Głos z trybun: "Wyjazdowicze są jak jedna wielka rodzina"

Jacek Czaplewski
Marcin, kibic Lechii: Na trybunach odnajdziesz cały przekrój społeczeństwa
Marcin, kibic Lechii: Na trybunach odnajdziesz cały przekrój społeczeństwa Piotr Jarmułowicz/jarmulowicz.com
"Głos z trybun" to nowy cykl, w którym od czasu do czasu serwować będziemy spojrzenie na sprawy piłki z perspektywy fanów. Na początek prezentujemy wam rozmowę z Marcinem, który na młyn Lechii Gdańsk chodzi od siedmiu lat.

Nie pasujesz do portretu kibola, którego kreują pewne media; nie masz dwóch metrów, nie jesteś łysy, potrafisz się wysłowić, no i studiujesz. Filologię polską – dodajmy.
Na trybunach odnajdziesz cały przekrój społeczeństwa. Ja akurat jestem studentem, ale obok mnie stoi profesor, nauczyciel, inżynier, jak i bezrobotny czy ktoś, kto skończył sześć klas podstawówki. Ale to jest nieważne. W naszym środowisku liczy się oddanie drużynie, pasja, zaangażowanie w doping. Łączy nas miłość do klubu. Jeśli podczas meczu stoisz obok mnie i dajesz z siebie wszystko, to ja nie będę oceniał Twojej inteligencji. W mediach słowo kibol jest nacechowane pejoratywnie. Jeśli jednak zapytasz kibica w młynie, czy to stwierdzenie go obraża, odpowie przecząco. Kibol – w naszym slangu - to nie bandyta, tylko zagorzały fanatyk, dopingujący drużynę na dobre i na złe. Wracając do fryzury… Włosy zawsze można obciąć. (śmiech)

Można też założyć rajbany i palić głupa w studiu telewizyjnym na temat środowiska kibicowskiego. Nie irytuje Cię, że na ten temat wypowiadają się ludzie, którzy ani razu nie byli na stadionie?
Irytuje to mało powiedziane. Nie chce tutaj używać bardziej nieparlamentarnych słów i powiem delikatnie, że mnie to wkurza. Bo z tym jest tak, jakby Małysz wypowiadał się o polityce, a Doda opowiadała o rugby. To nie są autorytety, a mimo to większość społeczeństwa łyka tę sieczkę jak młode pelikany.

Pochwal się pracą licencjacką, jaką właśnie piszesz.
Piszę o slangu kibiców. Jako źródło posłuży mi - wydana w zeszłym roku - książka o życiu kibicowskim, która spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem wśród polskich kiboli. Postaram się zestawić ją z ankietą, wśród kibiców, aby pokazać w jakim stopniu slang funkcjonuje w rzeczywistości. Zobaczymy jak mi to wszystko wyjdzie.

Jak zareagowała promotorka, gdy dowiedziała się o czym będziesz pisać?
Była trochę zaskoczona, ale nie zszokowana. Zapytała mnie, czy sam jestem kibicem i w jaki sposób chcę temat ugryźć. Początkowo myślała chyba, że w mojej pracy będę wyjaśniał terminy typu "wapno" czy "karniak", albo "sędzia kalosz" (śmiech).

Co bardziej irytuje w przekazie medialnym; uwydatnianie drobnych incydentów, czy spychanie na margines działalności charytatywnej, jaką prowadzi praktycznie każde większe stowarzyszenie kibiców.
Na pewno bardzo irytuje mnie właśnie uwydatnianie tych drobnych incydentów, które tak naprawdę nie przynoszą jakichś znacznych szkód. Raz na rundę na jakimś stadionie coś się wydarzy, a i tak nie umknie to uwadze mediów i zawsze będzie napisane, że kibol to bandyta. A może to wina polskich piłkarzy? Przecież gdyby poziom był choć w pewnym stopniu porównywalny do poziomu w Holandii czy Turcji, to dziennikarze nie pisaliby, że ktoś odpalił na meczu racę, tylko pialiby z zachwytu nad boiskowymi zagraniami. Niestety, jest inaczej. Często pismacy robią z igły widły, byle zgadzała się sprzedaż. Jeśli chodzi o działalność charytatywną to wydaje mi się, że stowarzyszenia nie pragną w tej kwestii wielkiego rozgłosu. Zależy im przede wszystkim na tym, aby realnie i jak najskuteczniej pomóc potrzebującym. Na pewno nie zaszkodziłoby jednak, gdyby częściej wspominano o tych akcjach. Wówczas istniałaby szansa, że więcej osób przyłączy się do pomocy, a medialny obraz kibica ulegnie poprawie.

Dlaczego „niektórym mediom” kibice nie są na rękę?
To pytanie pewnie powinno zostać zadane właśnie tym „niektórym mediom”. Często jest tak, że odczuwamy lęk przed nieznanym. A może właśnie te media doskonale znają to środowisko i są świadome naszej siły? Wiedzą jak bardzo solidarni i zorganizowani jesteśmy. Może czują się zagrożeni w jakiś sposób? A może są podporządkowani pewnej partii politycznej, która toczy z nami wojnę? To są tylko moje dywagacje, nie wiem czy słuszne.

Załóżmy, że jestem tym, który ma wpływ na legalizację środków pirotechnicznych. Jakbyś mnie do tego przekonał, jeśli byłbym sceptykiem?
Przede wszystkim kazałbym Ci przeanalizować i policzyć liczbę wypadków na stadionie, których powodem było wykorzystywanie środków pirotechnicznych. Byłbyś pozytywnie zaskoczony. Po drugie musisz wiedzieć, że ultrasi doskonale wiedzą jak obchodzić się z racami tak, aby nie zrobić krzywdy sobie i innym. Jestem przekonany, że nieraz byłeś pod wrażeniem opraw, które upiększone były różnymi świecidełkami.

Ludzie lubią oglądać choreografie, niektórzy wręcz tylko dla nich przychodzą na stadiony. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, aby pirotechnikę zalegalizować. Może i jakiś pan Janusz z trzeciego rzędu przez kilka sekund będzie miał zadymioną widoczność na boisko, ale powinien być wyrozumiały. Stadion to nie teatr i musi na nim panować specyficzna atmosfera, a pirotechnika ją zapewnia. Idealny ogląd na sytuację można mieć tylko przed TV i tutaj każdy ma możliwość wyboru. Nikt nikogo na stadion na siłę nie ciągnie, tym bardziej do młyna.

Kibicowanie to spory wydatek. Wyjazdy, bilety, czy składki na oprawy – to wszystko generuje koszty. O wygospodarowaniu czasu nie wspomnę. Jak to wszystko pogodzić?
To prawda. Bycie kibicem wymaga wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale to typowe dla każdej pasji, niezależnie od tego czy zbierasz znaczki, czy wędkujesz. Czasami ciężko jest zorganizować fundusze na bilety czy wyjazdy, ale jeśli się naprawdę bardzo czegoś chcesz, to można to osiągnąć. Nieraz trudniej jest z organizacją czasu. A to trzeba odpuścić szkołę, wziąć wolne w pracy, lub odmówić zaproszenia cioci na kawę. Niekiedy zdarzy się, że muszę odpuścić spotkanie wyjazdowe, ale wówczas daje mi to kopa i motywację, że następnym razem się uda i zrobię wszystko, by być tam gdzie gra moja Lechia.

Co Ciebie najbardziej kręci w kibicowaniu? Oprawy? Doping? Wyjazdy?
Na pewno wszystko po trochu. Każdy z tych czynników sprawia, że podoba mi się kibicowskie życie. Jeśli chodzi o przygotowywanie, malowanie sektorówek, czy szycie elementów opraw, to nie biorę w tym udziału. Jestem zresztą pełen podziwu dla chłopaków, którzy są za to odpowiedzialni. W pewnym sensie jednak, od każdego kibica w młynie zależy to, jak zaprezentuje się oprawa. Ktoś przecież musi te sektorówki trzymać nad głowami, albo w odpowiednim momencie podnieść kartoniki. Doping to coś nadrzędnego, bo to największe wsparcie, jakie możemy udzielić drużynie. Czuję satysfakcję, gdy następnego dnia po meczu mam chrypę. Wiem wówczas, że dałem z siebie wszystko. Mecze wyjazdowe również są bardzo ważne, o ile nie najważniejsze dla każdego fanatyka. Wyjazdowicze są jak jedna wielka rodzina. Jeden za drugim pójdzie w ogień. Na wyjazdach panuje specyficzna atmosfera, którą ciężko jest opisać i tak naprawdę ten kto nigdy nie przemierzał za swoją drużyną setek kilometrów - nie będzie w stanie tego zrozumieć. Życie kibica nie zawsze jest usłane różami. Często spotykamy się z różnymi trudnościami, zwłaszcza jeśli chodzi o wyjazdy. Mimo to, gdybym miał się drugi raz urodzić, ponownie wybrałbym tę drogę.

Porozmawiajmy o Lechii. Zaaklimatyzowałeś się na PGE Arenie, czy serce ciągle mocniej bije na myśl o Traugutta?
T29 zawsze będzie budziło we mnie szczególne emocje. Tam się zakochałem w Lechii. Mecze derbowe, awans do ekstraklasy, spotkania z Kmitą Zabierzów, czy Unią Janikowo… Tego nie da się wymazać z pamięci. Chętnie odwiedzam nasz dawny obiekt i marzę czasem, by pierwszy zespół jeszcze na nim zagrał. Teraz gramy na nowoczesnym stadionie, na którym ciężko o taką atmosferę jak na Traugutta.

Co konkretnie nie podoba się Tobie w PGE Arenie? Puste miejsca?
Też, bo kiepsko to wygląda. Ale mimo wszystko wolę kilka tysięcy fanatyków niż kilkadziesiąt tysięcy narzekaczy, którzy potrafią tylko wygwizdywać i narzekać na grę piłkarzy, nie dając niczego, poza kasą z biletów i kiełbasek. Nowoczesne stadiony mają to do siebie, że częściowo zabijają klimat, są „konsumpcyjne”. Wszystko jest na nich wymuskane i błyszczące, a na każdym kroku patrzy na Ciebie wielki brat. Wielu kibiców ciągnie tłumami żeby zobaczyć stadion, jakby wybierali się na jakąś wystawę. A stojąc na starym stadionie, na drewnianych ławkach, czuło się to coś, co trudno opisać słowami.

Wrogowi życzy się zazwyczaj wszystkiego najgorszego. Ale atmosfery derbowej brakuje. Liczysz po cichu na szybki powrót Arki do ekstraklasy?
W ubiegłych latach rywale zza miedzy byli dla nas dostarczycielem punktów, a i na trybunach w rywalizacji z nami mieli niewiele do powiedzenia. Na rychły powrót Arki się jednak nie zanosi. No cóż, może trafimy na siebie w Pucharze Polski?

Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24