Inaki Astiz dla "¡Olé!": Moim celem jest zagranie w Lidze Mistrzów

Michał Świerżyński, Maciej Prusiński / Olé Magazyn
Kiedy ogłoszono, że zagra w Polsce, niektórzy byli zadziwieni. Jak to. Hiszpan? W Polskiej lidze? Inni byli sceptykami, twierdząc, że ściągamy nieudaczników z rezerw hiszpańskich średniaków, zamiast dać szansę Polakom. Jednak on nie zawiódł, po roku gry zebrał tak dobre recenzje, że w Legii zaproponowano mu pięcioletni kontrakt. Poznajcie zawodnika, którego mama śledzi mecze największych rywali Legii w Polskiej lidze i emocjonuje się walką o mistrzostwo w odległym kraju na wschodzie. Pierwszy hiszpański piłkarz w polskiej lidze, Iñaki Astiz.

Witamy i o zdrowie pytamy. Kiedy wracasz do gry?
Pytanie, na które jeszcze nie jestem w stanie odpowiedzieć. Wróciłem już do treningów na siłowni, dużo pracuję z fizjoterapeutami, pomału odzyskuję dawną siłę w nogach. Nie mam konkretnie postanowionej daty powrotu, ale myślę, że za jakieś 3 tygodnie mogę być gotowy do gry. Nie chciałbym nic przyspieszać i wracać niedoleczony.

W jednym z wywiadów odważnie zadeklarowałeś, że nie wyjedziesz z Polski bez mistrzostwa. W takim razie, co teraz? Zmieniłeś cel czy rozglądasz się za grą w innym kraju?
Chodziło mi bardziej o to, żeby pokazać jak ważne dla Legii było zdobycie mistrzostwa, na które wszyscy czekaliśmy aż 7 lat. W tym czasie odnosiliśmy sukcesy w Pucharze Polski, ale to nie to samo, bo wszyscy tu czekali na mistrza. Oczywiście ważne było to, żeby sprawdzić się w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a wygranie ligi to jedyna możliwość aby uzyskać ten cel.

Jak wspominasz noc mistrzowską?
Bardzo dobrze. To była zabawa ze wszystkimi, piłkarzami, sztabem szkoleniowym i kibicami, którzy byli z nami wszędzie, na stadionie, na ulicach miasta… No i przede wszystkim przejazd przez Warszawę i wjazd na starówkę, gdzie czekało na nas kilka tysięcy osób. Na koniec wróciliśmy na Agrykolę, a tam kolejne kilka tysięcy odśpiewało Sen o Warszawie… To było niesamowite, nie potrafię tego opisać słowami.

Więc jaki jest twój następny cel?
Po pierwsze wyleczyć kontuzję. Cele można sobie stawiać będąc zdrowym i myślę, że moim jest zagranie w Lidze Mistrzów.

Zdajesz sobie sprawę, że od 17 lat i co najmniej przez kolejny rok żaden polski zespół tam nie zagrał i nie zagra co najmniej kolejny rok? Czego w twojej opinii brakuje polskim klubom?
Wiem, że to już tyle lat, ale to bardzo trudne pytanie. Myślę, że brakuje im tej regularności grania w europejskich pucharach, doświadczenia zdobywanego w meczach z innymi europejskimi klubami. Czasem widać to na boisku.

W ciągu dwóch pierwszych lat po podpisaniu kontraktu z Legią, Osasuna miała prawo odkupu. Było coś na rzeczy?
Nie. W prasie pojawiały się tylko plotki.

A Rosenborg?
To prawda, z ich strony było zainteresowanie.

Transfermarkt.de wycenia cię na 700 tys. euro. Dużo, mało?
Nie wiem. Wydaje mi się, że to klub jest tym, który wycenia zawodnika i wyznacza cenę, za jaką jest gotów go sprzedać. Wydaje mi się też, że w największym stopniu te cyfry zależą od wieku, a ja mam już prawie 30 lat. Po 26 roku życia cena zapewne zaczyna spadać.

Jakie zauważasz zmiany w polskiej lidze przez te 7 lat? Polepszyło się? Pogorszyło?
Polepszyło. Liga się wyrównała. Kiedy tu przyjeżdżałem, liczyła się tylko Legia, Wisła, no i może Lech. Teraz wygrane nie przychodzą z łatwością, w każdej kolejce są jakieś niespodzianki, więcej drużyn walczy o wyższe cele i o wygranie ligi. Dysponują też lepszymi piłkarzami.

Twierdzisz, że 7 lat temu grało się łatwiej?
Tak sądzę. Pamiętam pierwsze lata w Legii i to, że rywale bardzo nas szanowali, podchodzili do meczów z lekkim strachem i wygrywaliśmy łatwo wiele meczów. A na Łazienkowskiej nie przegrywaliśmy prawie żadnego.

Co ma do zaoferowania Polska, a czego nie ma Hiszpania, pod względem stylu życia i poziomu sportowego?
Mogę porównywać Pampelunę i Warszawę i pierwsze co jest jasne, to fakt, że Warszawa jest miastem dużo większym. Tu od października, listopada bardzo szybko robi się ciemno, już po 15. Jest to trochę… deprymujące. Idziesz na trening, wychodzisz około 14:30 i już robi się ciemno. Nie lubię też korków, których w Warszawie jest dużo. Ale ogólnie jest dobrze, najlepiej mi się tu żyje od kwietnia do października. Ale zimę też znoszę, bo lubię śnieg. Co do poziomu sportowego, to w Hiszpanii owszem, są zawodnicy z futbolowego topu, ale tylko Real z Barceloną walczą o najwyższe cele. Większość drużyn walczy o utrzymanie się w lidze. Valencia, Atlético biją się o miejsca w Lidze Mistrzów, Sevilla i Betis między Ligą Mistrzów a Ligą Europy, ale reszta toczy bój o utrzymanie. Osasuna dała mi możliwość wyjazdu i grania o trofea, o puchary i mistrzostwa, no i o grę w Europie.
udało się rozstrzygnąć sprawę z jego kontraktem i sądzę, że będzie piął się w górę.

Mamy przed sobą cytaty Iñakiego z pierwszego roku spędzonego w Polsce. Mówiłeś, że twoje przybycie może otworzyć furtkę dla innych graczy z Półwyspu Iberyjskiego, że musisz się nauczyć polskiego i przetrwać zimę. No więc jak tam twój polski?(przez moment rozmawiamy z Iñakim w naszym języku)
Bardzo dobrze.

A zima?
Zima też. (śmiech) Myślę, że w Pampelunie pogoda jest podobna, to miasto na północy, zimy są mroźne, temperatury do minus sześciu stopni, śnieg też pada. Nie mam z tym większego problemu, już się zaaklimatyzowałem.

Jeśli zaś chodzi o piłkarzy, którzy przybyli po Tobie, tacy jak Descarga czy Arruabarrena, to nie wygląda to już tak dobrze… Chociaż otworzyłeś też furtkę dla trenerów – był Bakero, jest Pacheta.
Wydaje mi się, że Bakero zrobił tu dobrą robotę, zarówno w Polonii, jak i Lechu. A piłkarze, którzy tu byli, nie grali tak, jak tego od nich oczekiwano. Każdy z innego powodu. Jeden przez kontuzje, drugi się nie zaaklimatyzował. Każdy jest inny, ja mogę mówić tylko za siebie. Od pierwszego momentu czułem się tu dobrze, zintegrowałem się z drużyną, poznałem miasto i dzięki temu na boisku też było dobrze. Zawodnicy tacy jak Andreu, Ruben Jurado czy Dani Quintana radzą sobie jednak dobrze, chociaż są z niższych lig hiszpańskich, gdzie swoją drogą jest wielu zawodników na niezłym poziomie, którzy daliby tu sobie radę, ale nie otrzymują takiej szansy. Koledzy z Osasuny B zazdrościli mi wyjazdu, sami chcieliby spróbować.

Zadebiutowałeś z Vetrą Wilno, po czym stwierdziłeś, że przy takim dopingu chce się biegać dwa razy więcej i dwa razy szybciej.
To prawda. Publiczność, którą mamy, nie raz poniosła nas do zwycięstwa. Kiedy przegrywasz, a do końca pozostaje niewiele czasu, słysząc ich, dajesz z siebie jeszcze więcej, to pomaga. Pamiętam dokładnie ostatnie spotkanie rozgrywane na starym obiekcie, po którym zamknięto i zburzono Żyletę. Wygraliśmy 4:0 ze Śląskiem, przy pełnych, głośno dopingujących trybunach. Od samego początku graliśmy razem z nimi, bardzo nam wtedy pomagali.

Dalej Cię to motywuje, czy już się przyzwyczaiłeś?
Rzeczywiście, najbardziej zachwycony jesteś tym na początku. Potem, wychodząc na boisko, skupiasz się tylko na tym, aby rozegrać dobre zawody, choć oczywiście słuchasz tego, co dzieje się na trybunach.

Śledzisz wydarzenia w lidze hiszpańskiej i w Osasunie?
Tak, czytam internetowe wydania piłkarskiej prasy lokalnej, z Navarry, ale też tej krajowej jak Marca i As.

Jak możesz ocenić obecną sytuację twojego byłego klubu?
Kilka lat temu Osasuna miała dobrą drużynę, skończyli ligę na 4 pozycji, byli o krok od awansu do Ligi Mistrzów. Odpadli, ale w pucharze UEFA doszli do półfinału. Później wielu zawodników odeszło, otrzymali bardziej lukratywne propozycje od lepszych klubów. Osasuna wiedziała, że nie będzie rok w rok walczyła o Ligę Mistrzów, że to był wyjątkowy sezon. Później gra zespołu powoli się pogarszała. Wielu zawodników odeszło w ostatnim czasie i w grze Osasuny widać pewne braki. Oglądałem mecz z Athletikiem i widać było, że graliśmy dobrze, ale brakowało jednak jakości w grze do przodu. Zawodnicy nastawieni ofensywnie najczęściej zmieniają klub.

Boisz się, że kiedyś Osasuna spadnie z ligi już więcej do niej nie powróci?
Widzę po ostatnich dwóch sezonach, że piłkarze zdają sobie sprawę z wagi pozostania w lidze. Osasuna broni się od spadku do ostatnich chwil i zawodnicy wiedzą, że jest o co walczyć, że jadą na jednym wózku. Osasuna nie ma dobrego zaplecza ekonomicznego, jeśli spadną, będę musieli obniżyć budżet płacowy, ponieważ musi utrzymać TAJONAR, szkółkę piłkarską. Jeśli spadną mogą mieć problem z powrotem, bo kiedy podejmuje się drastyczne kroki, nigdy nie wiesz, co może się wydarzyć.

Na czym wg Ciebie polega fenomen Realu Sociedad?
Zbudowali bardzo dobry skład w oparciu o zawodników ze swojej szkółki, których ostatnio mieli wielu. Do tego dokupili kilku zawodników, których brakowało w ułożeniu tej układanki, i wyszło im to świetnie. Myślę, że to jest model dla naśladowania dla mniejszych ekip, klubów bez wielkiego budżetu, których nie stać na ściąganie gwiazd.

Na przykład takich jak Osasuna.
Zgadza się. Receptą jest praca od podstaw z młodzieżą. Zauważcie, że połowa składu w dwumeczu z Lyonem to byli wychowankowie. Do tego kilku obcokrajowców, którzy dodają jakości w grze i teraz w San Sebastian mogą cieszyć się z Ligi Mistrzów.

Na co ich stać w tym sezonie? Zagrają epizod czy potrafią zamieszać?
Znane są przypadki drużyn, które dławią się sukcesem i nie wytrzymują gry na trzech frontach. Pamiętam przypadek Celty, która weszła do Ligi Mistrzów, ale w tym samym sezonie spadli do drugiej ligi. Trzeba umieć dzielić obowiązki, mieć długą ławkę rezerwowych i nie zapominać, że to liga jest najważniejsza. Rozgrywki europejskie są wisienką na torcie, trzeba się nimi cieszyć, ale nie można ich przedkładać ponad ważniejsze rozgrywki.

W rezerwach Osasuny byłeś kapitanem, ale nie dostałeś szansy w pierwszej drużynie. Nie masz o to żalu?
Absolutnie. Kiedy decydowałem się na wypożyczenie do Legii, w pierwszym składzie Osasuny była mocna konkurencja. Mieli 4 stoperów z doświadczeniem, grających w składzie już od jakiegoś czasu, więc ja, młody wychowanek, miałem trudności z dobiciem się. Kiedy wróciłem z wypożyczenia nadal w składzie byli ci sami obrońcy. Co więcej, dokupili jeszcze jednego. To był jasny sygnał, że nie biorą mnie pod uwagę, a ja chciałem grać i doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie jak wrócę. I nie żałuję tego.

Rozmawiali MICHAŁ ŚWIERŻYŃSKI MACIEJ PRUSIŃSKI / Ole Magazyn

Cały wywiad i najnowszy numer magazynu znajdziesz TUTAJ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24