Jacek Zieliński: Transfery Cracovii? Myślimy o 4-5 piłkarzach na konkretne pozycje [WYWIAD]

Jacek Żukowski/Gazeta Krakowska
Jacek Zieliński został trenerem Cracovii
Jacek Zieliński został trenerem Cracovii Andrzej Banaś/Polska Press
- Nie będę składał deklaracji wziętych z księżyca. Najpierw musimy zobaczyć, czym będziemy dysponować w nowym sezonie. Pracujemy nad tym, żeby zespół był mocniejszy - mówi Jacek Zieliński, trener Cracovii.

Piotr Żemło podpisał nowy kontrakt z Wisłą Kraków

Gratulujemy utrzymania "Pasów" w ekstraklasie. Spadł Panu kamień z serca?
Od dłuższego czasu widać było, że idziemy w dobrym kierunku, ale trzeba było postawić ten ostatni krok. Mecz w Bielsku-Białej przypieczętował to, a równocześnie pokazał, że nasze dotychczasowe wygrane to nie był przypadek, że są już fragmenty gry, które nas satysfakcjonują.

Kiedy Pan uwierzył, że obronicie miejsce w ekstraklasie?
Już po wygraniu pierwszego meczu z Zawiszą w Bydgoszczy. Chłopcy pokazali, że potrafią grać w piłkę, że rozumieją to, co się im przekazuje. Już po paru pierwszych treningach robili to, co zakładaliśmy sobie na odprawach. Widziałem nić porozumienia. To jest bardzo ważne dla trenera. Ale wiedziałem też, że w dodatkowej fazie rozgrywek dochodzą stresy. Po innych zespołach widać, że nie wszyscy potrafią sobie z tym poradzić. My znieśliśmy to bardzo dobrze.

Kibice Cracovii mają już dość nieustannej gry tylko o utrzymanie się w lidze. O co w nowym sezonie walczyć będzie Pański zespół?
Nie będę składał deklaracji wziętych z księżyca. Najpierw musimy zobaczyć, czym będziemy dysponować w nowym sezonie. Pracujemy nad tym, żeby zespół był mocniejszy.

Ilu nowych zawodników może się pojawić?
Myślimy o czterech, pięciu piłkarzach na konkretne pozycje. Przyjdą też ludzie, którzy będą przymierzani do Cracovii w perspektywie dłuższego czasu. Ale głównie chodzi o graczy, którzy wejdą do zespołu, podniosą od razu jego jakość. Nie chodzi o zmienników, testowanych, na to nie mamy czasu. Cracovia to ostatnio zbyt często przeżywała.

O jakie pozycje chodzi?
Choćby defensywnego pomocnika, bo na tej pozycji mamy tylko Miroslava Covilo. Zdajemy też sobie sprawę, że Krzysiek Pilarz w bramce nie ma konkurencji. A powinien mieć.

Komentatorzy podkreślają, że Cracovia nie ma klasycznego, środkowego napastnika…

O tym, że Cracovia nie ma typowej "dziewiątki" wiadomo od roku. Ale to jest towar deficytowy na naszym rynku.

Był Pan w wielu klubach, pracował w nich rok, częściej dwa lata. Z reguły jednak nie miał Pan wystarczająco dużo czasu, by budować autorski zespół.
Proszę mi podać w Polsce przykład trenera, który buduje taką autorską drużynę? Jest to w zasadzie niemożliwe, bo nie ma u nas szkoleniowców pracujących kilka lat w jednym klubie. U nas wymaga się, by po pół roku trener nadał zespołowi swoje piętno, zmienił oblicze zespołu.

Potrzebny jest w Cracovii dyrektor sportowy czy szef skautingu?
Potrzebna jest osoba, która odciąży trenera. Nie ma możliwości, by prowadzić zespół, a jednocześnie jeździć kilkaset kilometrów, by obserwować zawodników. Mam pewien pomysł, czekam na powrót prezesa Janusza Filipiaka, chcę z nim rozmawiać na ten temat. Taka osoba powinna wytyczać i trzymać linię klubu, bo wiadomo, że trenerzy się zmieniają.

Jak Pan widzi w zespole proporcje między graczami krajowymi a zagranicznymi?
Zawsze powtarzam, nie dzielę piłkarzy na krajowych i zagranicznych, młodych i starych. Są tylko dobrzy i słabi. U nas występy obcokrajowców będą regulowały przepisy. Od nowego sezonu będzie mogło występować w meczu tylko trzech zawodników spoza Unii Europejskiej. A u nas jest takich czterech: Miroslav Covilo, Boubacar Dialiba, Sreten Sretenović i Deleu. Jeden z nich nie będzie mógł grać, ewentualnie wchodzić z ławki rezerwowych za innego gracza spoza Unii. Ściąganie więc do klubu takich piłkarzy mija się z celem. W następnym sezonie ten limit zostanie obniżony do dwóch. Dlatego szukać będziemy Polaków i takich zawodników, którzy nie będą blokować limitu. Pewne jest jedno: piłkarz z zagranicy powinien być lepszy od krajowego. Taka zasada obowiązuje wszędzie. Ja akurat na naszych obcokrajowców nie mam co narzekać, to są klasowi zawodnicy.

Po golach dla Cracovii nie wykazuje Pan wielkiej radości. Wynika to z Pańskiego charakteru czy z doświadczenia, bo wie Pan, jaki jest los trenera?
To wynika z wszystkiego, zdaję sobie sprawę z tego, że ta passa się kiedyś odwróci. Bardzo się cieszę z tego, co się dzieje, ale okazuję to w sposób bardziej stonowany. Zdobywane bramki nie świadczą o tym, że mecz jest wygrany. Potrafię się cieszyć, ale zachowuję spokój.

Jak się Panu współpracuje z profesorem Filipiakiem?
Dobrze, trzy razy widzieliśmy się do tej pory. Mamy kontakt telefoniczny, dzwoni do mnie, gratuluje po meczach. Rozmawiamy na temat przyszłości. Czekam na jego powrót z zagranicy, bo parę spraw trzeba "klepnąć".

Nieprzypadkowo o to pytamy, bo pracował Pan z kontrowersyjnymi prezesami, jak Józef Wojciechowski w Polonii Warszawa czy Zbigniew Drzymała w Groclinie.
Prezes Józef Wojciechowski był kontrowersyjną postacią, ale nigdy nie było tak, jak pisała prasa, nie było ingerencji w skład. To samo z prezesem Drzymałą. Zdarzały się oczywiście nieporozumienia, częściej z prezesem Wojciechowskim, bo on gwałtownie reagował, ale pracę z nimi wspominam sympatycznie. To były fajne chwile.

Mówi Pan w dość łagodnych słowach o Wojciechowskim, a jednak nie dał Panu dokończyć dobrze zaczętego dzieła w Polonii...
Mnie w Polonii zwalniano dwukrotnie, pierwszy raz, jak drużyna była na trzecim miejscu w tabeli, drugi raz na czwartym, z realnymi szansami, w obu przypadkach, na europejskie puchary.

Z kolei z Lecha odchodził Pan po wygranym meczu.
Nawet po dwóch, na Cracovii w Pucharze Polski i u siebie z Wisłą, w obu przypadkach było 4:1. To była niespotykana sytuacja.

Odczuwa Pan satysfakcję z tego, że zwycięstwo z Podbeskidziem było Pana setnym w ekstraklasie? Po Macieju Skorży jest Pan na 2. miejscu spośród pracujących aktualnie trenerów.
To powód do dumy, pokazuje też, że jestem w miarę skutecznym trenerem. Ale trzeba pamiętać, że zwycięstwa w lidze niekoniecznie dają wymierne zdobycze. Parę sukcesów jednak mam - poza mistrzostwem Polski z Lechem, trzecie miejsce z Groclinem i Puchar Ekstraklasy z tym klubem.

Czuje się Pan spełnionym trenerem?
Przede mną są kolejne wyzwania, większe, mniejsze. Każdy pracujący trener ma coś do zrobienia.

Zanim Pan nim został, był Pan piłkarzem Siarki Tarnobrzeg, awansował Pan do ekstraklasy. Była to udana kariera?
Rozegrałem tylko 15 spotkań w ekstraklasie. Miałem fajną przygodę, ale nie ukrywam, że bardziej "kręci" mnie kariera trenerska. Wiedziałem, że będę szkoleniowcem, od każdego trenera chciałem coś skorzystać, robiłem sobie notatki.

Był jeden klub, w którym Panu nie poszło - Ruch Chorzów. Dlaczego?
Jednej przyczyny nie było. Wiem, co zrobiłbym inaczej, ale nie chcę o tym głośno mówić. Trafiłem na okres dużych zmian w tym klubie. Pozbyłem się obcokrajowców. Potem, z niewielkimi retuszami, trener Kocian z tym zespołem odniósł sukces. Nie jest tak, że wszystko było źle. Tydzień po moim odejściu drużyna zaczęła wygrywać. To nie wzięło się z niczego. Tak jak w Cracovii. Wziąłem zespół po Robercie Podolińskim, był dobrze przygotowany pod względem fizycznym. Wracając do Ruchu, to teraz widać, że wnioski wyciągam.

Pracuje Pan w ekstraklasie od 12 lat. Jak Pan ją ocenia?
Zmieniła się na plus, to produkt, który możemy pokazać w Europie Zachodniej, bo otoczka niektórych spotkań jest na zachodnim poziomie. Poziom? Zbytnio się nie podnosi, bo najlepsi zawodnicy wyjeżdżają, a na ich miejsce przychodzą tacy, którzy nie prezentują takich samych umiejętności. Czy reforma ligi podniesie poziom? Jestem sceptyczny w tej kwestii.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24