Tymczasem Szczęsny wytrzymał na Euro tylko 69 minut pierwszego meczu z Grekami, kiedy to po faulu dającym rywalom rzut karny został ukarany czerwoną kartką. Wcześniej wpuścił bramkę, która nie wystawia mu najlepszego świadectwa. Na pechu, nieszczęściu, frajerstwie - niepotrzebne skreślić - Szczęsnego skorzystał Przemysław Tytoń.
Wszedł do bramki. Status bohatera premiery Euro 2012 załatwił sobie, broniąc rzut karny, a przeciwko Rosji pokazał, że jest bramkarzem, na którego trener i koledzy z drużyny mogą liczyć. Pewnie zachowywał się w trudniejszych momentach, emanował spokojem i bez wątpienia dołożył swoją cegiełkę do remisu 1:1. Wpuszczona bramka absolutnie nie obciąża jego konta i jeżeli może mieć o coś pretensje do losu, to o to, że nie miał jeszcze 2-3 okazji do dobrych interwencji.
Selekcjoner Franciszek Smuda cały czas utrzymuje, że hierarchia bramkarzy w jego kadrze nie uległa zmianie. Wprawdzie próbował nieco rozmyć odpowiedzialność, dodając, że decyzje o tym, kto stanie w sobotę w bramce, podejmie trener bramkarzy Jacek Kazimierski. Ten zbywał dziennikarzy, mówiąc, że obaj to dobrzy i równi sobie klasą bramkarze. Trudno jednak przypuszczać, że obsada tej jakże ważnej pozycji na boisku odbyła się bez udziału Smudy.
Bo rzeczywiście tak bywa, że pierwszy bramkarz wraca do gry - kiedy jest to już możliwe - i rezerwowy musi się z tym pogodzić. Ale tak bywa, kiedy tego pierwszego i rezerwowego dzieli wyraźna różnica doświadczeń, wieku czy wreszcie zasług dla reprezentacji. Tymczasem w przypadku obu naszych bramkarzy takiej zależności nie ma. Owszem, Szczęsny gra w znacznie lepszym klubie i lidze, z Arsenalem Londyn zdążył już wielokrotnie wystąpić w Lidze Mistrzów, ale przecież holenderski PSV Eindhoven to nie jest zaścianek europejskiego futbolu.
Reprezentacja Smudy, chociaż budowana od ponad dwóch lat, ma za sobą tak naprawdę dwa mecze o wysoką stawkę. Oba rozegrane na Euro. I kto ma wówczas więcej zasług w tym, że nadal liczymy się w grze o ćwierćfinał mistrzostw Europy? Na pewno Przemysław Tytoń!
To, co obu naszych bramkarzy różni, to na pewno charakter i medialność. Szczęsny, czasem nawet na siłę, stara się być kontrowersyjny, chce błyszczeć, a dziennikarze to lubią. Do tego gra w reklamie Pepsi.
Tytoń to bramkarz skromny, stonowany, ale też zaimponował mi, kiedy przed mistrzostwami, zapytany, czy godzi się z pozycją rezerwowego, odparł, że nie, pracuje po to, aby bronić w reprezentacji i w trakcie mistrzostw mogą zdarzyć się różne sytuacje. Tu był po prostu przewidujący.
A zatem Tytoń w bramce przeciwko Czechom. Dobrze się stało, że to właśnie na niego postawił Smuda. Mam takie wrażenie, że Przemysław Tytoń jest w grze bardziej po prostu przewidywalny. Także - co najważniejsze - dla własnych obrońców. Lepiej od Wojciecha Szczęsnego prezentuje się w grze na przedpolu. Gwarantuje spokój w polu karnym, który udziela się także defensorom.
Tytoń to spokój i obliczalność. Ten bramkarz jest przeciwieństwem Szczęsnego. Mówi się wprawdzie, że bramkarz powinien być trochę szalony, by skutecznie wykonywać swoją robotę i deprymować napastników przeciwnika. Takie cechy ma Szczęsny. Problem w tym, czy tego "trochę" nie jest zbyt wiele. Tytoń broni pewnie, choć bez ekstrawagancji. I właśnie ta pewność jest teraz naszym piłkarzom bardzo potrzebna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?