"Futbol Factory", czy udana prowokacja? Łódzka wojna na słowa

Monika W.
Łódzka wojna na słowa trwa
Łódzka wojna na słowa trwa Facebook - Futbol Factory po łódzku
Kilka dni temu Polskę obiegły zdjęcia murów łódzkich kamienic. Nie takich zwykłych, bo ozdobionych napisami wykonanymi (a może tylko pozornie?) przez zwaśnionych kibiców dwóch miejscowych klubów - ŁKS-u i Widzewa. Dlaczego ŁKS jeździ na wakacje do Zgierza, a RTS nie szanuje postu?

Pojawiły się już wszędzie. Powstał specjalny blog, strona na Facebooku, zachwyciły się portale internetowe, uwagę zwrócili w telewizji, a nawet zainteresowała się sama straż miejska i rozpoczęła poszukiwania. Zdjęcia napisów ze ścian łódzkich kamienic bardzo szybko zrobiły furorę, wywołując lawinę komentarzy, domysłów, a nawet ciekawych propozycji dotyczących przyszłości kibicowania.

I tak, dowiedzieliśmy się m.in, że RTS jeździ Tico, nosi buty na rzepę, kuca przy siku, czy chodzi jak stary dziad. Zaś ŁKS robi herbatę z wody po pierogach, nie czyta książek i życzy wesołych świąt. Te i inne, podobne hasła umieszczone na murach, dla niektórych wydają się być początkiem nowej ery w łódzkim - a docelowo i w polskim - kibicowaniu. Na szczególną uwagę zasługuje tu wypowiedź profesora Jerzego Bralczyka dla serwisu Wydarzenia, który zachęcony zmianą tonu napisów, chciałby na trybunach, zamiast prymitywnych i wulgarnych okrzyków, usłyszeć... cytaty z literatury (ale jak słusznie ktoś zauważył, profesor zapomniał o drobnym szczególe: w literaturze też są wulgaryzmy).

Wojna na słowa, czy wielka kpina

W całej tej łódzkiej wojnie na słowa, nie jest jednak najbardziej intrygujące to, co pojawia się na murach, ale kto za tym stoi i właściwie w jakim celu. Bo, że napisy - przynajmniej te pierwsze - są rzeczywistym dziełem kibiców ŁKS-u i Widzewa, wątpi już wielu komentujących publikowane zdjęcia.

Nie ma się co dziwić. Wystarczy przyjrzeć się uważniej fotografiom, by zdać sobie sprawę, że wątpliwości nie są bezpodstawne. Podobne charaktery pisma, przybliżony czas pojawiania się napisów, czy wreszcie nawet tak błaha rzecz, jak ten sam kolor haseł anty-ŁKS i anty-Widzew wystarczą w zupełności, by stwierdzić, że za nowym obliczem łódzkiego kibolstwa stoi tak naprawdę jedna, bądź kilka osób. Nie wiadomo jednak kto. Ani śledztwa dziennikarskie, ani prace straży miejskiej, jak na razie nie przyniosły skutku i nadal tajemnicą pozostaje, kto w Łodzi robi sobie... no właśnie: co? Żarty z kibiców, czy może udaną prowokację?

Moda na prowokacje

Tu wchodzimy na grząski grunt, bo tak naprawdę przyczyn, czy celów wspomnianego postępowania może być wiele i póki autor napisów się nie ujawni, możemy pozostać tylko w sferze naszych własnych domysłów. A teorii, które już gdzieś się pojawiły, czy to w internecie czy w telewizji, jest mnóstwo.

Na uwagę zasługuje zwłaszcza jedna, według której pojawił się nowy trend prowokowania określonych grup społeczeństwa do konkretnych zachowań, by potem móc albo im albo systemowi wytykać wady ujawnione w trakcie danego eksperymentu.

Chociażby niedawny projekt z Grażyną Żarko, wykreowaną fikcyjną postacią, która radykalnymi, określonymi jako "moherowe" poglądami wzburzyła tysiące internautów i stała się ofiarą kierowanych w jej stronę licznych obelg i gróźb. Jak mówią pomysłodawcy akcji, była to próba pokazania rozmiaru problemu agresji i przemocy w sieci, z jakimi nie od dziś boryka się internet. Trzeba przyznać, że odnieśli sukces, bo po ujawnieniu podstępu, większość autorów wulgarnych wpisów przepraszała za swoje zachowanie, a wręcz powstała inicjatywa, by nauczycielce odgrywającej rolę Grażyny Żarko ufundować wczasy. Tak by pokazać, że w internecie można też osiągnąć coś pozytywnego.

Czy więc pojawiające się w Łodzi napisy, to kolejna prowokacja w stylu opisanym powyżej? Jeżeli tak, to najprawdopodobniej znów zakończy się sukcesem, bo na odzew nie trzeba było długo czekać. Pod publikacjami bardzo szybko pojawiały się komentarze dotyczące już nie tylko łódzkich klubów. Stąd możemy przeczytać, że Wisła je zupę widelcem i pierze w rzece, a Legia czyta pudelka. Więc, o ile to rzeczywiście znów reżyserowana akcja, to pozostaje nam czekać na wyciągnięte przez autorów wnioski.

Trolling. Kierunek: ulica

Prowokacja, z rozmachem, czy bez, to jedno. Dużo bardziej popularna teoria zakłada po prostu... internetowy trolling przeniesiony na ulice.

"Taaa, ciekawe ile z tych bohomazów jest autorstwa kibiców, a ile bandy internetowych trolli, którzy marzą teraz debilne teksty na murach, żeby zamieścić zdjęcie w internecie?" - zastanawia się jeden z użytkowników na facebookowym profilu "Futbol factory po łódzku". "Debilne" czy nie, skutek jest, i teraz na każdej stronie - również i naszej - ruszył temat kibicowskiej wojny na słowa.

Patrząc na umieszczone na ścianach hasła. przypomina się również jeszcze jedna sytuacja, o której mało kto poza Łodzią słyszał. A mianowicie o wyczynach 54-letniego Wiesława W., nazwanego potem Haikupsycholem, czy bazgrołem. Przez lata mężczyzna malował na murach rasistowskie wiersze w formie haiku (odmiana poezji japońskiej składająca się z trzech wersów, tradycyjne mają po siedemnaście sylab). Być może to z niego przykład wzięli autorzy pojawiających się napisów, bo sposób podobny: jeden spray, chwila pracy i po sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24