Jerzy Dudek: Nie czuję się legendą

Barbara Kubica
- Zawsze będę powtarzał, że nie wygranie mistrzostwa Holandii, czy Ligi Mistrzów było moim największym sukcesem, ale to, że wyrwałem się z kopalni - opowiada nam o początkach swojej kariery Jerzy Dudek.

Jerzy Dudek jest już na Śląsku legendą?
Nie czuję się tak absolutnie. Wiem co osiągnąłem, i to nie jest tak, że nie znam swojej wartości. Przez 22 lata mieszkałem na osiedlu w Szczygłowicach. Pamiętam doskonale, jak się czułem, kiedy pod blok obok do rodziny przyjeżdżał Józek Dankowski, który grał wtedy w Górniku Zabrze. My, jako małe łebki, siedzieliśmy na krawężniku, tylko po to, żeby zobaczyć, jak podjeżdża swoją białą ładą pod blok. Teraz mogę sobie wyobrazić, jak czują się dzieciaki, które widzą mnie przechadzającego się po rybnickim rynku. Ale mam do tego duży dystans. Przeszedłeś całą drogę - od blokowiska, na sam szczyt.

To powód by czuć się najlepszą wizytówką regionu? Bo teraz miasta się licytują... U nas Jurek Dudek ma dom, a u nas się urodził.
Jestem dumny z tego, że ludzie w takich kategoriach mnie postrzegają. Jest potrzeba, by mieć kogoś w regionie, kto da przykład, pokaże, że coś można osiągnąć. U mnie autorytetem był nauczyciel w-f i to mi wystarczało. Jeśli taką rolę dla mnie widzą ludzie, to ja mogę budować dom jeszcze w kilku miastach.

Rybnik też się chwali, że masz w tym mieście dom…
Kupiłem go w 1998. Co roku w czasie wakacji przemieszkiwaliśmy w Rybniku. Czasem były to dwa, czasem trzy tygodnie. Ten dom cały czas mam. Teraz przeprowadziliśmy się do Krakowa, bo tam jest międzynarodowa szkoła do której chodzi Aleksander, mój syn. Ale to tylko 104 km od Szczygłowic i Rybnika. Do rodziców na kawę mogę wpaść.

Wcześniej był Liverpool, Madryt. Dziś ciężko powrócić do Krakowa, Rybnika?
Jestem bardzo związany z tym regionem, czuje się, jakbym w ogóle tego miejsca nie opuszczał. W Rybniku czy Knurowie poza tym, że wybuduje się jakiś nowy market, to niewiele się zmienia. Rybnik znam jak własną kieszeń. Kiedyś jeździłem przecież do swojej babci do Niedobczyc. Dojeżdżałem PKS-em z Knurowa, biegłem na Plac Wolności i jako 12-letni bajtel łapałem autobus do Niedobczyc. W Ochojcu miałem drugą babcią. Od 15 lat mieszkam gdzieś indziej, czas nawet nie wiem, kiedy mi zleciał. To są moje korzenie, do których zawsze mogę wrócić. Dlatego też teraz przyszedł czas na wyhamowanie. Bo ja korzenie mam, moje dzieci nie. Kiedy patrzę na drzewo w Szczygłowicach to, wspominam, jak z niego kiedyś spadłem. Ten trzepak - to była moja pierwsza bramka. Moje dzieciaki tego nie mają.

Wrócisz kiedyś do Rybnika?
Nie wiem, jestem na takim etapie życia, że chcę wszystko zresetować, odpocząć. Poza tym, ja nie straciłem jeszcze tego głodu piłki. Zastanawiam się nad tym, czy znajdzie się klub, w którym będę mógł jeszcze zagrać, taki który spełni moje sportowe ambicje. W Polsce takiego klubu nie ma.

Za granicą?
Wiesz, na rok wyjechać za granicę też jest ciężko. Nie chciałbym znowu dzieci wyrywać z domu, po to żeby rok pograć. Czekam. Może coś się jeszcze wykreuje. Póki co odpoczywam. Mam sporo czasu na pasje. Kilka dni temu wróciłem z Mauritiusa, gdzie brałem udział w Mistrzostwach Świata Amatorów w golfie. Bo od czterech lat ta dyscyplina jest moją pasją, do której jak się okazało mam smykałkę. Zaangażowałem się też w akcję Euro 2012. Mogę odpłacać dzisiaj tym osobom, które kiedyś we mnie zainwestowały. Mam do rozdania 1200 biletów na Euro. Robota jest. Po mistrzostwach się zastanowię, co dalej.

A Jerzy Dudek, trener ligowej drużyny, nie brzmi dobrze?
Niczego nie mogę wykluczać. Butów na kołku też jeszcze ostatecznie nie zawiesiłem. Od wielu, wielu lat marzy mi się szkółka piłkarska. Ale aby to osiągnąć trzeba mieć konkretny projekt. To jest działalność charytatywna, bo nikt na tym kokosów nie zbija. Chodzi o to, by dać tym młodym ludziom szansę na przyszłość, żeby oni mieli warsztat i w przyszłości grali na równi z innymi.

Masz doświadczenia zdobyte na boiskach świata. Można je teraz wykorzystać.
Ja miałem wielkie szczęście, że przyszło mi się szkolić w innych czasach. Mieliśmy jedno boisko, ale warunki były dobre. Zainwestowałem w piłkę bardzo mocno, nawet kosztem edukacji. Nie poszedłem do Technikum Górniczego do Gliwic. Wielu moich kolegów poszło i to odbiło się na ich treningu. A ja mogłem w tym samym czasie trenować, trenować i inwestować w siebie. Teraz jest inaczej. Ludzie pracują rok, dwa, i mówią koniec. Ja też w wieku 16 lat mogłem powiedzieć, że koniec, rzucam to wszystko, bo ten bramkarz jest lepszy ode mnie i zostać w kopalni. Miałem przecież nawet etat załatwiony na Szczygłowicach, w kolumnie szybowej. Tam byli wszyscy piłkarze, którzy grali w miejscowej A-klasie. Miałbym się dobrze.

Kto cię wtedy wywiózł z dołu?
Przyszedł do mnie kiedyś prezes Concordii Knurów, Tadeusz Wiercioch, spytał czy nie chciałbym się przenieść na kopalnię Knurów i podpisać z nimi umowy. Wzięli mnie do siebie jako piątego bramkarza. Wszyscy zachodzili w łeb po co oni biorą juniora, który będzie piątym bramkarzem. To był ostatni etat, jaki kopalnia Knurów dała piłkarzowi. Zostałem oddelegowany do pracy na boisku. Rano byłem konserwatorem obiektów, podobnie jak pozostali piłkarze. Kosiliśmy trawę, zamiataliśmy chodniki. O 12 trening, i o wpół do trzeciej do domu. Zawsze będę powtarzał, że nie wygranie mistrzostwa Holandii, czy Ligi Mistrzów było moim największym sukcesem, ale to, że wyrwałem z kopalni.

Górnictwo było takie straszne?
Nie o tym marzyłem. U mnie w rodzinie wszyscy pracowali na kopalni. Pamiętam o tym i to pozwoliło mi zachować zdrowy rozsądek.

Czy to prawda, że swojego największego sportowego triumfu, czyli meczu Ligi Mistrzów z Milanem, nigdy nie oglądałeś w całości?
Wstyd przyznać, ale tak jest. Zawsze czekałem na odpowiednią okazję. Najpierw myślałem, że zobaczę go jak będzie rok po meczu, potem, że jak będzie pięć. Słyszałem wiele historii o tym meczu i chciałbym przeżyć tą historie z mojego osiedla. Chłopaki zebrali się w miejscowym pubie w naszych Szczygłowicach i razem oglądali mecz. Potem szli główną ulicą i ryczeli. Obiecałem sobie, że może będzie taki moment kiedyś, że zbierzemy tę pakę i odtworzyły tą chwile. Teraz nie chce się stresować.

Rozmawiała Barbara Kubica

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24