Idealny moment na porządki, czyli echa afery w Reprezentacji [NASZ KOMENTARZ]

SK
Adam Nawałka i Zbigniew Boniek muszą ostudzić atmosferę wokół kadry przed listopadowym meczem z Rumunią
Adam Nawałka i Zbigniew Boniek muszą ostudzić atmosferę wokół kadry przed listopadowym meczem z Rumunią Bartek Syta / Polska Press
Rozpętała się afera. Że kadrowicze pochlali i z Armenią niekoniecznie zagrali na świeżości. Że zarwali nockę przed spotkaniem z Danią racząc się piwem przy kolejnych rozdaniach kart. Że na zgrupowaniu niektórym odkręciła się sodówka. "Przegląd Sportowy" opisał całe zajście w czwartek, a dziś mamy jego kontynuację. Najprawdopodobniej listopadowe bilety na kadrę przejdą koło nosa Arturowi Borucowi i Łukaszowi Teodorczykowi. O dziwo rozpętało się również piekiełko skierowane w stronę dziennikarzy, którzy aferę nagłośnili.

Na początek powiedzmy sobie jedno - lepszego momentu na gaszenie takich pożarów nie moglibyśmy sobie wyobrazić. Gdyby artykuł powstał - załóżmy - po przegranej z Rumunią, Tomasz Włodarczyk i Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego" zostaliby w internecie ukrzyżowani. Już dziś można przeczytać całą lawinę komentarzy, że mącą w kadrze, że niepotrzebnie pisali o sodówce pewnej grupy reprezentantów, że bez sensu sieją ferment, bo przecież zdobyliśmy sześć punktów. Strach pomyśleć co by było, gdyby tekst wypuścili właśnie po ewentualnym niepowodzeniu w Bukareszcie. A to właśnie te sześć punktów z Danią i Armenią sprawia, że był to IDEALNY moment, by uderzyć w dzwon i zabić mocno na alarm. Właśnie teraz, zanim pojawiły się boiskowe konsekwencje w postaci np. niekorzystnego wyniku z Rumunią.

Czy dziennikarze powinni pisać o takich problemach, gdy kadra wygrywa? Oczywiście. Od tego przecież jest dziennikarz, żeby pisać. Sami, jako czytelnicy, oczekujecie prawdy i ta prawda Wam się należy. Jedyne, co różni nas w tej sytuacji od kolegów po fachu z Anglii to fakt, że oni rozsmarowaliby swoich piłkarzy bez mrugnięcia okiem, robiąc potężne foto-story i przyrównując ich do najgorszych buraków i alkoholików w historii futbolu. U nas zrobiono to delikatniej - dosadnie zasygnalizowano poważny problem, ale nie zdetonowano bomby. Powstał jakiś dziwny mit, że w obecną kadrę nie wolno uderzyć. Oczywiście gdy na to zasłużyła. Chuchać, dmuchać i broń Boże nie ruszać. Nie o to w tym wszystkim chodzi.

- Dziennikarze sami zagłaskali piłkarzy, więc nic dziwnego, że odbiła im sodówka - takie zdania również przewijają się w komentarzach. Powiedzmy więc sobie jasno i wyraźnie: dziennikarz nie odpowiada za sodówkę zawodnika. Tak samo, jak nie odpowiada za jego słabszą formę czy rozstanie z żoną. Częścią zawodu piłkarza jest umiejętność radzenia sobie z presją, również medialną. Czy sodówka odkręciła się naszym piłkarzom przez dziennikarzy? Nie. Złożyło się na to kilka czynników - dobry wynik na EURO we Francji (celowo piszę "wynik", bo nie można traktować tego w kategoriach sukcesu - z medalem przecież nie wróciliśmy - a niektórzy ćwierćfinał uważają za sukces), transfery do dobrych lub bardzo dobrych klubów, ogólnonarodowe zbzikowanie na punkcie zawodników (pamiętacie wariackie powitanie na lotnisku i tłumy w rodzinnych miejscowościach piłkarzy?), itd. Nie wszyscy potrafili po tym wszystkim twardo stąpać po Ziemi.

Choć trochę smutno to przyznać, dziennikarz nie ma wpływu na nic. Jeśli za chwilę wygramy z Rumunią, to nie będzie to zasługa Włodarczyka i Olkowicza z "Przeglądu Sportowego", którzy rozpętali aferę i dzięki temu zaprowadzili w kadrze porządek, a chłopaki odstawili butelki i wzięli się do roboty. Nie będzie to również ich wina jeśli w Bukareszcie zbierzemy łomot. Dziennikarz jest od pisania - gdyby tak poważną sprawę przemilczał, to miałbyś do niego, drogi czytelniku, zdecydowanie większe pretensje.

- Ale oni wychodzili na miasto już we Francji! - odbijają piłeczkę w komentarzach kibice. Oczywiście, że wychodzili i nie ma w tym nic złego. Rozdzielmy wyjście na miasto po wygranej i kulturalne napicie się alkoholu od chlania do odcinki. Jeśli miałbym przyczepić się do tekstu z "PS", to właśnie o ten fragment - ze względu na brak szerszych informacji zupełnie niepotrzebnie się tam pojawił. Sugeruje, że kadrowicze urządzili sobie w La Baule pijackie eldorado i już wtedy zaczynali tracić kontakt z ziemią, a tak naprawdę nie wiemy, co się tam w ogóle działo i czy ktokolwiek miał problemy z powrotem na czterech nogach do własnego pokoju.

Prezes Zbigniew Boniek już zapowiedział, że sprawa nie zostanie sprzątnięta pod dywan i będzie wyjaśniona do końca. I miejmy nadzieję, że tak rzeczywiście będzie. Kadrowicze dostali więcej luzu od trenera i postąpili w myśl starego jak świat powiedzenia: daj palec, to ugryzie całą rękę. Czas na jesienne porządki jest więc idealny. Do zimy bowiem jeszcze kawałek, a do tej pory - mimo bałaganu - udało się nam jeszcze niczego nie zepsuć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24