Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Boguski katem Lecha. "Kolejorz" nie sprostał Wiśle (ZDJĘCIA)

Jakub Podsiadło
Wisła Kraków - Lech Poznań
Wisła Kraków - Lech Poznań Anna Kaczmarz / Polska Press
Wisła Kraków pokonała Lecha Poznań 2:0 w 3. kolejce Ekstraklasy. Mistrzów Polski pogrążył dzisiaj Rafał Boguski, który trafił do siatki w 7. minucie i doliczonym czasie gry.

Kazimierz Moskal może nie jest zbyt ruchliwy, ale na pewno sprawiedliwy. Wystarczyły dwa przeciętne, żeby nie powiedzieć słabe mecze Denisa Popovicia i Tomasza Cywki, żeby obaj wylądowali na ławce rezerwowych. Powrót Wilde-Donalda Guerriera na lewe skrzydło był dla Wisły jak elektrowstrząsy - Haitańczyk przewyższa Cywkę szybkością i w sobotę notorycznie znęcał się nad Kebbą Ceesayem. Podobnie z Rafaelem Crivellaro, który w końcu nie musiał zapychać dziur na skrzydle i wystąpił na "dziesiątce", zaraz za plecami Pawła Brożka. Nie miał bezpośredniego udziału w jedynej krakowskiej bramce tego wieczoru, jednak był na tyle ruchliwy i dokładny przy serwowaniu piłek, że casting na ofensywnego pomocnika na mecz z Legią można zakończyć z czystym sumieniem.

Jego vis a vis, Maciej Skorża, po odejściu z Wisły nigdy nie miał w Krakowie z górki. Jego Legii Warszawa raz przydarzył się tu czterobramkowy łomot, oczywiście autorstwa mistrzowskiej drużyny "Białej Gwiazdy" pod wodzą Roberta Maaskanta. W sobotę szkoleniowiec "Kolejorza" wyraźnie odciął się od nauk Henninga Berga i na skład, który dopiero co skompromitował się z FC Basel, naniósł tylko dwie poprawki. Zdaje się, że zapomniał o tej najważniejszej, zostawiając na boisku Tamasa Kadara. Była dopiero siódma minuta, gdy Madziar obejrzał się w jedną stronę, a potem w drugą i stracił z oczu piłkę po odegraniu Pawła Brożka do Rafała Boguskiego. "Dziki" potrzebował dwóch strzałów, żeby pokonać Jasmina Buricia - w końcu wbił piłkę do bramki mistrzów Polski. Prawdziwa "Kadarstrofa", jak mogliśmy przeczytać w gazetach po starciu lechitów ze Szwajcarami.

O mankamentach poznańskiej obrony powiedziano już chyba wszystko, dlatego nie warto dalej znęcać się na Kadarem i spółką. Ofensywa nie była tak efektowna i efektywna, jak w końcówce ubiegłego sezonu albo na początku obecnego. Nie znaczy to jednak, że "Kolejorz" dał się kompletnie stłamsić wiślakom. Atakował, i to jak! Do składu wrócił Gergő Lovrencsics i chciał szybko spłacić dług wdzięczności. Jego strzał z 18. minuty odbił świetnie dysponowany dzisiaj Radosław Cierzniak. Chwilę później poprawiał Marcin Kamiński, który skorzystał z perfekcyjnie dokręconej piłki Barry'ego Douglasa z rzutu rożnego - znowu Cierzniak! Zapachniało typowym scenariuszem z wiosny i meczu z Górnikiem - szybka bramka Wisły w mgnieniu oka odrobiona przez rywali, a potem walenie głową w mur do samego końca meczu. Dobrze wiedzieli o tym Paweł Brożek i Rafał Boguski - obaj skonstruowali kontratak, który skończyłby się bramką, gdyby nie blokada jednego z powracającyh stoperów Lecha. Jeszcze tylko jeden jedyny błąd Richarda Guzmisca pozwolił Denisowi Thomalli na uderzenie czubkiem buta bez większej historii i mogliśmy schodzić na przerwę.

Thomalla okrutnie męczył się pod bramką Wisły i zapłacił za to zmianą zaraz po zmianie stron. A reszta piłkarzy "Kolejorza"? Szymon Pawłowski dał Alanowi Urydze założyć sobie siatkę, ale gdybyśmy oceniali postawę mistrzów Polski tylko na tej podstawie, minęlibyśmy się z prawną. Trzeba zacząć od Rafaela Crivellaro - w 51. minucie Brazylijczyk tylko przeczołgał się po murawie po rozczarowującym pudle. Teraz reflektory na Lecha - zaczął Kaspar Hamalainen, z ostrego kąta sprawdzając refleks Cierzniaka. Piłka prześlizgnęła się po rękawicy golkipera "Białej Gwiazdy" i minęła słupek, a zaraz potem sam bramkarz sięgnął nogą groźnej próby Douglasa. Pod 60. minutą zapisaliśmy strzał Wilde-Donalda Guerriera... w boczną siatkę. Jak najbardziej w jego stylu. Dziesięć minut później bliski szczęścia po dośrodkowaniu był Kasper Hamalainen - Fin nawet nie celował w piłkę zagraną przez Douglasa. Futbolówka sama spadła mu w okolice barku, odbiła się i pofrunęła nad poprzeczką. Po tym, jak Cierzniak wybronił jego arcygroźną główkę z 80. minuty, mógł tylko rozłożyć ręce, a poznaniacy pogodzić się ze stratą punktów. Dobił ich Rafał Boguski - prawie wszyscy lechici byli na połowie Wisły w poszukiwaniu wyrównującego gola, gdy Maciej Jankowski wyłuskał piłkę spod linii bocznej i wyłożył "Dzikiemu" na drugiego gola w samej końcówce meczu.

Trener Moskal obiecywał agresywną Wisłę i taką zobaczyliśmy. Jović, Boguski, Burliga i Guzmics - wszyscy wywiązali się ze swoich zadań na piątkę. Szkoleniowiec spełnił także inną obietnicę - obietnicę, że "Biała Gwiazda" będzie grała ładnie. Tak było - wiślacy pokazali, że można czarować pod polem karnym rywali nawet bez Štilicia. Moskal opowiadał także o skutecznej Wiśle i tylko ten element dzisiaj był prawie do niczego. Krakowianie mieli okazje, które powinny zakończyć się kolejnymi bramkami. Nie chcemy wyobrażać sobie, co by było, gdyby Lech odrobił straty tak błyskawicznie, jak całkiem niedawno Górnik albo Cracovia. Próbowali prawie wszyscy - Hamalainen, Lovrencsics, Thomalla i zmiennik Marcin Robak, który w drugiej połowie w ogóle nie poprawił siły ognia "Kolejorza". Kolejna klęska Macieja Skorży pod Wawelem nie przejdzie do historii, jak pamiętne 0:4 z Legią, ale na pewno zmusi go do zmian przed rewanżem w Bazylei. I przed resztą sezonu, w który mistrzowie Polski weszli bardzo przeciętnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24