Podsumowanie 35. kolejki Premier League: Chelsea mistrzem, QPR i Burnley blisko spadku

Damian Wiśniewski, Mateusz Decyk
W poniedziałek skończyła się kolejna seria gier na angielskich boiskach. Chelsea zapewniła sobie tytuł mistrza Anglii, a Manchester United znów zawiódł swoich kibiców. Sprawdźcie, co jeszcze wydarzyło się w 35. kolejce Premier League.

Leicester City – Newcastle United 3:0
1:0 Ulloa
2:0 Morgan
3:0 Ulloa

Jeszcze kilka miesięcy temu tylko najbardziej niepoprawni optymiści mogli mieć złudzenia, że Leicester zdoła uratować sezon i utrzymać się w lidze. Ostatnie wyniki „Lisów” i Newcastle pozwalały mieć niemal pewność, że ci pierwsi znów będą górą. Nie inaczej. Podopieczni Nigela Pearsona z miejsca rzucili się na przeciwnika i błyskawicznie objęli prowadzenie. Przez całe spotkanie byli dużo lepsi, bardziej pewni siebie i zdeterminowani do tego, aby zgarnąć trzy punkty. Swój udział w tym wszystkim miał Marcin Wasilewski, który nie tylko zaczął spotkanie w pierwszym składzie, ale również po faulu na nim podyktowano rzut karny, który na gola zamienił Leandro Ulloa. „Sroki” kończyły to spotkanie w dziewiątkę (po dwie żółte kartki obejrzeli Williamson oraz Janmaat) i od początku poprzedniego sezonu najczęściej były karane czerwonymi kartkami (13-krotnie).

Aston Villa – Everton 3:2
1:0 Benteke
2:0 Benteke
2:1 Lukaku (k)
3:1 Cleverley
3:2 Jagielka

Aston Villa niezależna to zespół zupełnie nie groźny. To ten rodzaj teamu, który musi mieć swojego lidera. I właśnie tym zawdonikiem jest Christian Benteke, który po raz kolejny udowodnił, że jego główki są mogą przesądzić o losach każdego meczu. Zazwyczaj opierająca swoją grę na stałych fragmentach gry drużyna gospodarzy pokazała, że potrafi być groźna również w ataku pozycyjnym. Po szybkim zimnym prysznicu piłkarze Roberto Martineza próbowali jeszcze wrócić do gry, ale po rzucie karnym wyorzystanym przez Lukaku niewiele się zmieniło. To Cleverley dobił rywala. Everton, który wydawał się być drużyną wracającą na dobre tory znów zanotował porażkę w stylu bliźniaczym do tych z środka sezonu. Straty trzeba zacząć odrabiać wcześniej.

Liverpool – Queens Park Rangers 2:1
1:0 Coutinho
1:1 Fer
2:1 Gerrard

Mecz, który nie ma jakiejś większej historii. QPR robiło wszystko żeby ten mecz przegrać, ale piłkarze Rodgersa nie chcieli dać beniaminkowi tej przyjemności ot tak. Po raz kolejny problemem Liverpoolu była skuteczność, a momentami huraganowe ataki rozbijały się o mur podopiecznych Ramseya. Obraz meczu szybko ustawił nam Coutinho strzelając bramkę w swoim stylu. Wydawało się, że mecz zakończy się jednobramkowym prowadzeniem The Reds, jednak niespodziewanie bramkę po stały fragmencie gry strzelił Leroy Fer, zapowiadając nam nerwową końcówkę. Tak też się stało. Najpierw Steven Gerrard zmarnował rzut karny, później głupim faulem wykazał się Onouha i wyleciał z boiska. Ostatnie minuty upłynęły pod znakiem oblężenia Liverpoolu, w którym zrehabilitował się Gerrard. Kapitan The Reds rzadko strzela głową, ale jeśli już to musi być to gol niezwykle ważny.

Sunderland – Southamtpon 2:1
1:0 Gomez (k)
1:1 Mane
2:1 Gomez (k)

Być może wynik tego spotkania przywodzi od razu na myśl, że piłkarze Ronalda Koemana dominowali w tym meczu, a ich przewaga została rozstwoniona przez dwa głupie błędy w obronie. Nic bardziej mylnego. Sunderland się ogromną walecznością i właśnie dzięki tej cesze godnej drużyny walczącej o utrzymanie wyszarpał sobie zwycięstwo. Warto dodać, że strzały z wapna nie należały do jedynych, które gospodarze mogą zaliczyć do zagrażających bramce przeciwnika. Święci do końca atakowali niezwykle zaciekle, ale po błędzie przy bramce Mane, Pantilimon zrehabilitował się kilkoma świetnymi interwencjami. Czarne Koty wysłały głośny sygnał do swoich rywali, że o utrzymanie będą walczyć do ostatniej kolejki. Nieco komplikuje się sytuacja Southampton w ligowej tabeli, ale dzięki trudnemu terminarzowi rywali ma jeszcze szansę na wywalczenie piątego miejsca.

Swansea City – Stoke City 2:0
1:0 Montero
2:0 Ki

Niezwykle rzadko Stoke dominuje na cudzym stadionie, a mecz ze Swansea był tego potwierdzeniem. Kolejne akcje Łabędzi były wyrokiem odkładanym w czasie. Podopieczni Monka są w gazie i było to widać o pierwszego gwizdka sędziego. Na szczególną uwagę zasługuje akcja przy pierwszej bramce gospodarzy. W nietypowej dla siebie roli wystąpili Shelvey i Montero. Pierwszy dośrodkował, drugi strzelił bramkę głową. Goście wyglądali na totalnie rozbitych, ich obrona popełniała masę błędów, a sytuację bardzo często ratowała faulami taktycznymi. Taka gra skończyła się w końcu czerwoną kartką Wilsona. Wtedy Łabędzie wiedziały, że mogą przycisnąć rywala i ich obowiązkiem jest dobicie rywala. Odpowiedzialność za tę czynność wziął na siebie niezawodny Ki.

West Ham – Burnley 1:0
1:0 Noble (k)

Do przypadku Burnley świenie pasuje hasło ,,dzielność nie wystarczyła''. Kiedy Mark Noble wykorzystał jedenastkę wydawało się, że beniaminek, dla którego była to chyba ostatnia szansa na utrzymanie, rzuci się do ataku. Tak się jednak nie stało. Ta bramka komplenie podcięła skrzydła Seana Dyche. Przez całe spotkanie to West Ham dominował i właściwie tylko Heaton stoi za tym, że Burnley otrzymało minimalny wymiar kary. Młoty wciąż w grze o pierwszą dziesiątkę. Burnley chyba ostatecznie musi się pogodzić ze spadkiem do Championship.

Manchester United – West Bromwich Albion 0:1
0:1 Olsson

„Czerwone Diabły” w tym sezonie mają bardzo duże problemy z regularną grą na wysokim poziomie. Po tym, jak pokonały między innymi Tottenham, Liverpool i Manchester City, teraz zanotowały już trzecią porażkę z rzędu. O ile porażki z Chelsea i Evertonem mogły być brane pod uwagę (oczywiście ta druga dużo mniej), to strata punktów przed własną publicznością z West Bromem na pewno nie była kalkulowana. Podopieczni Louisa van Gaala mieli przewagę, utrzymywali się dłużej przy piłce, oddawali więcej strzałów, mieli nawet jedenastkę, ale nie potrafili ani razu zaskoczył Boaza Myhilla. Walijczyk rozgrywał świetnie zawody, a duży udział w porażce United miał Darren Fletcher. Kapitan The Baggies, który przez wiele lat występował w ekipie z Old Trafford, dał się sfaulować tuż przed szesnastką gospodarzy i właśnie po tym rzucie wolnym padł jedyny gol. Jonas Olsson zdobył swoją pierwszą ligową bramkę od Boxing Day z 2013 roku.

Chelsea – Crystal Palace 1:0
1:0 Hazard

Ten mecz był jak większość sezonu w wykonaniu podopiecznych Jose Mourinho. Nie zagrali pięknie, trudno powiedzieć, aby zachwycili, ale byli piekielnie skuteczni. Jedynego gola zdobył niezawodny Eden Hazard, który na raty wykorzystał rzut karny. To czwarty tytuł mistrzowski w erze Romana Abramowicza, trzeci z Jose Mourinho na ławce trenerskiej (raz The Blues wygrali Premier League, gdy ich menedżerem był Carlo Ancelotti). Ogólnie zespół z zachodniego Londynu mistrzem Anglii był pięciokrotnie, co najlepiej pokazuje, ile dało przyjście rosyjskiego właściciela na Stamford Bridge. „Orły” na swoje szczęście mają bezpieczną przewagę nad strefą spadkową, a w przyszłej kolejce czeka je następne trudne zadanie. Na Selhurst Park przyjadą „Czerwone Diabły” z Manchesteru.

Tottenham Hotspur – Manchester City 0:1
0:1 Aguero

Po zakończeniu meczu Chelsea z Crystal Palace jasnym stało się, że podopieczni Manuella Pellegriniego tytułu mistrzowskiego na pewno nie obronią. Do końca sezonu pozostała im więc już tylko walka o drugą pozycję w tabeli i wicemistrzostwo Anglii. Starcie z Tottenhamem miało być dla nich lekkie i łatwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie bezpośrednie starcia tych dwóch ekip, ale tak nie było. „Koguty” zaczęły bardzo agresywnie, szybko zaczęły stwarzać sobie niezłe okazje podbramkowej, ale nie potrafiły ich wykorzystać. Dużo o tym spotkaniu fakt, że głównym bohaterem gości był Joe Hart. Anglik pokazał się z bardzo dobrej strony i dzięki kilku bardzo dobrym interwencjom zachował czyste konto.

Hull City – Arsenal 1:3
0:1 Sanchez
0:2 Ramsey
0:3 Sanchez
1:3 Quinn

„Kanonierzy” potwierdzają bardzo dobrą formę drugiej części sezonu. Ostatnią porażkę ponieśli jeszcze siódmego lutego, kiedy przegrali derby północnego Londynu z Tottenhamem. W starciu z walczącym o utrzymanie Hull byli zdecydowanymi faworytami i z miejsca pokazali dlaczego nimi są. Jeszcze w pierwszej połowie strzelili trzy gole, a po przerwie mogli spokojnie kontrolować przebieg gry. „Tygrysy” stać było co prawda na gola honorowego, ale tak grając podopieczni Steve’a Bruce’a będą mieli bardzo duże problemy z utrzymaniem się w lidze. Do końca zostały im mecze z Burnley, Tottenhamem oraz Manchesterem United.

JEDENASTKA KOLEJKI

Benteke (Aston Villa), Aguero (Man City), Ulloa (Leicester)
Sanchez (Arsenal) Cleverley (Aston Villa), Coutinho (Liverpool),
Jagielka (Everton), McAuley (West Brom), Williams (Swansea), Albrighton (Leicester)
Myhill (West Brom)

Tabela po 35 kolejkach
PozycjaKlubLiczba punktówRóżnica goli
1.Chelsea (Mistrz)8342
2.Manchester City7035
3.Arsenal7033
4.Manchester United6524
5.Liverpool6111
****
16.Leicester City34-15
17.Hull City34-15
18.Sunderland33-22
19.Queens Park Rangers27-22
20.Burnley26-27
Klasyfikacja strzelców
PozycjaNazwisko strzelcaKlubLiczba goli
1.Sergio AgueroManchester City22
2.Harry KaneTottenham Hotspur20
3.Diego CostaChelsea19
4.Charlie AustinQueens Park Rangers17
5.Alexis SanchezArsenal16

Obserwuj autorów na Twitterze!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24