Argentyna rozbiła Paragwaj i zagra z Chile w finale Copa America

Krzysztof Rosłoński
W meczu półfinałowym Copa America Argentyna rozbiła Paragwaj 6:1. Podopieczni Gerardo Martino awansowali do finału rozgrywek, gdzie zmierzą się z Chile.

Przed pierwszym gwizdkiem Brazylijczyka, Sandro Ricciego większość ekspertów stawiała na wygraną ekipy Albicelestes, głównie za sprawą nieco mocniejszej ekipy, w której głównym motorem napędowym miał być tercet Angel Di Maria - Sergio Aguero - Lionel Messi, który jednak musiał uważać na to, by nie dostać żółtej kartki, wykluczającej z gry w następnym meczu. W porównaniu do pierwszego spotkania obu ekip, które miało miejsce w fazie grupowej, Gerardo Martino dokonał kilku roszad w składzie, dając szansę m.in. Lucasowi Biglii i Pablo Zabalecie. Po remisie 2:2 na rozpoczęcie turnieju, selekcjoner Paragwajczyków, Ramon Diaz zmienił niemal całą wyjściową jedenastkę, m.in. przesuwając Nelsona Haedo Valdeza do linii ataku, czy wstawiając do bramki doświadczonego Justo Villara, dlatego można było stwierdzić, iż dzisiejszy mecz będzie zdecydowanie inny od tego, co widzieliśmy 13 czerwca.

Wszelkiego rodzaju dywagacje należało jednak zostawić na bok po odegraniu hymnów narodowych i pierwszym gwizdku brazylijskiego arbitra. Od pierwszych minut mieliśmy do czynienia z solidnym "badaniem" przeciwnika przez obydwa zespoły, a ekipa Guaranich niejednokrotnie próbowała zagrozić bramce Sergio Romero, jednak albo zabrakło ostatniego podania, jak w przypadku Derlisa Gonzaleza w 2. minucie, albo obrońcy ekipy, prowadzonej przez Martino, wspierani przez Javiera Mascherano, byli nie do przejścia. Pierwszą niemal stuprocentową okazję stworzyli sobie Paragwajczycy, a dokładniej Roque Santa Cruz, który w 6. minucie gry oddał strzał w polu karnym rywali, jednak zabrakło odrobiny precyzji, by wykorzystać świetne podanie głową od Nelsona Valdeza. O Argentynie z pierwszych 10 minut można było powiedzieć, że skupiła się przede wszystkim na tym, by nie stracić bramki przy nacisku zespołu Ramona Diaza. Dopiero w 11. minucie padł pierwszy celny strzał, a to za sprawą Pastore i jego kopnięcia futbolówki po koźle, które to nie mogło sprawić problemów Villarowi. Po 4 minutach od tej okazji, Marcos Rojo zbierał gratulacje od swoich kolegów, ponieważ świetnie zebrał w polu karnym piłkę, dośrodkowaną z rzutu wolnego przez Messiego, po czym wpakował ją w dolny róg bramki Paragwaju, dając prowadzenie zespołowi Albicelestes.

W międzyczasie, głównym aktorem całej rozgrywki stał się... sędzia Ricci, próbujący pokazać, kto rządzi na boisku, i że nie ma miejsca na żadne kwestionowanie jego decyzji, rozdając kilka żółtych kartoników, m.in. Victorowi Caceresowi i Lucasowi Biglii. Po bramce, Argentyńczycy ruszyli do solidnej ofensywy, jednak wciąż starali się nie zrobić żadnej luki w formacjach defensywnych, pozwalającej na kreowanie sytuacji podbramkowych przez Paragwajczyków. Efektem była akcja Javiera Pastore z 21. minuty, kiedy to w sytuacji sam na sam z Villarem oddał strzał po ziemi, jednak golkiper Guaranich intuicyjnie wybił piłkę nogami na rzut rożny. Po 7 minutach, Argentyna prowadziła już 2:0, a to za sprawą uderzenia w lewy dolny róg bramki Villara zza pola karnego przez Javiera Pastore, z którym bramkarz zespołu Diaza nie miał szans. Warto zauważyć, iż była to druga asysta Messiego w tym spotkaniu. Co więcej, ekipę Paragwaju dotknęło kilka nieszczęść naraz, ponieważ między 25. a 30. minutą musieli dokonać dwóch wymuszonych kontuzjami Derlisa Gonzaleza i Roque Santa Cruza zmian.

Na dogodną okazję Paragwaju trzeba było czekać do 33. minuty i sytuacyjnego uderzenia głową Pirisa po dośrodkowaniu w pole karne, po którym to Romero nie miał nic do roboty, bo piłka poszybowała wysoko ponad bramką. Widowisko psuł wciąż jednak Sandro Ricci, niepozwalający na grę w stylu typowo angielskim, gdzie troszkę agresji jest wręcz wskazane. Pod koniec drugiej połowy coraz bardziej klarowała się przewaga Albicelestes, tworzących sobie w polu karnym Paragwajczyków ciekawe sytuacje podbramkowe, w których brakło dosłownie jednego dobrego dogrania, by Villar musiał skapitulować. Kilka razy, w perspektywie całej pierwszej połowy, rzuty wolne starał się wykorzystać Messi, jednak za każdym razem zabrakło precyzji, bowiem piłka szybowała ponad bramką Paragwajczyków. Kiedy wydawało się, że Guarani będą tylko czekać na gwizdek wieszczący przerwę w meczu, okazało się, że zespół Ramona Diaza pokazał, że zależy im na jak najszybszym odrobieniu strat, efektem czego był gol w 43. minucie, strzelony przez rezerwowego Lucasa Barriosa zza pola karnego. Romero, mimo mozolnej próby obronienia tego strzału, musiał się poddać, bowiem szybująca piłka leciała tak, że nie było szans na ratunek. Co więcej, był to moment niemałej dekoncentracji całej defensywy Albicelestes, która zaczęła mylić się na potęgę. Gdyby nie niedokładność kolejnego rezerwowego, Raula Bobadilli w doliczonym czasie gry, zapewne do przerwy mielibyśmy do czynienia z remisem. Zapewne z momentem wędrówki do szatni, w głowach podopiecznych "Taty" tkwiła myśl, by nie powtórzyć "wyczynu" sprzed kilku tygodni, kiedy to w doliczonym czasie gry zaprzepaścili szansę na 3 punkty przez 2 błędy po przerwie.

W przeciwieństwie do tego, co można było zaobserwować w pierwszym pojedynku obu ekip, Argentyńczycy weszli na plac gry w ogromnym skupieniu, i od pierwszego gwizdka, wznawiającego grę ruszyli do ofensywy, w celu pokazania, kto rządzi na boisku. Nie trzeba było dwóch minut, by udokumentować tę przewagę bramką. Angel Di Maria świetnie wykorzystał podanie na lewe skrzydło od Pastore, po czym wpakował futbolówkę w długi róg bramki Villara. Później, mimo agresywnego pressingu i prób ataku Guaranich, zespół Martino ponownie ukąsił rywala, pakując piłkę do siatki, a zdobywcą czwartej bramki ponownie został Di Maria, który skrzętnie wykorzystał błąd w ustawieniu Villara, zbierającego się z ziemi po interwencji przy uderzeniu Pastore, a była to 23. minuta. Od tej pory, Argentyńczycy skupili się przede wszystkim na tworzeniu zabójczych kontrataków, które mogły dać jeszcze wyższe prowadzenie, gdyby nie klasa golkipera Paragwaju, broniącego co tylko się dało. Kiedy nominalni goście opadli z sił, Albicelestes przez coraz dłuższy okres czasu zaczęli rozgrywać piłkę na połowie rywali, co wyglądało, niczym oblężenie Danii przez III Rzeszę podczas II Wojny Światowej.

Wraz z upływem 60. minuty, tempo gry nieco spadło, Argentyna kontrolowała grę, bardzo rzadko zagrażając bramce, strzeżonej przez Villara, a Paragwaj za wszelką cenę, mimo ogromnego wysiłku, szukał szansy na gola, mogącego jeszcze pobudzić do działania na dalszą część meczu. Na dogodną okazję należało czekać do 68. minuty. Wtedy to przed kolejną szansą na zdobycie drugiej bramki w turnieju stanął Messi, ale źle kopnięta futbolówka pozwoliła na interwencję golkiperowi Guaranich. Na 15 minut przed końcem meczu, na trybunach można było usłyszeć kibiców z Argentyny, głośno celebrujących niemal pewny awans do finału, których okrzyki mieszały się z popularnym zawołaniem chilijskich fanów "Chi, Chi, Chi, Le, Le, Le...". Świetnie obraz gry na boisku czytał Martino, który ściągnął z boiska w odpowiednim momencie Javera Pastore i Javiera Mascherano, by zabezpieczyć się przed utratą tych graczy na finał z powodu kartek.

Kiedy już wszystko było niemal jasne, dokładnie w 81. minucie, Sergio Aguero obudził znudzonych kibiców swoją bramką, strzeloną głową w polu karnym po dośrodkowaniu Di Marii, dzięki czemu Argentyńczycy podwyższyli wynik na 5:1, a Aguero mógł spokojnie opuścić boisko. Jego zmiennik, Gonzalo Higuain, niemal w 2 minuty po wejściu na plac gry dobił rywali kolejnym golem, strzelając precyzyjnie w lewe okienko bramki Villara, po asyście. a jakżeby inaczej, Lionela Messiego. Ramon Diaz widząc to, co dzieje się w tym pojedynku, powoli czuł się zrozpaczony, w końcu jak można być zadowolonym przy wyniku 6:1 dla rywali. Mimo tak wysokiego rezultatu, ekipa Martino nie okazywała jakiejkolwiek litości rywalom, przede wszystkim pokazując elementy katalońskiej Tiki - Taki. Ostatnią szansą na zmniejszenie porażki był strzał Oscara Romero z rzutu wolnego, po którym najpierw pewnie zainterweniował Sergio Romero, a potem sędzia Ricci zakończył ten nierówny pojedynek. Argentyńczycy zasłużenie zwyciężyli z ekipą Paragwaju i awansowali do finału, gdzie czeka cięższa przeprawa w postaci reprezentacji Chile.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24