Jedna dobra seria to za mało. Podsumowanie jesieni w wykonaniu Korony

Damian Wiśniewski
Jesienna część zmagań w sezonie 2014/2015 T-Mobile Ekstraklasy nie była na pewno taka, jaką mogliby sobie wymarzyć kibice kieleckiej Korony. Po fatalnym początku przyszła co prawda seria meczów bez porażki, jednak rok żółto-czerwoni kończą na miejscu trzecim od końca. Sprawdźcie, jak wyglądał przebieg jesieni w wykonaniu Korony.
  • Koniec pewnej epoki

Ciosem dla drużyny, a także (a może nawet przede wszystkim) dla kibiców ze Świętokrzyskiego, było odejście Macieja Korzyma. Charyzmatyczny napastnik nie dogadał się z zarządem klubu co do wysokości pensji i zamienił Koronę na Podbeskidzie Bielsko Biała, gdzie trafił także Pavol Stano, wieloletni stoper Korony. Tomasz Lisowski też odszedł i trafił do Pogoni Szczecin. W Kielcach skończyła się z tym pewna epoka. Rok temu zwolniony został Leszek Ojrzyński, więc zespół opuściło kilka niezwykle ważnych postaci słynnej „Bandy Świrów”. Korona TV przygotowała nawet specjalną trylogię filmików, które miały na celu podziękować byłym klubowym postaciom i uświadomić niektórym, że nową Koronę również warto wspierać.

  • Trudno o gorszy początek

Jeśli ktoś chciałby wymyślić dla jakiejś drużyny gorszy początek sezonu od tego, jaki zaprezentowali swoim fanom kielczanie, to musiałby czerpać inspirację z najbardziej obrzydliwych horrorów. Korona w pierwszych siedmiu meczach zdobyła zaledwie jeden punkt, na własnym boisku przegrywając choćby po 0:3 z Górnikiem Zabrze i Jagiellonią Białystok. Porażka w Warszawie z Legią z pozoru hańby nie przynosi, ale jeśli spojrzy się, jakim składem wyszła wtedy drużyna mistrza Polski i jak wiele okazji do strzelenia gola mieli podopieczni Ryszarda Tarasiewicza, to zdanie ulega małej zmianie.

Bilans bramkowy tego okresu również jest porażający. Korona strzeliła tylko trzy gole, a sama straciła aż 13. Fatalne błędy popełniali zwłaszcza defensorzy kieleckiej drużyny, a wśród nich „brylowali” sprowadzeni latem Moussa Outtara oraz Leandro dos Santos. Obaj panowie całkiem dobrze prezentowali się w przedsezonowych sparingach, jednak nie miało to żadnego większego przełożenia na początek sezonu. Nie pomagał też fakt, że problemy z kontuzjami miewał Paweł Golański, a niepewne wejście do nowej drużyny zanotował litewski bramkarz, Vytautas Cerniauskas

  • Pierwsze przełamanie

Korona długo nie potrafiła wyjść z marazmu i paradoksalnie udało jej się to dopiero, kiedy do Kielc przyjechali Ojrzyński, Korzym i Stano. Trzy bardzo ważne postacie w najnowszej historii zespołu wróciły na Kolporter Arenę po to, aby zgarnąć trzy oczka dla Podbeskidzia Bielsko-Biała. Słowacki obrońca strzelił nawet dla gości gola, ale w drugiej połowie chyba zorientował się, że Koronie nie wypada mu zbytnio szkodzić i dostał złapał czerwoną kartkę. Kielczanie wtedy jednak i tak już prowadzili, a gra w przewadze ułatwiła im utrzymanie korzystnego rezultatu.

Przełamanie z ósmej kolejki było jednak dość krótkoterminowe, bo już w następnej serii gier podopieczni trenera Tarasiewicza przegrali we Wrocławiu ze Śląskiem 0:1. W kolejce dziesiątej takim samym stosunkiem pokonali u siebie Piast Gliwice, a potem znów ponieśli porażkę, tym razem w Łęcznej.

  • Najlepsze sześć meczów w sezonie

Po przygnębiających jedenastu pierwszych spotkaniach, fani kieleckiej drużyny mogli złapać troszkę oddechu. Najpierw ich drużyna dwukrotnie goniąc Lecha Poznań przed własną publicznością zremisowała z nim 2:2, a następnie zdołała wygrać trzy kolejne mecze z rzędu. Na początek udało się przełamać wyjazdową niemoc i ograć w Chorzowie Ruch (1:0), a następnie zwyciężyć po thrillerze z Wisłą u siebie. Najważniejszy w sezonie mecz w Kielcach miał bardzo emocjonujący przebieg – Korona trzykrotnie obejmowała prowadzenie, ale dopiero za trzecim razem nie dał go sobie odebrać.

W grze ekipy Ryszarda Tarasiewicza było widać wyraźny postęp. Rozgrywanie akcji w ofensywie szło dużo płynniej, a do dobrej dyspozycji wrócili Vlastimir Jovanović i Przemysław Trytko. Były napastnik Jagiellonii wciąż miał problemy ze skutecznością, ale jego rola w odnoszonych rezultatach była spora. Wszędzie na boisku było go pełno i to w pozytywnym znaczeniu tego wyrażenia. Wymierne korzyści zaczęła też w końcu przynosić obecność w składzie Oliviero Kapo – Francuz zaliczył kilka ważnych goli, jak w wygranym meczu w Gdańsku (2:1), czy wtedy gdy ustalił wynik spotkania z Wisła. Ważną rolę odegrali też tacy zawodnicy jak choćby Nabil Aankour, Kamil Sylwestrzak, czy Piotr Malarczyk, który w pojedynku z Zawiszą Bydgoszcz obchodził jubileusz setnego meczu w barwach kieleckiej drużyny w Ekstraklasie. Stał się pierwszym wychowankiem Korony, który zdołał tego dokonać, a uświetnił to fantastycznym golem.

Kiedy po wygraniu z Lechią przyszedł remis przed własną publicznością z Zawiszą, w Kielcach panowało dość spore o rozczarowanie. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, jeszcze na początku sezonu taki wynik wzięto by za przynajmniej dobry. W następnej kolejce Korona jednak znów wygrała, a jej łupem padł solidny beniaminek, GKS Bełchatów.

  • Wróciły koszmary

Ostatnie dwa tegoroczne mecze w wykonaniu Korony sprawiły, że jej kibice, piłkarze oraz sztab szkoleniowy bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię. I to dość brutalnie. Najpierw przyszła wyjazdowa porażka z Pogonią, która wystawiła skład oparty na młodzieżowcach, a następnie przegrana w fatalnym stylu z Cracovią przed własną publicznością. Po tym meczu nie brakowało mocnych słów ze strony trenera żółto-czerwonych, Ryszarda Tarasiewicza.

- Spieprzyliśmy to, co wypracowaliśmy wcześniej. Zawodnicy chyba byli myślami przy świętach. Były też inne powody, o których ja wiem, ale nie chcę ich usprawiedliwiać. Wielkością sportowców profesjonalnych jest to, że jeśli jest robota, to trzeba ją wykonać bez względu na sytuację – powiedział szkoleniowiec na konferencji pomeczowej.

Tak do końca wszystkiego tymi dwiema porażkami kielczanie sobie nie popsuli. Dzięki serii sześciu meczów bez przegranej wygrzebali się ze strefy spadkowej i mimo słabego finiszu, zachowali nad nią cztery punkty zapasu. To nie jest może jakaś szczególnie duża przewaga, ale strata do grupy mistrzowskiej jest niewiele większa i wynosi sześć punktów.

  • Prognozy na nowy rok

Mimo, że strata do czołowej ósemki nie jest duża, to awans do niej byłby dla Korony sporym sukcesem. Kielczanie wiosnę rozpoczną od spotkań z Górnikiem (wyjazd), Legią (dom) oraz Jagiellonią (wyjazd). Trudno będzie im gromadzić punkty w tych meczach, to nie ulega wątpliwości. Z powodu cięć finansowych (prawdopodobnie właśnie to miał na myśli trener Tarasiewicz podczas konferencji po meczu z Cracovią), klub może opuścić kilku piłkarzy, choć wiemy już, że na przykład Piotr Malarczyk mimo tego zdecydował się na przedłużenie swojej umowy.

Więcej niż zadowalającym wynikiem dla Korony byłoby zbudowanie sobie jak najbezpieczniejszej przewagi nad strefą spadkową. Gdyby przed podziałem punktów wynosiła ona osiem punktów (czyli tyle, ile w ubiegłym sezonie), to wszyscy w klubie byliby zadowoleni. Każdy wyższy wynik będzie uznawany za sukces.

Obserwuj autora na twitterze!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24