Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpieczny remis we Wrocławiu. Śląsk i Pogoń nadal bez przełamania [RELACJA, ZDJĘCIA]

psz, Jakub Guder/Gazeta Wrocławska
Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin 0:0
Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin 0:0 Tomasz Hołod / Polska Press
W meczu 17. kolejki Ekstraklasy, kibice zgromadzeni na stadionie we Wrocławiu nie zobaczyli bramek. Miejscowy Śląsk zremisował z Pogonią Szczecin, co oznacza, że oba zespoły przedłużyły swoje serie bez zwycięstwa.

Wszystkich, którzy w sobotni, zimny wieczór jednak zdecydowali się przyjść na mecz Śląska Wrocław z Pogonią Szczecin przywitała dramatyczna frekwencja (5628 widzów). Nie byliśmy jednak tym zaskoczeni - pogoda, ale przede wszystkim aktualna forma wrocławian nie zachęcają do oglądania spotkań WKS-u na żywo.

Od razu zaznaczmy, że nie było to wielkie widowisko. Łatwo dało się zauważyć, że obie drużyny są ostatnio w kryzysie. Na dodatek Pogoń przystąpiła do spotkania bez swojego najlepszego snajpera Łukasz Zwolińskiego, a to grajek - jak na naszą ligę - robiący różnicę.

Śląsk starał się od początku przejąć inicjatywę, a przynajmniej dłużej utrzymywać się przy piłce i rozgrywać akcje po ziemi. Cały czas brakowało błysku, pomysłu, ostatniego dogrania, wyjście na pozycje no i skutecznego napastnika. Klarownych okazji zresztą nie potrafiła stworzyć też Pogoń. Po pół godziny gry warto wspomnieć chyba tylko próbę Marcina Listkowskiego z dystansu, którą na raty wyłapał Pawełek oraz uderzenie prosto w bramkarza Flavio.

Gospodarze najbliżej strzelania bramki były w 32. minucie, kiedy to Tomasz Hołota trafił w słupek, a kolejne dobitki Celebana i Jacka Kiełba zostały w jakiś sposób wybite. Jak to nie wpadło? Nie mamy pojęcia.

Na początku drugiej połowy do dobrej okazji strzeleckiej doszedł Famil Dankowski. Dobrze wypatrzył go Tom Hateley, miękko wrzucił mu piłkę na głowę, ale Danek minimalnie się pomylił. W 62. minucie Flavio wyłożył na szesnasty metr piłkę Pawłowi Zielińskiemu. Ten nie miał nikogo wokół siebie, ale mimo tego zdecydował się na uderzenie z pierwszej piłki. Efekt był łatwy do przewidzenia...

Nie niespełna 20 minut przed końcem Tadeusz Pawłowski i Czesław Michniewicz postanowili wzmocnić siłę ataku w swoich drużynach. Najpierw za zmęczonego (i znów nieskutecznego) Jacka Kiełba wszedł Kamil Biliński, a kilka chwil później na placu boju pojawił się Władimir Dwaliszwili. Pierwszy okazję na gola miał "Bila", do którego w 72. minucie trafiła piłka w polu karnym. Wydawało się, że zrobić trzeba niewiele, by trafić do siatki, jednak strzał wrocławskiego snajpera okazał się za słaby i Jakub Słowik złapał piłkę.

Pogoń się odgryzała. Czujny jednak był Mariusz Pawełek, któremu żadna piłka nie wypadła z rąk, dość pewnie wychodził do bezpańskich zagrać, a gdy już miał bronić strzały, to też sobie radził. No ale Portowcy nie zmuszali go też do jakiegoś wielkiego wysiłku.

Im bliżej było końca meczu, tym więcej determinacji wykazywał WKS. To jednak Pogoń miała dwie świetne okazje, by wyjść na prowadzenie. Najpierw pierwszy błąd popełnił Pawełek, piłka poszybowała na Dwaliszwilego, ale Gruzin nie był wstanie doskoczyć i skierować ją do pustej bramki. Chwilę później ten sam napastnik Pogoni wyszedł z kontrą, miał przed sobą tylko jednego obrońcę, ale z boku aż dwóch kolegów - czyli akcja trzech na jednego. Piłkarz ze Szczecina jednak się przewrócił. Faulu nie było.

Do końca obie drużyny walczyły o komplet punktów, ale żadna ze stron nie przechyliła szali na swoją korzyść. W związku z tym Pogoń zaliczyła szósty z rzędu mecz bez zwycięstwa. Dla Śląska ta liczba urosła już do dziewięciu.

Gazeta Wrocławska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24