Bądźmy fair wobec Tytonia

Damian Wiśniewski
We wtorek wieczorem na Twitterze rozgorzała dyskusja, w której ja również wziąłem udział. Przemysław Rudzki, zastępca redaktora naczelnego w Przeglądzie Sportowym, wrzucił okładkę nowego numeru gazety, z którego bił tytuł o wyborze numeru jeden naszej reprezentacji na mecz z Irlandią spośród trzech bramkarzy. Nie wzięto pod uwagę będącego w ostatnich miesiącach w bardzo dobrej dyspozycji Przemysława Tytonia, o czym wspomniałem panu redaktorowi.

Wczoraj odniosłem wrażenie, że ja i kilku innych użytkowników Twittera, nie zostaliśmy zrozumiani, dziś czytając najnowszy felieton pana Przemka tylko się w tym przekonaniu utwierdziłem. Nie mogę wypowiadać się za wszystkich i nie mam takiego zamiaru, ale swoje zdanie wyrazić mogę i poczułem się nawet trochę wywołany do tablicy.

Przemysław Tytoń w ostatnich sezonach przechodził różnie chwile. W 2012 roku został największym pozytywnym bohaterem reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy, później przyszło ogromne rozczarowanie po transferze do PSV, aż wreszcie powrót do gry w hiszpańskim Elche i przede wszystkim odbudowanie tam wysokiej formy. Nie była to droga usłana różami, nie było łatwo, ale teraz jest numerem jeden w klubie występującym w jednej z najlepszych lig na świecie. To zresztą również nie przyszło od razu, w pewnym momencie stracił miejsce w wyjściowej jedenastce, ale teraz znów je posiada i nic nie wskazuje na to, aby miał je stracić.

To pokazuje też charakter, jakim musiał wykazać się były zawodnik Górnika Łęczna. Niejeden golkiper pogodziłby się z rolą rezerwowego w całkiem dobrym klubie (patrz Łukasz Załuska) i odpuściłby sobie walkę o regularną grę. Tytoń tego nie zrobił, ponieważ pewnie gdzieś w głowie siedziała mu ta reprezentacja, której przez moment był niewątpliwym bohaterem. Przegrał walkę o numer jeden w Holandii, ale w na półwyspie Iberyjskim się odbudował.

Nie wierzę więc, że Adam Nawałka nie rozważa w jakimś stopniu powołania go na któreś ze zgrupowań swojej drużyny narodowej, być może nawet na to najbliższe. I tu należałoby podkreślić słowo rozważa. Nie chodzi o powołanie go natychmiast, a tym bardziej o grę z bluzą z numerem jeden. Nie można mu jednak odmówić, że swoją postawą wywiera nacisk na innych kandydatów do gry, a już na pewno zasłużył na miejsce na rozważania o powołaniu.

Powiedzmy sobie szczerze, Wojciech Szczęsny aktualnie sam się wyklucza z miejsca między słupkami reprezentacji. Tutaj chyba zgadzamy się wszyscy. Kwestią sporną zostaje tylko, jak traktować jego ewentualną pozycję w kadrze. Nietrudno wyobrazić sobie go siedzącego na ławce w kadrze, trudniej, przyznaję, jego brak w drużynie. Reprezentacja, jaką stworzył Adam Nawałka to zespół dobrze rozumiejących się piłkarzy zarówno na boisku, jak i poza nim. Selekcjoner być może nie będzie chciał psuć atmosfery, jaką już udało mu się zbudować i Szczęsny w tej kadrze pozostanie. Przynajmniej na jakiś czas.

Jeśli w trakcie najbliższych miesięcy sytuacja się nie zmieni i numerem jeden w Arsenalu wciąż będzie David Ospina, to powoływanie Szczęsnego na podstawie utrzymania atmosfery w zespole stanie się absurdalne. Na razie polski golkiper „Kanonierów” jeszcze nie zdążył porządnie zagrzać ławki rezerwowych, ale jeśli Kolumbijczyk utrzyma swoją dobrą dyspozycję, to z gry wyeliminować będzie mogła go jedynie kontuzja. Wykorzystał swoją okazję i droga powrotna Wojtka między słupki będzie trudna.

Biorąc pod uwagę to wszystko, nie traktowanie poważnie bramkarza, który nie tylko ma mocną pozycję w jednej z najsilniejszych lig, ale broni też na wysokim poziomie, będzie zwyczajnie nieuczciwe. Wobec niego oraz wobec czytelników. Mowa oczywiście o czasie przyszłym, bo na tę chwilę każdy wybór trenera Nawałki się obroni. Każdy. Co innego, gdy Szczęsny będzie miał za sobą kilka miesięcy siedzenia na ławce.

Oczywiście, z drugiej strony dyskusja na temat tego, kto powinien być nie pierwszym, a nawet nie drugim, tylko trzecim bramkarzem w reprezentacji, może wydawać się lekko absurdalną. Może nawet trochę bardziej, niż lekko. Z innej strony jednak wymagamy od polskich zawodników jak najlepszej postawy na arenie międzynarodowej, więc kiedy oni już prezentują dobrą formę, to o tym mówmy. Za miesiąc może nie być tematu, Ospina może zaliczyć kilka złych występów i Szczęsny wróci do bramki. Tytoń zaliczy zjazd formy i znów nie będzie tematu jego miejsca w kadrze. Bardziej realny jest jednak zupełnie inny scenariusz i wszyscy o tym doskonale wiemy.

Wojciech Szczęsny nie zasiadł na ławce rezerwowych Arsenalu za palenie papierosa pod prysznicem, tylko przez to, że swoją postawą na boisku niejednokrotnie dał trenerowi ku temu poważne powody. Dlatego, tym bardziej wobec tego, że aktualnie nie gra, nie powinniśmy zapominać o Przemysławie Tytoniu. Teraz też, choć pewnie powołania jeszcze nie dostanie.

Bądźmy fair. Bierzemy pod uwagę bramkarza numer dwa w swoim klubie? Bierzemy takiego, który broni w drugiej lidze? Bierzmy więc też tego, który (tu słowo klucz) gra w Primera Division i robi to na wysokim poziomie.

Obserwuj autora na Twitterze:@Wisniewski_D2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24