Dobrze, że Przemek Tytoń będzie bronił w meczu z Czechami...

Janusz Woźniak / Dziennik Bałtycki
Jak Polska długa i szeroka, trwa dyskusja, kto powinien stanąć w bramce reprezentacji Polski w meczu z Czechami. Jeszcze kilka dni temu tak postawione pytanie byłoby nieomal obrazoburcze. Wojciech Szczęsny jest nr. 1 w polskiej bramce - taką decyzję ogłosił Smuda już dawno.

Tymczasem Szczęsny wytrzymał na Euro tylko 69 minut pierwszego meczu z Grekami, kiedy to po faulu dającym rywalom rzut karny został ukarany czerwoną kartką. Wcześniej wpuścił bramkę, która nie wystawia mu najlepszego świadectwa. Na pechu, nieszczęściu, frajerstwie - niepotrzebne skreślić - Szczęsnego skorzystał Przemysław Tytoń.

Wszedł do bramki. Status bohatera premiery Euro 2012 załatwił sobie, broniąc rzut karny, a przeciwko Rosji pokazał, że jest bramkarzem, na którego trener i koledzy z drużyny mogą liczyć. Pewnie zachowywał się w trudniejszych momentach, emanował spokojem i bez wątpienia dołożył swoją cegiełkę do remisu 1:1. Wpuszczona bramka absolutnie nie obciąża jego konta i jeżeli może mieć o coś pretensje do losu, to o to, że nie miał jeszcze 2-3 okazji do dobrych interwencji.

Selekcjoner Franciszek Smuda cały czas utrzymuje, że hierarchia bramkarzy w jego kadrze nie uległa zmianie. Wprawdzie próbował nieco rozmyć odpowiedzialność, dodając, że decyzje o tym, kto stanie w sobotę w bramce, podejmie trener bramkarzy Jacek Kazimierski. Ten zbywał dziennikarzy, mówiąc, że obaj to dobrzy i równi sobie klasą bramkarze. Trudno jednak przypuszczać, że obsada tej jakże ważnej pozycji na boisku odbyła się bez udziału Smudy.

Bo rzeczywiście tak bywa, że pierwszy bramkarz wraca do gry - kiedy jest to już możliwe - i rezerwowy musi się z tym pogodzić. Ale tak bywa, kiedy tego pierwszego i rezerwowego dzieli wyraźna różnica doświadczeń, wieku czy wreszcie zasług dla reprezentacji. Tymczasem w przypadku obu naszych bramkarzy takiej zależności nie ma. Owszem, Szczęsny gra w znacznie lepszym klubie i lidze, z Arsenalem Londyn zdążył już wielokrotnie wystąpić w Lidze Mistrzów, ale przecież holenderski PSV Eindhoven to nie jest zaścianek europejskiego futbolu.

Reprezentacja Smudy, chociaż budowana od ponad dwóch lat, ma za sobą tak naprawdę dwa mecze o wysoką stawkę. Oba rozegrane na Euro. I kto ma wówczas więcej zasług w tym, że nadal liczymy się w grze o ćwierćfinał mistrzostw Europy? Na pewno Przemysław Tytoń!
To, co obu naszych bramkarzy różni, to na pewno charakter i medialność. Szczęsny, czasem nawet na siłę, stara się być kontrowersyjny, chce błyszczeć, a dziennikarze to lubią. Do tego gra w reklamie Pepsi.

Tytoń to bramkarz skromny, stonowany, ale też zaimponował mi, kiedy przed mistrzostwami, zapytany, czy godzi się z pozycją rezerwowego, odparł, że nie, pracuje po to, aby bronić w reprezentacji i w trakcie mistrzostw mogą zdarzyć się różne sytuacje. Tu był po prostu przewidujący.

A zatem Tytoń w bramce przeciwko Czechom. Dobrze się stało, że to właśnie na niego postawił Smuda. Mam takie wrażenie, że Przemysław Tytoń jest w grze bardziej po prostu przewidywalny. Także - co najważniejsze - dla własnych obrońców. Lepiej od Wojciecha Szczęsnego prezentuje się w grze na przedpolu. Gwarantuje spokój w polu karnym, który udziela się także defensorom.

Tytoń to spokój i obliczalność. Ten bramkarz jest przeciwieństwem Szczęsnego. Mówi się wprawdzie, że bramkarz powinien być trochę szalony, by skutecznie wykonywać swoją robotę i deprymować napastników przeciwnika. Takie cechy ma Szczęsny. Problem w tym, czy tego "trochę" nie jest zbyt wiele. Tytoń broni pewnie, choć bez ekstrawagancji. I właśnie ta pewność jest teraz naszym piłkarzom bardzo potrzebna.

Dziennik Bałtycki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24