Kto by się tego spodziewał? Dobry początek drugiej połowy w wykonaniu Wisły obróciła wniwecz dość niespodziewana bramka Michała Pazdana. Potem było już tylko gorzej - nie pomógł nawet mobilny Guerrier i wypoczęty duet Stępiński-Sarki. Do końcowego gwizdka poszło już według znanego scenariusza - bicie głową w mur nieporadnymi kontrami i decydująca bramka, tyle, że ze strony rywali. Może się okazać, że przegrana z ambitną "Jagą" postawiła krzyżyk na Franciszku Smudzie. To wszystko z Krakowa - dziękujemy za śledzenie naszej relacji!