5 powodów przez które Argentyna przegrała kolejny finał

Wojciech Adamczak
Argentyna rok po roku mimo wielkich gwiazd w składzie przegrywa finał wielkiej imprezy. Dlaczego kapitalne pokolenie piłkarzy nie może nic wygrać? Oto pięć powodów porażki z Chile:

1. Fatalny mecz Messiego

O tym, że Messi w kadrze nie gra tak dobrze jak w Barcelonie napisano już chyba wszystko. Nie brakuje głosów, że ta opinia jest nieco krzywdząca, jednak w finale znakomity Argentyńczyk dał krytykom kolejny mocny argument. O ile w pierwszej części jeszcze się starał i zagrał kilka niezłych piłek, to w drugiej go po prostu nie było. Trzeba przyznać, że nie miał łatwego życia, kopniak w brzuch od Medela z pewnością nie ułatwiał mu życia, jednak kto jak kto, ale Lionel Messi powinien być do tego przyzwyczajony i agresja rywali nie może być dla niego żadną wymówką. Przeprowadził tylko jedną groźną akcję w doliczonym czasie drugiej połowy, poza tym jeden z dwóch najlepszych piłkarzy świata był zagubiony, jakby schowany, a na dodatek bardzo mało biegał. W przeciwieństwie do największej gwiazdy rywali, Alexisa Sancheza. Były gracz Barcelony również nie rozgrywał turnieju życia, jednak w finale szarpał przez cały czas i napędzał ataki Chilijczyków jak na lidera przystało. Wielkich graczy poznaje się w wielkich meczach i o ile Messi finały Ligi Mistrzów opanował do perfekcji, to finały, które rozgrywa z Argentyną są kompletną klapą.

2. Złe przygotowanie fizyczne

Kolejny raz dało o sobie znać zmęczenie sezonem największych gwiazd. Drugi rok z rzędu Angel Di Maria łapie kontuzję w decydującym momencie i nie może pokazać pełni swych możliwości. Tym razem miało być inaczej, ale w pierwszej połowie zdecydował się na szalony rajd, który okazał się zabójczy dla jego mięśni. W końcówce większość piłkarzy miała podobne problemy, jednak o ile Chilijczycy jakoś dawali sobie z nimi radę, to gracze Gerardo Martino zaczynali popełniać błędy, takie jak Javier Mascherano, gdy minął się z piłką. A szczytem wszystkiego były skurcze Ezequiela Lavezziego około setnej minuty. Przecież skrzydłowy PSG wszedł na murawę w 29. minucie, więc skurcze zaczęły go łapać zaledwie po 70 minutach gry! Chilijczycy lepiej wytrzymali szalone tempo finału, jak i trudy całego turnieju.

3. Beznadziejne zmiany

Chilijczycy również w dogrywce wyglądali już na bardzo zmęczonych, a mimo to trener Jorge Sampaoli nie zdecydował się przeprowadzić trzeciej zmiany. Normalnie uznałbym to za szaleństwo, przecież świeży zawodnik, z pewnością mógłby napędzić ataki ekipy La Roja, jednak trener Albicelestes, Gerardo Martino, udowodnił, że czasem lepiej nie dokonywać zmian. Wszystkie jego roszady były kompletnie chybione. Ezequiel Lavezzi miał masę czasu, wziął udział w dwóch groźnych akcjach i obie koncertowo zmarnował. Najpierw po świetnym zagraniu Pastore uderzył najprościej jak się dało, prosto w Claudio Bravo, a potem za mocno dograł do Higuaina i zdecydowanie utrudnił mu zadanie. A jeśli już o snajperze Napoli mowa, to on drugi finał z rzędu nie wykorzystał dobrej okazji. Fakt, sytuacja była trudna, ale nawet z tak ostrego kąta „El Pipita” powinien był trafić do siatki. Zupełny popis dał w serii rzutów karnych, kiedy to huknął Panu Bogu w okno. Równie fatalnie strzelił ostatni rezerwowy, Ever Banega. Doprawdy nie wiem skąd zamiłowanie trenerów do wyznaczania rezerwowych do strzelania jedenastek, w sobotę mieliśmy kolejny przykład, że nie jest to najlepszy pomysł. „Tata” zdecydował się wpuścić graczy klasowych, ale przewidywalnych, a nie takich, którzy byliby zdolni przesądzić o losach meczu. Można było zaryzykować więcej i wpuścić Carlosa Teveza, czy młodych Erika Lamelę lub Roberto Pereyrę. Szczególnie niewykorzystanie Teveza jest karygodne, „L’Apache” ma za sobą kapitalny sezon, już na tym turnieju zaliczył udane wejścia i to on mógł przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Argentyńczyków. Martino wybrał jednak Higuaina, a ten odwdzięczył się karnym wystrzelonym w trybuny.

4. Pressing nie dał żadnego efektu

Albicelestes od początku rzucili się na rywali ze wściekłym pressingiem na ich połowie, licząc na szybkie przejęcie piłki i błyskawiczny atak. Rzeczywistość okazała się inna – Chilijczycy ze stoickim spokojem wymieniali piłkę na własnej połowie, nic sobie nie robiąc z krążących wokół rywali. Gary Medel i Francisco Silva imponowali techniką i panowaniem nad piłką, dużym zaufaniem obdarzali także bramkarza Claudio Bravo, który jak na golkipera Barcelony przystało, grę nogami opanował do perfekcji. Defensorzy La Roja dali prawdziwą lekcję dużo bardziej doświadczonemu Martinowi Demichelisowi, który nie może zaliczyć swego występu do udanych. Argentyńczycy zaczęli jak szaleni, nie wytrzymali tego tempa, a gracze Sampaolego spokojnie dogrywali do swego dyrygenta, Jorge Valdivii, który regulował grę i rozprowadzał ataki Chilijczyków.

5. Zabrakło piłkarskiego cwaniactwa

Gracze La Roja nieco się zagotowali pod koniec pierwszej połowy i schodząc na przerwę dwóch stoperów i defensywny pomocnik mieli po żółtej kartce. Biorąc pod uwagę jak znakomitymi dryblerami dysponuje Argentyna, ta sytuacja powinna zmierzać do nieuchronnej czerwonej kartki dla Medela, Silvy lub Diaza za jedną z wielu desperackich prób zatrzymania Messiego czy Pastore. O dziwo, w drugiej połowie Albicelestes nie potrafili tego wykorzystać, a Chilijczycy umiejętnie przenieśli ciężar gry na połowę rywala. Nawet nie mając przewagi, któryś z podopiecznych Martino powinien zagrać „pod faul” i sprowokować rywala do popełnienia błędu, który zakończyłby się odesłaniem go do szatni. Tak się jednak nie stało, Argentyńczycy grali „na alibi” i zostali za to ukarani w rzutach karnych.

Obserwuj na Twitterze: @WojtekAdamczak

Polub na Facebooku: Z pominięciem drugiej linii

Więcej o COPA AMERICA 2015

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24