Podsumowanie 17. kolejki La Liga: Nowa nadzieja dla Atletico Madryt

Adam Wielgosiński, Jakub Seweryn
Piłkarze Atletico wykorzystają potknięcia Barcelony i Realu?
Piłkarze Atletico wykorzystają potknięcia Barcelony i Realu? screen
Po dwutygodniowej przerwie świąteczno-noworocznej piłkarze hiszpańskiej La Liga wrócili do pracy. Już pierwsza kolejka w nowym 2015 roku przyniosła sporo zaskakujących rezultatów, które znacznie mogą wpłynąć na rywalizację o mistrzostwo Hiszpanii, europejskie puchary, a także bezpieczne utrzymanie. Zapraszamy do podsumowania.

Atletico Madryt – Levante 3:1 (Griezmann 18’, 47’, Godin 82’ – El Zhar 62’)SKRÓT MECZU

Jako pierwsi na hiszpańskie boiska w roku 2015 wyszli piłkarze mistrza Hiszpanii Atletico Madryt oraz Levante. To spotkanie miało tylko i wyłącznie jednego faworyta i ten faworyt nie zawiódł. Od pierwszej do ostatniej minuty zespół Diego Simeone był drużyną lepszą, choć wcale niełatwo przychodziło mu stwarzanie sytuacji bramkowych. Po jednej z nich jednak, Antoine Griezmann wykorzystał głową dośrodkowanie Guilherme Siqueiry, dzięki czemu po kolejnym trafieniu Francuza w ostatnich kolejkach Atletico schodziło na przerwę z prowadzeniem 1:0. Druga połowa jeszcze nie zdołała się rozkręcić, a Levante musiało już odrabiać dwubramkową stratę. Raz jeszcze na listę strzelców wpisał się Griezmann i jeszcze raz zrobił to głową, jednak tym razem to trafienie było zupełnie inne, bowiem młody Francuz wykorzystał ogromne zamieszanie w defensywie Levante i dobił tylko strzał Mario Mandzukicia. Levante potrafiło jeszcze wrócić do gry za sprawą rezerwowego Nabila El Zhara, od którego odbiła się piłka po nieudanym strzale z dystansu Ivana Lopeza i zmyliła Miguela Moyę, jednak to było wszystko, na co tego dnia było stać drużynę Lucasa Alcaraza. Gospodarze tego meczu przypieczętowali swój triumf za sprawą bramki, a jakże, głową Diego Godina i pewnie zgarnęli ważne trzy punkty. Jak ważne okazały się one dla Los Colchoneros, przekonali się oni wraz z upływem kolejnych spotkań tej kolejki.

Sevilla – Celta Vigo 1:0 (Pareja 32’)SKRÓT MECZU

Od momentu zwycięstwa na Camp Nou pierwszego listopada Celta Vigo nie jest w stanie nie tylko wygrać spotkania ligowego, ale i zdobyć jakiejkolwiek bramki. Zespół Eduardo Berizzo przyjechał w tej kolejce na trudny teren w Sewilli i od pierwszej do ostatniej minuty był drużyną lepszą od bardziej renomowanej drużyny Unaia Emery’ego. Bardzo słabo dysponowani gospodarze nie potrafili nawet wykorzystać przewagi liczebnej, po tym jak już w 20. minucie gry z boiska wyleciał Carles Planas, który brutalnie sfaulował Denisa Suareza. Choć na placu gry zdecydowanie lepsza przez cały mecz była Celta, to jednak jedynego gola w 32. minucie spotkania strzeliła Sevilla. Na listę strzelców wpisał się Nico Pareja, który z rzutu wolnego pokonał źle ustawionego Sergio Alvareza.

Goście za sprawą Charlesa, Santiego Miny czy Fabiana Orellany zmarnowali sporo sytuacji do zmiany niekorzystnego dla siebie rezultatu, a o ich niezłej postawie świadczy choćby fakt, że po zakończeniu spotkania piłkarze Sevilli mimo zwycięstwa przepraszali za swoją bardzo słabą grę. Dobry występ nijak jednak nie mógł pocieszyć zawodników Celty, którzy ponieśli szóstą porażkę z rzędu, z których aż piątą w stosunku 0:1. To wyraźnie pokazuje, jak bolesna jest niemoc strzelecka drużyny z Galicji, dla której praktycznie każda bramka więcej wiązałaby się z zanotowaniem jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.

Elche – Villarreal 2:2 (Jonathas 26’, Victor 35’ – Vietto 12’, Uche 17’)SKRÓT MECZU

Dwie zupełnie różne połowy zobaczyli kibice na stadionie czerwonej latarni Primera Division, Elche, które na Estadio Martinez Valero podejmowało Villarreal. Pierwsza część gry była absolutnie szalona, natomiast po przerwie na murawie działo się naprawdę niewiele. Zespół Przemysława Tytonia katastrofalnie wszedł w to spotkanie i nie minęło 20 minut gry, a musiał odrabiać dwubramkową stratę. Choć pojedynek rozpoczął się od świetnej interwencji Sergio Asenjo, który obronił strzał głową Mario Pasalicia, to już w 12. minucie goście praktycznie wjechali do bramki Elche i zdobyli bramkę autorstwa Luciano Vietto, a pięć minut później podwyższyli swoje prowadzenie za sprawą błędu Przemysława Tytonia, który bez skrupułów wykorzystał Ikechukwu Uche.

Gospodarze się jednak nie załamali, a wręcz przeciwnie – błyskawicznie przeszli do odrabiania strat. Techniczne uderzenie z dystansu Adriana obronił jeszcze Asenjo, ale chwilę później świetna kontra Elche zakończyła się potężnym strzałem z powietrza Jonathasa, przy którym bramkarz Villarreal nie miał już absolutnie nic do powiedzenia. Nie minęło kolejne dziesięć minut, a na tablicy świetlnej był już remis, gdy piękna próba zza pola karnego Victora Rodrigueza była na tyle precyzyjna, że piłka od słupka znalazła drogę do siatki bezradnego Asenjo. Futbol bywa przewrotny, bowiem tuż przed tym zdarzeniem piłkę z linii bramkowej po akcji Vietto zdołał wybić Lomban i zamiast 1:3 szybko zrobiło się 2:2. Jak już wspominaliśmy druga połowa była już zdecydowanie mniej atrakcyjna i spotkanie zakończyło się zasłużonym remisem. Ten jednak nie może cieszyć nikogo, bowiem Elche nadal zajmuje w tabeli ostatnie miejsce, a Villarreal nie wykorzystało szansy do zdobycia trzech punktów na terenie zdecydowanie słabszego przeciwnika.

Deportivo La Coruna – Athletic Bilbao 1:0 (Cavaleiro 24’) SKRÓT MECZU

Równie cenne, co niespodziewane zwycięstwo na rozpoczęcie roku 2015 zanotowało Deportivo La Coruna, które w sobotni wieczór mierzyło się na własnym stadionie z zawodzącym w tym sezonie Athletikiem Bilbao. Pojedynek ten rozpoczął się od sporej kontrowersji, bowiem sędzia Undiano Mallenco nie uznał bramki zdobytej przez Toche z powodu spalonego, którego jednak nie było. Jako że początek tego spotkania był naprawdę bardzo ciekawy, to Athletic odpowiedział dwiema niewykorzystanymi setkami Borjy Viguery, który w dwóch sytuacjach ‘sam na sam’ z Fabricio nie potrafił skierować piłki do bramki. Co więcej, Los Leones przekonali się na własnej skórze, że niewykorzystane sytuację się mszczą, bo niedługo potem, w 24. minucie gry w dość przypadkowej sytuacji piłkę w polu karnym rywala przejął Ivan Cavaleiro, po czym minął Gorkę Iraizoza i wpakował ją do pustej bramki.

Po naprawdę bardzo emocjonującym starcie tempo tego meczu osłabło. Jeszcze przed przerwą Deportivo straciło jednego ze swoich ważniejszych piłkarzy, kontuzjowanego Argentyńczyka Luisa Farinę. Już po wznowieniu gry nieśmiałe próby wyrównania podjęli goście, ale ciężko powiedzieć, żeby w drugiej połowie w którymkolwiek momencie było groźnie pod bramką Fabricio. Na uwagę zasługuje praktycznie tylko uderzenie głową Williamsa, które poszybowało dość wyraźnie ponad poprzeczką. Deportivo zwyciężyło skromnie 1:0 i dzięki tej wygranej minimalnie oddaliło się od strefy spadkowej. Z kolei Athletic notuje kolejną niechlubną serię w tym sezonie. Los Leones tym razem nie potrafią wygrać już od pięciu spotkań.

Malaga – Almeria 1:2 (Samuel 73’ - Hemed 39’,76’-k.)SKRÓT MECZU

‘Efekt nowej miotły’ w Almerii nabiera coraz ciekawsze oblicza. Pod wodzą nowego trenera Juana Ignacio Martineza zespół z Estadio de los Juegos Mediterraneos odniósł drugie zwycięstwo z rzędu, drugie na wyjeździe. Tym razem Almeria zwyciężyła w derbach Andaluzji przeciwko Maladze. W tym spotkaniu było sporo kontrowersji sędziowskich. Pierwsza z nich miała miejsce już w pierwszych minutach, gdy Marcos Angeleri ewidentnie faulował w polu karnym Malagi Edgara Mendeza, ale sędzia Teixeira Vitienes nie użył gwizdka. Jeszcze w pierwszej połowie goście i tak potrafili wyjść na prowadzenie, gdyż po dobrze rozegranym rzucie wolnym na listę strzelców wpisał się Tomer Hemed.

Malaga musiała się więc wziąć do pracy, a jej najaktywniejszym zawodnikiem był Samuel, który wprawdzie jeszcze przed przerwą w dobrej sytuacji przegrał pojedynek z Julianem, ale już w drugiej połowie potrafił doprowadzić do remisu. Skrzydłowy gospodarzy w 73. minucie popisał się bardzo precyzyjnym i równocześnie bardzo efektownym strzałem z powietrza, ale jego wysiłek przyniósł wyrównanie zaledwie na trzy minuty. Do tego jednak bardzo przyczynił się arbiter, który podyktował bardzo wątpliwy rzut karny za domniemany faul Miguela Torresa na Tomerze Hemedzie, a jedenastkę na zwycięskiego gola dla gości wykorzystał sam poszkodowany, stając się przy tym bohaterem tego spotkania. W końcówce pojedynku z boiska jeszcze został wyrzucony obrońca Almerii, Michel Macedo, ale nawet to już nie przeszkodziło drużynie popularnego JIM-a wywieźć z trudnego terenu komplet punktów.

Getafe – Rayo Vallecano 1:2 (Alvaro 3’ – Jozabed 39’, Baena 64’)SKRÓT MECZU

W niedzielne samo południe na Coliseum Alfonso Perez doszło chyba do najmniejszych z możliwych derbów Madrytu w Primera Division. Getafe w ostatnim meczu pod wodzą odchodzącego do Chin Cosmina Contry podejmowało Rayo Vallecano. Los Azulones chcieli godnie pożegnać swojego szkoleniowca, z którym w zeszłym sezonie w dramatycznych okolicznościach utrzymali się w lidze, i już w trzeciej minucie gry Alvaro Vazquez pięknym uderzeniem z rzutu wolnego zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Rayo wyszło jednak z założenia, że ‘co cię nie zabije, to cię wzmocni’ i absolutnie nie załamało się szybko otrzymanym ciosem. Wręcz przeciwnie, zespół Paco Jemeza prezentował się zdecydowanie lepiej od swojego rywala i konsekwentnie dążył do zwycięstwa. Płaski strzał Alexa Moreno obronił Vicente Guaita, Leo Baptistao dwukrotnie uderzył głową obok bramki przeciwnika, aż wreszcie fatalne wyjście z bramki i jeszcze gorsze piąstkowanie wspomnianego Guaity na gola zamienił Jozabed, dzięki czemu do przerwy był już remis 1:1.

W drugiej połowie obraz gry ani trochę się nie zmienił i wciąż to Rayo było stroną znacznie lepszą. Tuż po zmianie stron w idealnej sytuacji w słupek uderzył Gael Kakuta, ale i tak popularni Piraci dopięli swego nieco po godzinie gry, kiedy to w sporym zamieszaniu pod bramką Guaity najsprytniej zachował się Raul Baena i z bliska zdobył bramkę na wagę kompletu punktów dla Rayo. W końcówce jeszcze dwiema dobrymi interwencjami popisał się doświadczony Tono, dzięki czemu trzy punkty ostatecznie pojechały na Las Vallecas, a Cosmin Contra swą kolejną przygodę z Getafe zakończył porażką. Jego następcą na Coliseum Alfonso Perez będzie były szkoleniowiec Valencii i Atletico, Quique Sanchez Flores.

Valencia – Real Madryt 2:1 (Barragan 52’, Otamendi 65’ – Ronaldo 14’-k.)SKRÓT MECZU

Absolutnym hitem tej kolejki było starcie na Estadio Mestalla, gdzie przyjechał zwycięski w ostatnich 22 oficjalnych spotkaniach Real Madryt. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem popularne Nietoperze ustawiły szpaler dla nowych klubowych mistrzów świata, ale gdy pan Gil Manzano rozpoczął spotkanie, na murawie nie było mowy o jakimkolwiek pobłażaniu. Choć Valencia zaczęła ten pojedynek bardzo agresywnie, to jednak jeszcze przed upływem kwadransa gry przegrywała 0:1, po tym jak w dość przypadkowy sposób ręką w polu karnym zagrał Alvaro Negredo, a jedenastkę na gola zamienił Cristiano Ronaldo. Ten sam piłkarz kilka minut później zmarnował okazję do podwyższenia wyniku, a wraz z końcem pierwszej części gry do głosu zaczęła dochodzić drużyna Nuno Espirito Santo. Tuż przed ostatnim gwizdkiem w pierwszej połowie Dani Parejo trafił w słupek bramki Casillasa, a niedługo po wznowieniu gry uderzenie z dystansu Andre Gomesa minimalnie chybiło celu.

Po przerwie jednak można było zaobserwować prawdziwy koncert gry popularnych Nietoperzy, co przełożyło się na gole. Już w 52. minucie gry do remisu po dobrze rozegranym kontrataku doprowadził Antonio Barragan. Choc Valencia na tym nie poprzestała i starała się iść za ciosem, to jedna strata gospodarzy omal nie zakończyła się golem dla Realu, jednak Gareth Bale przegrał pojedynek z Diego Alvesem. Nieskuteczność Walijczyka zemściła się na Królewskich, bo w 65. minucie spotkania było już 2:1 dla miejscowych po pięknej główce Nicolasa Otamendiego. Przegrywający Real musiał się otworzyć i agresywniej zaatakować rywala, a ten z kolei od czasu do czasu miał okazje do kontrataku. Ostatecznie jednak Valencia zdołała ofiarnie utrzymać korzystny wynik do ostatniego gwizdka arbitra, dusząc nadzieję drużyny Carlo Ancelottiego na pobicie rekordu świata i rekordu Guinnessa w ilości zwycięstw z rzędu. Wielki triumf popularnych Nietoperzy stał się faktem i niewykluczone, że już z czasem La Liga doczeka się swojej ‘big four’.

Espanyol Barcelona – Eibar 1:2 (Caicedo 80’ – M. Del Moral 34’, Piovaccari 37’)SKRÓT MECZU

Katalonia i Kraj Basków rozegrały z końcem roku mecz towarzyski, który zakończył się wynikiem 1:1. Z kolei już w pierwszej noworocznej kolejce mieliśmy prawdziwy dwumecz klubów właśnie z tych regionów. Jako pierwsi w niedzielny wieczór na murawę Power8 Stadium w Barcelonie wyszły jedenastki Espanyolu i Eibar, które rozegrały bardzo dobry, wyrównany pojedynek. O jego losach zadecydował podwójny cios zadany przez gości w końcówce pierwszej części spotkania. Najpierw, w 34. minucie gry do siatki popularnych Papużek trafił Manu del Moral, który płaskim strzałem z kilkunastu metrów wykończył efektowną akcję lewym skrzydłem Saula Berjona, a już trzy minuty później ze swojego trafienia mógł się cieszyć Eneko Boveda, który głową wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Saula.

Espanyol starał się jeszcze powalczyć choćby o jeden punkt, jednak drużynie Sergio Gonzaleza z wielkim trudem przychodziło przedostawanie się pod bramkę Xabiego Irurety. Najbliżej szczęścia znajdował się Felipe Caicedo. Ekwadorczyk najpierw posłał piłkę głową w poprzeczkę, a następnie na dziesięć minut przed końcem pojedynku, również głową, strzelił gola kontaktowego, który wlał trochę nadziei w serca sympatyków Papużek. Eibar potrafiło jednak dowieźć jednobramkową przewagę do ostatniego gwizdka sędziego, dzięki czemu ten najbiedniejszy, ale obecnie najlepszy klub z Kraju Basków plasuje się już na ósmym miejscu w ligowej tabeli.

Real Sociedad – FC Barcelona 1:0 (Alba-sam. 2’)SKRÓT MECZU

Po porażce Realu w Walencji, Barcelona stanęła przed szansą awansu na fotel lidera hiszpańskiej La Liga. Podopieczni Luisa Enrique musieli jednak wygrać na Estadio Anoeta z Realem Sociedad, co udało im się ostatnio w 2007 roku! Sam szkoleniowiec już na starcie postanowił swojej drużynie to zadanie utrudnić, sadzając na ławce rezerwowych Ivana Rakiticia, Neymara czy przede wszystkim Leo Messiego. Żeby tego było mało, jego piłkarze nie pozostali mu w tym dłużni i już w 2. minucie piłkę do własnej siatki efektownym strzałem głową wpakował Jordi Alba. Wszystko ułożyło się więc idealnie dla zespołu Davida Moyesa, który od tego momentu mógł spokojnie się bronic i wyczekiwać kontrataki. Barcelona jednak, pomimo wejścia w drugiej połowie i Messiego, i Neymara, tego dnia była bardzo blada. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach Katalończycy stworzyli sobie dwie sytuacje do wyrównania, ale obie zmarnował Luis Suarez, przegrywając pojedynki z Geronimo Rullim. Barca ‘tradycyjnie’ nie poradziła sobie więc na Estadio Anoeta i nie wykorzystała potknięcia swojego najgroźniejszego rywala w walce o tytuł.

Cordoba – Granada 2:0 (Ghilas 16’, Andone 44’)SKRÓT MECZU

W poniedziałek, na zakończenie tej kolejki swoje drugie zwycięstwo w lidze i pierwsze na własnym stadionie odniósł beniaminek Cordoba, która na Estadio Nuevo Arcangel pokonała znajdującą się w ogromnym kryzysie Granadę. Wystarczy wspomnieć, że zespół Joaquina Caparrosa na zwycięstwo w lidze czeka już od 13 spotkań, a dokładnie od września, kiedy to w czwartej kolejce ekipa z Andaluzji niespodziewanie pokonała na wyjeździe Athletic Bilbao. O zwycięstwie rozpędzającej się ekipy Miroslava Djukicia zadecydowała już pierwsza połowa, w której gospodarze byli stroną zdecydowanie lepszą i potrafili to udokumentować golami. Już w 16. minucie płaskie dośrodkowanie Patricka Ekenga na bramkę mocnym uderzeniem zamienił Nabil Ghilas, a tuż przed przerwą drugą bramkę dołożył debiutujący w Cordobie Rumun Florin Andone, który sfinalizował znakomitą akcję Fede Cartabii. Granada w pierwszej połowie straciła nie tylko dwa gole, ale też kontuzjowanego napastnika Jhona Cordobę i po zmianie stron nie była w stanie w żaden sposób powalczyć jeszcze o korzystny wynik. Z każdą kolejną kolejką sytuacja Granady jest coraz gorsza, podobnie zresztą jak sytuacja jej trenera Joaquina Caparrosa, którego zwolnienie wydaje się być kwestią czasu.

Statystyki kolejki

Strzelono 25 goli
Pokazano 60 żółtych i 2czerwone kartki
Na trybunach zasiadło267 tysięcy widzów (26,7tys. na mecz)

Jedenastka kolejki: Rulli (R. Sociedad) - Juanfran (Atletico), Otamendi (Valencia), I. Martinez (R. Sociedad) – Barragan (Valencia), Jozabed (Rayo), J. Rodriguez (Deportivo), S. Berjon (Eibar)- Griezmann (Atletico), Ghilas (Cordoba), Hemed (Almeria)

Rezerwowi: Julian (Almeria), Godin (Atletico), Juanfran (Deportivo),Pareja (Sevilla), Boveda (Eibar),Cavaleiro (Deportivo), Jonathas (Elche)

Piłkarz kolejki: Nicolas Otamendi (Valencia)

Fantastyczny mecz Argentyńczyka przeciwko Realowi Madryt. Nie tylko popisywał się skutecznością i ofiarnością w defensywie, ale też strzelił gola głową na wagę trzech punktów jego Valencii. To był jego dzień.

Cienias kolejki:Luis Enrique (Barcelona)

Jechać na trudny teren na Estadio Anoeta i zostawić na ławce rezerwowych Messiego i Neymara? Między innymi z powodu takich absurdalnych decyzji pozycja Lucho jest coraz słabsza. Jeśli gra Barcy w najbliższych dwóch meczach (z Elche i Atletico) się nie poprawi, to Asturyjczyk będzie mógł wpisać kolejny wielki klub (po Romie) na listę swoich niepowodzeń.

Gol kolejki: bramka Samuela Garcii w meczu Malaga – Almeria

Skrzydłowy Malagi popisał się bardzo efektownym uderzeniem z powietrza, ale nawet ono nie uchroniło jego drużyny od niespodziewanej porażki w derbach Andaluzji.

Pozytywne wyróżnienie kolejki: kibice Atletico na prezentacji Fernando Torresa

Zwariowani fani Los Colchoneros przyszli w liczbie 45 tysięcy na Vicente Calderon, aby przywitać w niedzielne południe wracającego do swojego macierzystego klubu Fernando Torresa. Jest to liczba niezwykle imponująca, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że forma popularnego El Nino jest bardzo daleka od ideału.

Negatywne wyróżnienie kolejki: Joaquin Caparros (Granada)

Początek sezonu dla drużyny z Andaluzji był bardzo obiecujący, ale od porażki z Levante w końcówce września (!) Granada nie potrafi wygrać już od 13 kolejnych pojedynków. Caparros nie ma bladego pojęcia, jak wyprowadzić swój zespół z kryzysu, czego dowodem jest zasłużona porażka z równie mierną w tym sezonie Cordobą.

Tabela La Liga po 17. kolejce

Real Madryt 39 punktów, bramki 56-15
Barcelona 38, 41-8
Atletico 38, 34-15
Valencia 34, 31-14
Sevilla 33, 26-17
(…)
Deportivo 16, 14-27
Levante 15, 13-33
Cordoba 14, 13-27
Granada 13, 10-28
Elche 11, 15-34

*Real Madryt i Sevilla mają jedno spotkanie rozegrane mniej od pozostałych drużyn

Terminarz 17. kolejki (9-12.01):

Levante – Deportivo (piątek, godzina 20:45)
Real Madryt – Espanyol (sobota, 16)
Malaga – Villarreal (sb, 18)
Celta – Valencia (sb, 20)
Eibar – Getafe (sb, 22)
Almeria – Sevilla (niedziela, 12)
Athletic – Elche (nd, 17)
Granada – R. Sociedad (nd, 19)
Barcelona – Atletico (nd, 21)
Rayo – Cordoba (poniedziałek, 20:45)

Klasyfikacja strzelców:

C. Ronaldo (Real M.) – 26 goli
Messi (Barcelona) – 15
Neymar (Barcelona) – 11
Bacca (Sevilla) - 10
Benzema (Real M.) - 8

Obserwuj

@KubaSeweryn

@AWielgosinski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24