Dziesięć głębokich wdechów i piszemy. Kazimierz Moskal powinien dorabiać po godzinach jako reżyser horrorów - jego Wisła znowu zafundowała swoim fanom nerwową końcowkę, a w ostatniej akcji meczu mogła nawet stracić gola po przewrotce Koniecznego. Jak na ironię, sama gra nie porywała - dużo fizycznej walki popsuło widowisko, podratowane trochę przez aż cztery gole. To wszystko z naszej strony, serdecznie dziękujemy za śledzenie naszej relacji. Miłego weekendu!