Szczęście po „niebieskiej” stronie
Tylko raz w tym sezonie chorzowianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę w końcówce spotkania. 7 sierpnia tego roku Ruch rywalizował w eliminacjach Ligi Europy z duńskim Esbjerg fB. Do 85. minuty było 1:1 co dawało awans zespołowi z Polski. Podopieczni Jana Kociana zaciekle się bronili raz po raz wybijając piłki z własnego pola karnego nie pokazując jednak nic w ofensywie. Wtedy to do bramki gości trafił Martin Pusić i „Niebiescy” znaleźli się poza burtą europejskich pucharów. Po zdobytej bramce Esbjerg cofnął się na własną połowę, a Ruch ruszył do rozpaczliwych ataków. Rzut rożny w ostatnich sekundach spotkania, Filip Starzyński dośrodkowuje na krótki słupek, Marcin Kuś przedłuża dogranie, a akcję zamyka Łukasz Surma pakując piłkę do siatki. Na trybunach szok i niedowierzanie, a grupa fanów Ruchu oraz zawodnicy na boisku szaleją z radości. Sędzia zaraz po strzelonym golu zakończył spotkanie. Ruch zagrał w kolejnej fazie rozgrywek kosztem faworytów z Esbjerga. Niestety dla „Niebieskich”, jak miało się później okazać, limit szczęścia niemal w całości został wyczerpany w tym jednym spotkaniu.
Nic dwa razy się nie zdarza
W kolejnej rundzie Ruch Chorzów musiał udać się na Ukrainę, gdzie miał rywalizować z Metalistem Charków. Spotkanie to, ze względu na napiętą sytuację na wschodzie kraju, odbyło się w Kijowie. Po bezbramkowym remisie na stadionie w Gliwicach, kibice Ruchu byli pełni nadziei. W końcu z Esbjergiem również padł remis 0:0 w pierwszym spotkaniu, więc scenariusz z poprzedniej rundy mógł się powtórzyć. O ile na Górnym Śląsku Ruch zdecydowanie przeważał, o tyle na Ukrainie przez całe spotkanie nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Jednak przez 90 minut żadnemu z zespołów nie udało się zdobyć gola i o rozstrzygnięciu miała zdecydować dogrywka. „Niebiescy” mieli świadomość tego, że jedna akcja, na przykład taka jak w ostatnich sekundach z Esbjergiem, może otworzyć im bramy europejskiego raju. Niestety w 105. minucie bramkarz Ruchu Krzysztof Kamiński brutalnie sfaulował jednego z rywali, a sędzia wskazał na rzut karny. W bramce chorzowian musiał stanąć młody Kamil Lech, który przegrał pojedynek z Cleitonem Xavierem. Ruch przegrał i nie spełnił marzeń o grze w Lidze Europy.
Tracone punkty w lidze
W ekstraklasie jako pierwsza z rozluźnienia chorzowskiej formacji defensywnej w końcówkach spotkania skorzystała krakowska Wisła. W drugiej połowie meczu 4. kolejki „Niebieskim” prowadzenie zapewnił debiutanckim trafieniem sprowadzony w letnim okienku transferowym Michał Efir - było 2:1. Jednak w 83. minucie Paweł Brożek doprowadził do remisu 2:2 i tak też zakończyło się to spotkanie.
W przerwie pomiędzy spotkaniami z Metalistem Charków Ruch zmierzył się, po raz pierwszy w tym sezonie na Cichej, z drużyną Lecha Poznań. Przez cały mecz utrzymywał się bezbrakowy remis, lecz w 87. minucie Lech stanął przed szansą zdobycia bramki z rzutu karnego. Jego wykonawcą był Marcin Kamiński jednak jego strzał obronił również Kamiński, lecz Krzysztof. W spotkaniu z Lechem „Niebiescy” mogli dopisać sobie jedno „oczko” i mogli być z tego powodu zadowoleni, jednak w kolejnych spotkaniach remisy w Chorzowie traktowano z ogromnym niedosytem.
W ostatnim dniu sierpnia tego roku Ruch mierzył się w Gdańsku z Lechią. Takich meczów fani polskiej ligi chcieliby oglądać jak najwięcej. W 81. minucie do remisu 2:2 doprowadził Antonio Colak, lecz już minutę później Eduards Visnakovs zapewnił Ruchowi ponowne prowadzenie. Jego bramka nie dała jednak zwycięstwa drużynie Jana Kociana, gdyż w 89. minucie po golu Kevina Friesenbichlera na tablicy wyników widniały już trzy bramki przy nazwach obu drużyn. Ruch wracał więc z długiej podróży Kijów – Gdańsk – Chorzów z jednym punktem i brakiem awansu do Ligi Europy.
Po przerwie na mecze reprezentacji Ruch znów udał się na północ, tym razem do Szczecina na mecz z Pogonią. Po strzelonym golu w pierwszej połowie autorstwa Grzegorza Kuświka chorzowianie prowadzili przez niemal całe spotkanie, a Pogoń w tym czasie biła głową w mur. I wtedy nadeszła 92. minuta, kiedy to piłka po dośrodkowaniu w pole karne odnalazła niepilnowanego Macieja Dąbrowskiego, a ten umieścił ją w bramce obok bezradnego Kamińskiego. Ruch po raz drugi z rzędu stracił trzy punkty w ostatnich minutach.
Nic straconego
W kolejnej kolejce do Chorzowa przyjedzie GKS Bełchatów. Ruch w tym meczu na pewno będzie musiał sobie radzić bez swojego kapitana i dyrygenta formacji defensywnej Marcina Malinowskiego, który w spotkaniu z Pogonią otrzymał czwartą żółtą kartkę. Czy jego brak znów zemści się w końcówce spotkania? Po ośmiu kolejkach „Niebieskim” udało się zdobyć siedem punktów i zajmują 14. miejsce w tabeli. Jednak spójrzmy 365 dni wstecz, kiedy to w sezonie 2013/14 Ruch po ośmiu kolejkach również miał na koncie siedem punktów i był w tabeli przedostatni. Sezon zakończył zaś na trzecim miejscu. Zawodnicy spod znaku niebieskiej „eRki” nie powinni więc płakać za straconymi punktami i jak najprędzej zakasać rękawy do dalszej pracy. W końcu przecież Ruch w lidze nie przegrał już od pięciu spotkań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?