Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Moskal: Możemy być w danym dniu słabsi, ale nie może być odstawiania nogi

Remigiusz Szurek
Robert Moskal, trener Sandecji Nowy Sącz
Robert Moskal, trener Sandecji Nowy Sącz Jacek Kozioł/archiwum
Robert Moskal w listopadzie ubiegłego roku zastąpił Mariusza Kurasa na ławce trenerskiej Sandecji Nowy Sącz. Szkoleniowiec pierwszoligowca w wywiadzie dla Ekstraklasa.net mówi m.in. o swojej grze dla Wisły Kraków, celach Sandecji na rundę wiosenną i wpadce z… Partizanem Bardejów.

Pański największy sukces w karierze piłkarskiej to zapewne 18 spotkań w barwach Wisły w sezonie 1991/1992.
Było ich tak gdzieś 17-18. To była fajna przygoda. Przyszedłem do Krakowa jako król strzelców ówczesnej 3. ligi z Górnika Siersza. Może i oczekiwania względem mnie były większe, ale w maju złamałem nogę. Można powiedzieć, że przeszedłem przez szatnię Wisły, a nie grałem w tym klubie w piłkę. Były to dobre czasy za trenera Musiała. Pamiętam, że mieliśmy w Wiśle podobną serię jak ostatnio Sandecja, czyli około 10 meczów bez porażki. Kończyliśmy ligę na wysokim miejscu, a nasz szkoleniowiec został „trenerem roku”. Była to wtedy dobra drużyna. Na bramce stał Bobrowicz ocierający się o kadrę, w ataku grali Janik i Świątek, którzy później występowali w Belgii. Tomek Kulawik był wówczas młodym i obiecującym zawodnikiem, pamiętam też Darka Marca, Małka, Grendę, Jelonka czy młodzieżowych reprezentantów kraju Marcina Jałochę i Grzesia Lewandowskiego.

Jeśli chodzi o karierę szkoleniową, to sukcesem był debiut w ekstraklasie z Odrą Wodzisław i awans do 1. ligi z Sandecją. Był pan zaskoczony, że po awansie został pan zwolniony z Nowego Sącza?
Był to mój trzeci awans w ogóle, a drugi na wyższym szczeblu. Prócz Sandecji awansowałem też z Fablokiem Chrzanów czy z Zagłębiem Sosnowiec do ówczesnej Orange Ekstraklasy, więc awanse były trzy, po drugim mnie zwolniono. Zawód trenera jest bardzo ciężki, nastawiłem się już do tego tak, że wszystkiego się mogę spodziewać. Mam zrobić dobrą robotę, a jak ona zostanie oceniona to już inna sprawa. Wtedy się rozstaliśmy, ale teraz do mnie powrócono. To też miłe, że otrzymałem szansę z Nowego Sącza.

16 listopada 2011 roku został pan szkoleniowcem Sandecji, zastępując Kurasa.
Do kwietnia byłem związany umową z Dolcanem, miałem dużo wolnego czas. Potem przez półtora miesiąca prowadziłem 4-ligową Trzebinię. To stamtąd się wywodzę i to w tamtym klubie po raz pierwszy pracowałem jako trener, byłem tam również nauczycielem. Sentyment pozostał. Umówiliśmy się, że w każdej chwili mogę odejść. Trzebinia była wtedy na miejscu spadkowym, mi udało się jej pomóc.

Jaka jest pańska filozofia szkoleniowa? Pański poprzednik wspominał, że liczy się ofensywa, a jednak bywało z tym różnie. Pan w przeszłości był napastnikiem, więc…
Tak, ale uważam, że dyscyplina taktyczna musi być. Zwracam na nią ogromną uwagę. Gdy prowadzę zespół, to gra na początku nie wygląda efektownie, ale jest efektywna. Niby napastnik, ale musi się skupić na grze obronnej (śmiech). Taktyka jest bardzo ważna. Jeśli moi piłkarze wiedzą co się dzieje na boisku, to umieją to wykorzystać i są wtedy o tę sekundę szybsi od przeciwnika.

Mariusz Kuras stwierdził nie tak dawno, że było mu ciężko być trenerem Sandecji, bo niektórzy nie zaakceptowali go i nie odbierali jako swojego. Pan jest swój?
Swój czy nie swój, to ciężkie określenie. Wyniki to pokażą. Przychodząc do klubu jestem w innej sytuacji. Myślę, że wyczerpała się trzyletnia formuła tego zespołu, było ogromne ciśnienie na awans. Dzisiaj patrząc nawet matematycznie, na awans nie mamy żadnych szans. Mamy 13 punktów, czyli 5 meczów straty do czołówki, a spotkań do końca pozostało 14. Ten zespół trzeba teraz w pół roku odbudować, wzmocnić – przede wszystkim psychicznie. Stworzyć taki zgrany team, który walczy na boisku, bo w końcówce tego sezonu zabrakło walki oraz zbudować drużynę, która zawalczy w przyszłym sezonie o górne partie tabeli.

Zajmował się pan czymś w wolnym czasie?
Jestem już dziadkiem. Wszelaki wolny czas poświęcam wnukowi Filipowi, który ma rok i 3 miesiące. Zawsze się słyszało, że dziadki to wariują na punkcie wnucząt i to jest prawda (śmiech).

Prywatnie o sobie?
Mieszkam w Jaworznie. Tam gdzie daleka widać z kominy elektrowni. Obecnie krążę między województwem małopolskim, a śląskim. Wykonuję też - jak najbardziej - obowiązki domowe. Pewnie z racji tego, że moja żona pracuje na wymagającym stanowisku, a ja miałem teraz więcej wolnego czasu. W domu prywatnym jak to zwykle bywa, nie ma dnia by nie było czegoś do zrobienia. Ostatnio przechodziliśmy np. remont garażu (śmiech).

Wróćmy do piłki. Efekt nowej miotły nie zadziałał. Zdążył pan poprowadzić Sandecję w trzech spotkaniach i dwa przegrał. O ile porażkę w Gdyni można było przewidzieć, o tyle 0:2 w sparingu ze słowackim drugoligowcem, Partizanem Bardejów to już spora wpadka…
Bardziej spodziewałem się lepszego wyniku z Arką. Były ku temu przesłanki przed meczem, jak choćby zmiana trenera, która zawsze działa mobilizująco. Ostatnia porażka 1:6 i chęć zmazania plamy; walka wśród piłkarzy o przedłużenie kontraktu jak to bywa w końcówce sezonu; mecz w telewizji i dzięki temu większa promocja. Zrobiliśmy ciekawe treningi i wydawało się, że nie powinniśmy przegrać tego meczu, ale trafiliśmy na naprawdę dobrze dysponowanych gospodarzy. Porażki w sparingu nie nazwałbym blamażem. Testowałem zawodników, dałem zagrać wszystkim i do połowy lutego 2012 roku nie będę przywiązywał aż takiej wagi do wyników. Wszyscy będą grać, bym miał pełny obraz zespołu. Wyniki mogą być zatem różne. Co do sparingu to zawalili głównie testowani, bo byli bardzo słabi. W drugiej odsłonie zagrali już „nasi” zawodnicy, stworzyliśmy cztery sytuacje, był karny. Ciężko o to, by na Słowacji sędziowie gwizdali przeciwko swoim. Przeciwnicy może ze dwa razy wyjechali na naszą połówkę. Wynik nie oddał tego co się tam działo.

Mariusz Kuras potrafił zremisować 9 listopada ubiegłego roku z Partizanem Bardejów 1:1. Co pan na to?
To może testował lepszych zawodników (śmiech). Umiem ocenić zawodnika po 45 minutach gry, bo wiem na jakim jest on poziomie piłkarskim. Jak komuś źle idzie to szkoda czasu dla obu stron.

Po meczu w Gdyni powiedział pan, że „wychodzi na to, że niektórzy piłkarze nie chcą grać w Sandecji”. Derbich, Dymkowski i Djurić już żegnają się z klubem. Kozioł był na testach w Wiśle Kraków. Będą przyjścia i odejścia?
Będą. Stawiam sprawę jasno. Chcę mieć zawodników, którzy oddadzą serce za Sandecję. Jeśli coś ci się nie podoba, masz teraz czas wolny do 10 stycznia! Marek to zupełnie inna sprawa. Jego kariera się rozwija, Wisła to mocny zespół. Jeśli do silnego zaciągu cudzoziemców jaki tam mają, bierze się młodego Polaka z 1. ligi, to o czymś to świadczy.

Na forach internetowych niektórzy sądeccy kibice burzą się na ewentualną migrację Kozioła do Wisły. Sandecja ma przecież zgodę z Cracovią.
To co! Ma zrezygnować z rozwoju kariery? Można wymieniać dużo przykładów. Ja dam taki ze śląska. Ruch Chorzów i GKS Katowice to totalna wojna między kibicami, a wymiana piłkarzy trwa tam non stop! Goncerz, Ruch – GKS; Janoszka to samo GKS - Ruch. Jeśli chłopak oddaje serce klubowi to jest to najważniejsze. Kozioł nie dostał szansy z Cracovii, dostał ją z Wisły (śmiech).

W ostatnim czasie na ławkach trenerskich w Wiśle i Sandecji pojawiło się dwóch panów Moskal. Jakieś pokrewieństwo?
No właśnie nie. Gdy byłem w Wiśle to był jeszcze jeden Moskal. Miał też wrócić Kazek, bo grał w Izraelu. Mogło być więc trzech Moskali w jednym klubie. Może jakieś tam dalsze, dalsze korzenie by się znalazły ale nie słyszałem, żebyśmy mieli wspólną rodzinę (śmiech).

Cele Sandecji w rundzie wiosennej?
Chcę widzieć zadziorność i waleczność. Wiem, że kibic patrzy inaczej na drużynę jeśli widzi walkę i zaangażowanie. Wtedy do porażki podchodzi inaczej. Także piłkarz jest w stanie popatrzeć na trybuny z podniesioną głową. Możemy być w danym dniu słabsi, ale nie może być odstawiania nogi, tego nie lubię! Czasem będą grać słabsi piłkarze, ale z sercem do gry. Sandecja zawsze słynęła z takich zawodników. Za pierwszym razem gdy tu pracowałem czuć było jeden wspólny cel. Obecnie sytuacja jest nieciekawa. Początek rundy mamy ciężki. W czterech meczach aż trzy wyjazdy, a u siebie gramy z liderem, czyli Pogonią. Muszę zaapelować do kibiców by łaskawiej na nas patrzyli. Chcę dać szansę młodym. Obserwowałem nawet dwóch chłopaków w niższych ligach, lecz z tego co wiem już interesuje się nimi Ekstraklasa. Potrzeba nam tej świeżej i młodej krwi. Właśnie przyszedł do nas na testy m.in. bramkarz Cracovii (śmiech) i na razie wygląda pozytywnie. Młody Arek Serafin wraca z wypożyczenia. Wystarczą obecni piłkarze plus młodzi do ich „podgryzania” i ewentualnie wygryzienia.

Robert Moskal
Urodzony: 12 stycznia 1967 roku w Jaworznie
Kariera piłkarska: Górnik Siersza, Wisła Kraków, Górnik, Victoria Jaworzno, Odra Wodzisław Śląski, Górnik Pszów, Włókniarz Kietrz, MZKS Alwernia, Szczakowianka Jaworzno, MKS Trzebinia-Siersza
Kariera trenerska: MKS Trzebinia-Siersza, Fablok Chrzanów, Szczakowianka Jaworzno, Zagłębie Sosnowiec, Kmita Zabierzów, Sandecja Nowy Sącz, Odra Wodzisław Śląski, GKS Katowice, Dolcan Ząbki, MKS, Sandecja
Mecze/gole w ekstraklasie: 18/0
Sukcesy jako trener: awans do ekstraklasy z Zagłębiem Sosnowiec w sezonie 2006/2007; awans do 1. ligi z Sandecją Nowy Sącz w sezonie 2008/2009

Rozmawiał w Nowym Sączu Remigiusz Szurek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24