś wpadnę w nocy zrobić czystkę (śmiech). Kończymy?
Pora do domu wracać, bo późna noc (uśmiech).

To na koniec: najbardziej zwariowana Pana historia jako kilkunastoletniego kibica.
Ucieczka po nieznanej Warszawie przed kibicami Legii (uśmiech). Stalówka wygrała z Legią w 2:1 po dwóch bramkach Darka Zgutczyńskiego. Na 3:1 karnego nie strzelił Jaskólski, a mnie dostrzegli kibice Legii, bo rzekomo trochę z kolegami za bardzo się szarogęsiliśmy. Skończyło się na ucieczce ze stadionu, podróż nieznanymi liniami autobusów, ale po głowie nie dostałem (uśmiech). Był szczęśliwy powrót do domu.

Na koniec chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy mi dotychczas pomagali i liczę na dalszą dobrą współpracę.

ZOBACZ INNE ARTYKUŁY AUTORA!

Więcej tutaj ---->Bartosz Michalak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24