Były emocje, bramek zabrakło. Rozczarowanie w Gdańsku

Mateusz Kopczyński
W ostatnim meczu 4. kolejki ekstraklasy Lechia Gdańsk podzieliła się punktami z ŁKS-em Łódź. W dalszym ciągu obie ekipy nie zdołały odnieść pierwszego zwycięstwa w sezonie, jednak to łodzianie w lepszych humorach będą wracać do domu. Bezbramkowy remis wyraźnie nie zadowolił zgromadzonych kibiców i lechiści zostali pożegnani gwizdami.

22 tysiące kibiców przyszło na PGE Arenę, żeby zobaczyć pierwsze zwycięstwo Lechii w tym sezonie. ŁKS przyjechał po pierwsze punkty i cel został osiągnięty. Mecz zakończył się remisem 0:0, jednak z przebiegu gry to Lechia była wyraźnie lepszym zespołem.

Pierwsze 10 minut upłynęło dość spokojnie. W 7. minucie były piłkarz Lechii Marcin Kaczmarek próbował strzału z rzutu wolnego, piłka jednak poszybowała nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Sebastiana Małkowskiego.
- Wróciłem na Lechię i chciałem pokazać się z dobrej strony. Zdecydowałem się odejść z Lechii, poszedłem do ŁKS-u i jestem zadowolony - stwierdził w pomeczowym wywiadzie Marcin Kaczmarek.

Lechia nie potrafiła stworzyć dogodnej sytuacji, do głosu zaczęli dochodzić goście. W 14. minucie Mięciel był bliski strzelenia bramki, jednak zabrakło centymetrów do sięgnięcia piłki głową.

Pierwsza groźna sytuacja dla gospodarzy miała miejsce w 23. minucie. Lukjanovs w starciu z Kaczmarkiem wywalczył rzut rożny, piłkę ze stałego fragmentu gry świetnie zagrywał Airapetian, a fenomenalną interwencją popisał się dobrze dysponowany w tym spotkaniu Pavle Velimirovic. 3 minuty później potężnym strzałem z dystansu popisał się kapitan Lechii - Łukasz Surma, a chwilę potem bramkarza ŁKS-u próbował zaskoczyć bardzo aktywny Piotr Wiśniewski.
- Zawiodłem w meczu o takiej randze. Bolą niewykorzystane sytuacje. Straciliśmy cenne dwa punkty - skomentował piłkarz.

W 32. minucie w polu karnym padł Piotr Wiśniewski, jednak arbiter główny tego spotkania Radosław Trochimiuk był bardzo blisko tej akcji i podjął słuszną decyzję nie dyktując "jedenastki". Lechia wyraźnie dominowała, atakując raz lewą, raz prawą stroną boiska, gdzie Fred Benson swoimi rajdami kilka razy sprawił kłopot defensorom łódzkiego klubu. Zamknięty na swojej połowie ŁKS swojej szansy upatrywał w szybkich kontratakach i w 38. minucie mógł wyjść na prowadzenie. Po świetnym dograniu byłego legionisty - Marka Saganowskiego przestrzelił inny były piłkarz Legii Warszawa - Marcin Mięciel. Do końca pierwszej połowy Lechia próbowała gry pozycyjnej, jednak nie przyniosło to oczekiwanego skutku.

- Cieszy nas remis i gra na zero z tyłu. Jesteśmy zadowoleni z wyniku. Było kilka momentów w których fajnie wychodziliśmy z kontrami, brakowało jednak ostatniego podania. Zrobiliśmy plan minimum - mówił w wywiadzie dla Canal+ popularny "Sagan", co idealnie opisywało grę ŁKS-u w pierwszej połowie. A Lechia? Piłkarze z Trójmiasta byli lepsi i na drugą połowę wyszli jeszcze bardziej zmotywowani.

W 49. minucie lepiej mógł zachować się Wiśniewski, który z bliskiej odległości nie zdołał pokonać bramkarza. Natomiast zawodnicy ŁKS-u mogli mieć pretensje do sędziego, który niesłusznie odgwizdał spalonego, kiedy w 54. minucie groźnie w pole karne wchodził Saganowski. Lechia atakowała coraz śmielej, swoje akcje miał reprezentant Łotwy - Ivans Lukjanovs oraz nowy nabytek Lechii Fred Benson.

65. minuta to tragiczne wykończenie akcji przez niepilnowanego przez nikogo w polu karnym Pawła Nowaka. W 76. minucie po raz kolejny strzelał Wiśniewski, jednak jego uderzenie przeleciało blisko okienka bramki Velimirovicia. W 83. minucie na plac gry wszedł Tomasz Dawidowski, który zmienił Bensona, jednak nie przyniósł gdańszczanom żadnego pożytku. 85. minuta będzie śnić się Sazankowowi, który zaczął mecz z ławki, kiedy z pięciu metrów wyekspediował piłkę w trybuny. Gospodarze dalej próbowali strzelić bramkę na wagę zwycięstwa, lecz ataki kończyły się na defensywie gości, których remis wyraźnie zadowalał. ŁKS spowalniał grę i bronił się prawie całym zespołem.

Kiedy minęły cztery minuty doliczonego czasu gry, Radosław Trochimiuk zagwizdał po raz ostatni, a z trybun rozległy się gwizdy rozczarowanych fanów. Zespół, który miał walczyć o puchary zajmuje kompromitujące czternaste miejsce w tabeli, a najbliższa kolejka to wyjazd do Krakowa na mecz z mistrzem Polski - Wisłą Kraków. O punkty bardzo trudno będzie również ŁKS-owi, który na stadionie w Bełchatowie podejmie stołeczną Legię i ciężko wierzyć w to, że za tydzień beniaminek ligi opuści ostatnią lokatę w tabeli.

Lechia Gdańsk - ŁKS Łódź 0:0 - czytaj zapis naszej relacji live

Żółte kartki: Deleu 24, Piotr Wiśniewski 60, Rafał Janicki 77 - Marek Saganowski 10, Dariusz Kłus 12

Sędzia: Radosław Trochimiuk (Ostrołęka). Widzów: 22 706.

Lechia: Sebastian Małkowski, Deleu, Luka Vucko, Rafał Janicki, Lewon Hajrapetjan, Mateusz Machaj, Łukasz Surma, Paweł Nowak (75 Marcin Pietrowski), Piotr Wiśniewski, Fred Benson (83 Tomasz Dawidowski), Ivans Lukjanovs (67 Aleksandr Sazankow)

ŁKS: Pavle Velimirović, Maciej Bykowski (73 Tomasz Nowak), Marcin Kaczmarek, Piotr Klepczarek, Dariusz Kłus, Michał Łabędzki, Marcin Mięciel (86 Marcin Smoliński) Bartosz Romańczuk (78 Radosław Pruchnik), Marek Saganowski, Cezary Stefańczyk, Sebastian Szałachowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24