Kamil Kiereś (GKS Bełchatów): Z perspektywy mojej osoby, na cztery kolejki przed końcem rozgrywek najlepiej byłoby nie wracać do GKS-u i nie brać na siebie tego ciężaru. Jednak po dwóch miesiącach odpoczynku i namowach działaczy podjąłbym się próbę ratowania. Po namyśle uznałem, że to będzie możliwe, żeby przy pewnych ruchach dotrzeć do piłkarzy. I się udało. Wprawdzie nie zdobyliśmy 9, a 4 punkty. Szkoda tej straconej bramki, bo w piątek bilibyśmy się o utrzymanie w Łęcznej. Gol na 2:2 zamyka nasz rozdział w ekstraklasie. Mecz w Łęcznej będzie miał wymiar statystyczny. Stawka będzie towarzyska. Tak jak mówię, wygodniej byłoby nie wracać, ale jestem tutaj i jako trener muszę przyjąć na klatę to, że drużyna spada. Nie wiem co będzie dalej. Oby ten klub nie przepadł w otchłani pierwszoligowej.
Miałem do drużyny mnóstwo pretensji o pierwsza połowę. Na boisku nie widziałem drużyny, która walczy o życie i jest zdeterminowania. Z powodu braki realizacji naszych założeń, straciliśmy bramkę na własne życzenie. Po przerwie graliśmy tak jak chcieliśmy. Dobry sygnał dała szybko zdobyta bramka na 1:1. Potem zdecydowałem się na grę trójką obrońców i to dało pozytywny skutek. Był 2:1 i euforia. Z ławki już czuło się mecz z Łęczną. Niestety moment nieuwagi i było po wszystkim.
źródło: Korona Kielce
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?