Podbeskidzie nie odczarowało własnego stadionu, Jagiellonia przerwała serię porażek [RELACJA, ZDJĘCIA]

Przemysław Drewniak
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Jagiellonia Białystok
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Jagiellonia Białystok Jacek Drost / Polska Press
W ostatnim spotkaniu 14. kolejki Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała podzieliło się punktami z Jagiellonią. Goście objęli prowadzenie, ale nie udało im się dowieść korzystnego wyniku. "Górale" wciąż pozostają bez ligowego zwycięstwa na własnym stadionie.

Podbeskidzie przystąpiło do poniedziałkowego meczu z chęcią przełamania niemocy na własnym boisku. „Górale” przekonywali, że przeciwko będącej w kryzysie Jagiellonii w końcu sięgną po trzy punkty, ale wbrew zapowiedziom rozpoczęli spotkanie bardzo spokojnie i łatwo pozwolili narzucić białostoczanom swój sposób gry. A ten był bardzo prosty – podopieczni Michała Probierza głęboko się cofali i zmuszali gospodarzy do gry atakiem pozycyjnym, a sami próbowali zaskoczyć ich szybkimi akcjami.

Taka taktyka już po 25 minutach powinna przynieść Jagiellonii dwubramkowe prowadzenie. Osłabieni brakiem Piotra Grzelczaka i Fiodora Cernycha goście grali jednak bez nominalnego napastnika, a zastępujący ich Karol Świderski fatalnie zachował się w dwóch sytuacjach sam na sam z Emilijusem Zubasem, w których nawet nie zmusił Litwina do zbyt trudnych interwencji. Defensywa Podbeskidzia popełniała jednak kolejne błędy, a Świderski w myśl powiedzenia „do trzech razy sztuka” nie dał za wygraną. W 32. minucie akcję Jagiellonii ze środka boiska napędził Rafał Grzyb, a na lewej stronie piłkę przejął były zawodnik bielszczan, Piotr Tomasik, który idealnym podaniem obsłużył w polu karnym Świderskiego. 18-latek wpakował piłkę do bramki z bliskiej odległości.

Podbeskidzie pod wodzą Roberta Podolińskiego notowało serię czterech meczów bez porażki, ale w spotkaniu z Jagiellonią długo nie miało żadnego pomysłu na to, jak zaskoczyć rywali. Gospodarze grali chaotycznie, zbyt wolno i niedokładnie, a przed przerwą celny strzał oddali po jedynej składnej akcji, zakończonej główką Koheiego Kato. Bartłomiej Drągowski nie miał jednak większych kłopotów z odbiciem piłki.

Po zmianie stron „Górale” z nieco większym animuszem ruszyli do ataku. Już w 50. minucie przed świetną szansą stanął Robert Demjan. Słowak najwięcej bramek w Ekstraklasie strzelił właśnie Jagiellonii, ale tym razem po jego strzale z około dziesięciu metrów znakomicie interweniował Bartłomiej Drągowski. W akcjach gospodarzy często brakowało precyzji i ostatniego podania, ale goście pozwalali im na coraz więcej, co w 70. wykorzystał Adam Mójta. Lewy obrońca Podbeskidzia, przy biernej postawie Grzyba i Sebastiana Madery, wszedł lewą stroną w pole karne i mocnym strzałem tuż przy słupku wyrównał stan meczu.

W końcówce obie drużyny dążyły do strzelenia decydującego gola. Jagiellonia próbowała szczęścia za sprawą strzałów z dystansu Jacka Góralskiego, Przemysława Frankowskiego czy Karola Mackiewicza, ale Zubas musiał interweniować tylko po próbie tego ostatniego. Swój patent na białostoczan chciał z kolei potwierdzić Demjan – tego dnia Słowak nie potrafił jednak pokonać pewnie broniącego Drągowskiego, a po podaniu Jakuba Kowalskiego z bliskiej odległości nie trafił w piłkę.

Mecz w Bielsku-Białej zakończył się sprawiedliwym remisem, bo tego wieczoru obie drużyny zrobiły zbyt mało, by zgarnąć komplet punktów. Tym samym Podbeskidzie wciąż pozostaje jedynym zespołem Ekstraklasy bez zwycięstwa u siebie, a Jagiellonia nie potrafi wygrać piątego z rzędu ligowego spotkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24