Mecz życia Piecha. Strzelił cztery gole Ruchowi i podtrzymał nadzieje GKS na utrzymanie

Grzegorz Ignatowski
Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:4
Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:4 ARKADIUSZ GOLA/POLSKA PRESS
W ostatnim meczu 34. kolejki T-Mobile Ekstraklasy GKS Bełchatów przerwał złą passę i pokonał w Chorzowie miejscowy Ruch 4:2. Aż cztery gole w tym spotkaniu strzelił Arkadiusz Piech.

Bełchatów podszedł do tego meczu z nowymi pokładami ambicji. Wyzwoliła je zmiana trenera - Kamil Kiereś powrócił na stanowisko szkoleniowca, zajmując miejsce Marka Zuba, który zastąpił wcześniej... Kamila Kieresia. Jednak na boisku początkowo nie było widać większych zmian, poza faktem, że skład Bełchatowa znacznie różnił się od tego, jaki wystawił trener Zub w poprzednim meczu. Mało tego, Ruch mógł już w 6. minucie objąć prowadzenie. Przed szansą na zdobycie gola stanął Filip Starzyński, który wykonywał rzut wolny z odległości około 20 metrów, ale piłka po jego strzale trafiła w jednego z obrońców stojących w murze.

Potem do głosu doszedł GKS. W 28. minucie Michał Mak dośrodkował z lewego skrzydła do Arkadiusza Piecha. Były piłkarz Ruchu dość nietypowo przyjął piłkę, kopiąc ją wysoko w powietrze, ale po chwili potężnie uderzył spadającą futbolówkę w kierunku bramki i Matus Putnocky musiał skapitulować.

"Niebiescy" mogli szybko strzelić wyrównującą bramkę. W 37. minucie bliski zdobycia gola był Michał Helik, ale ku jego nieszczęściu piłka ostatecznie odbiła się od słupka. Helik nie rezygnował i w drugiej połowie w końcu dopiął swego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marka Zieńczuka w 58. minucie obrońca chorzowian wyskoczył najwyżej i precyzyjnym strzałem głową skierował piłkę do siatki.

Radość podopiecznych trenera Waldemara Fornalika nie trwała długo. Zaledwie pięć minut później Adrian Mójta popisał się doskonałym dośrodkowaniem z lewego skrzydła do Arkadiusza Piecha. Ten miał wystarczająco dużo miejsca by przyjąć piłkę i spokojnie skierować ją do siatki między nogami Putnocky'ego. Siedem minut później Piech po raz kolejny uwolnił się spod opieki chorzowskich defensorów i w sytuacji jeden na jednego oddał strzał nie do obrony dla golkipera Ruchu.

Dwubramkowa przewaga sprawiła, że "Brunatni" nieco się rozluźnili, co "Niebiescy" natychmiast wykorzystali. Wszystko zaczęło się od dośrodkowania Marka Zieńczuka, który tego dnia był najgroźniejszym zawodnikiem Ruchu. Popularny "Zieniu" nie zastanawiał się do kogo podaje, posłał zwyczajnie płaską piłkę w kierunku piątego metra, mając nadzieje, że ktoś przetnie podanie i wpakuje piłkę do siatki. I tak właśnie się stało, tyle że nie zrobił tego żaden zawodnik gospodarzy, a obrońca gości - Paweł Baranowski.

W końcówce Ruch rzucił się do ataku i pod bramką Emilijusa Zubasa kilka razy robiło się bardzo gorąco. Jednak chorzowianie nieco zapominali przy tym o obronie. Goście mieli kilka znakomitych szans na kontrę, ale w decydującym momencie zawsze ktoś podejmował złą decyzję. Tak było do 93. minuty. Wówczas Michał Mak przedarł się lewym skrzydłem, następnie znalazł lepiej ustawionego Piecha, a ten z zimną krwią strzelił czwartą bramkę w tym meczu i ustalił wynik spotkania na 4:2.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24