Bogusław Kaczmarek: Sam spieprzyłem mecz z Piastem

Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki
- Jestem zły za mecz z Piastem, bo sam go spieprzyłem. Przeszacowałem możliwości Vitasa Andriuskeviciusa. W sytuacjach, w których straciliśmy bramki, zachował się nie jak lewy obrońca, ale jak przypadkowy człowiek - mówi Bogusław Kaczmrek, trener Lechii Gdańsk.

Pomijając mecz z Piastem Gliwice, po którym był Pan zły, to na razie może być Pan zadowolony z wyników Lechii?
Jestem zły za mecz z Piastem, bo sam go spieprzyłem. Z tego naszego grania do tej pory, to byłbym zadowolony, gdybyśmy mieli trzy punkty więcej. Jest coś takiego, jak prawo serii. I gdyby nie było meczu z Piastem, to nie byłoby też takiego meczu z Wisłą. I właśnie to spotkanie z Piastem ustawiło morale naszego zespołu na pewnym poziomie. Prowadzimy 1:0, mamy mecz pod kontrolą i sytuacje na podwyższenie wyniku. I wtedy przytrafia się nam błąd nie wymuszony. To jak samobój. Drużyna nie potrafiła się z tym wszystkim uporać, a zmiany nic nie pomogły. I tak przegraliśmy mecz Piastem. Za to jest duży postęp w organizacji szkoleniowej klubu. We wtorek spotykamy się w gronie trenerskim, od szkoleniowca juniorów młodszych, przez starszych, Młodej Ekstraklasy, rezerw, aż po trenera głównego, czyli mnie i robimy analizę tego, co wydarzyło się w weekend. W czwartek ponownie widzimy się w tym samym składzie i ustalamy plan gry na najbliższy weekend i indywidualizację treningów.

Coraz więcej młodych zawodników trenuje u Pana w pierwszym zespole...
Z nami trenują już 15-latkowie. Jest chociażby Adaś Gołuński, chłopak z Kiszewy. Są też inni. Kilku narzeka na urazy. Nasza poradnia ortopedyczna, czyli mam na myśli sztuczne boisko, doprowadziła do tego, że Maciej Kostrzewa jest po operacji więzadeł krzyżowych, dalej Bartosz Smuczyński - jeden z najzdolniejszych chłopaków w Polsce jakich widziałem, to samo. Łukasza Kopkę, też bardzo zdolnego chłopca, czeka zabieg łąkotki. Dbamy o to, aby ci młodzi zawodnicy grali jednostkę w juniorach, a drugą w trzeciej lidze. Jako przygotowanie do tego, co mają robić w piłce seniorskiej. Piłka seniorska, a gra w Młodej Ekstraklasie, to są dwa światy. Dlatego Kacper Łazaj w trzeciej lidze zagrał na lewej obronie. Ktoś powie, że zgłupiałem. Bo mi jest potrzebny Łazaj na Legię, który wejdzie na zmianę i będzie się ścigał ze skrzydłowymi. Dla mnie system zachowań lewego obrońcy i skrzydłowego jest podobny. I tu, i tu, trzeba grać z przodu i z tyłu. Właściciel, Andrzej Kuchar, mówił mi, że w Białymstoku podjąłem odważną decyzję, bo wpuściłem młodego chłopaka, kiedy wynik się ważył. Trzeba ryzykować, bo inaczej Łazaj będzie zawsze pod meczem, a nie w meczu.

Jakie ma Pan pretensje do siebie za mecz z Piastem?
Przeszacowałem możliwości i umiejętności Vitasa Andriuskeviciusa. W sytuacjach, w których straciliśmy bramki, zachował się nie jak lewy obrońca, ale jak przypadkowy człowiek. Dyscyplina jest podstawą działania w sporcie, transporcie, ekonomii i w życiu. Ja mu powiedziałem, że nie chcę robić z niego ofiary, a kilku moich poprzedników wyrzuciło go do drugiej drużyny. Szanuję to, że jest reprezentantem Litwy, niech trenuje, walczy i zobaczymy co dalej z tego będzie. Ode mnie dostał szansę gry. Nie chcę go jednak obwiniać. Mogliśmy mieć nawet 15 punktów, ale to byłby nadmiar szczęścia.

Nie żałuje Pan tego, że tak długo trzymał się wariantu gry z Grzegorzem Rasiakiem? Teraz ofensywa wygląda znacznie lepiej.
Zawsze żałuje się straconego czasu. Ja patrzyłem jednak przez pryzmat meczów sparingowych. Był taki mecz z Wisłą Kraków, zremisowany 3:3, w których wszystko wychodziło idealnie. Grzesiek strzelił głową bramkę, a do tego miał asystę. Liga to jednak nie sparingi. Ja nie nie jestem niewolnikiem swoich filozofii. Grzesiek teraz siedzi na ławce, ale jeszcze nie raz wejdzie na boisko i wierzę, że głowę przystawi i strzeli dla nas jakieś bramki.

Podobna sytuacja jest z Andreu, który usiadł na ławce, a drużyna zaczęła zdobywać punkty.
Andreu po prostu przegrywa rywalizację z Marcinem Pietrowskim. Na tym poziomie jednak trzeba mieć 20 piłkarzy, a do tego wprowadzać tych młodych, aby coś ugrać w tej lidze.

Bardzo rozwinął się Mateusz Machaj, którego obserwują już ludzie ze sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski.
Każdy z tych zawodników robi postępy. W kadrze, moim zdaniem są słabsi zawodnicy od Mateusza. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że Machaj gra cały czas pod napięciem. Jest na bakier z ekonomią gry i w decydującym momencie, kiedy może oddać strzał, podejmuje często złe decyzje. Nad tym trzeba popracować. Mnie się marzy, a i jemu też, żeby mógł zagrać w listopadowym meczu towarzyskim Polska - Urugwaj na PGE Arenie. A w najgorszym razie będzie grudniowy wyjazd reprezentacji, a tam - oprócz Mateusza - poleciłbym trenerom Sebastiana Maderę, który szybko się uczy. Zastanowiłbym się też nad Bartkiem Kanieckim, który robi bardzo duże postępy. Ci chłopcy mają szczęście, bo trafili na sztab szkoleniowy, który jest piłkarski. Sławek Matuk czy Maciek Kalkowski dogrywają takie piłki, jakich nikt nie zagra. I stąd tak szybkie postępy.

Rozmawia Pan z właścicielem klubu. O Sebastianie Mili i Razacku Traore również?
Nie, nie. W tych sprawach Andrzej Kuchar zdał się w całości na zarząd klubu.

Testowaliście czterech zawodników. Może któryś zostać w Lechii?
Bardzo perspektywicznym chłopakiem jest Bartek Machaj, ale musi być indywidualnie prowadzony. Na pewno wrócimy do tematu. Interesującym zawodnikiem wydaje się być Christopher Oualembo. Dobrze mu z oczu patrzy. Szkolony był w dobrej szkółce, a w Monzie nie grał z frajerami. Zostaje z nami do poniedziałku, potem podejmiemy decyzję. On jest wolnym zawodnikiem, ale jeszcze dla pewności sprawdzane są jego dokumenty. Margines błędu na złe transfery w Lechii jest już dawno wyczerpany. Jeśli zgodzi się być u nas do grudnia za niewielkie pieniądze, to zostanie. Za wikt i opierunek. I myślę, że się na to zgodzi.

Lechia jest szósta w tabeli z niewielką stratą do czołówki. Zapala się Panu w głowie myśl o europejskich pucharach?
Ja jestem realistą. Moim zadaniem jest przede wszystkim wprowadzenie Lechii na właściwe tory. Próbujemy to robić, ale na to potrzebny jest czas. Teraz trzeba zdobywać jak najwięcej punktów, zimę dobrze przepracować i jakiś przybliżony cel będziemy mogli sobie wtedy postawić. Na razie za nami dopiero siedem meczów. Przed nami trzy bardzo ważne. U siebie ze Śląskiem i Legią, a ponadto wyjazd do Bielska-Białej. Bardzo lubię takie mecze, jak ze Śląskiem i Legią. Natomiast nie lubię meczu z Podbeskidziem. Dlaczego? Bo nigdy z nim nie grałem.

Dziennik Bałtycki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24