Jesień w wykonaniu Legii - tylko Ligi Mistrzów żal [PODSUMOWANIE]

Konrad Kryczka
Jesień w wykonaniu Legii - tylko Ligi Mistrzów ża
Jesień w wykonaniu Legii - tylko Ligi Mistrzów ża sylwester wojtas
Legia zakończyła jesień planowo, czyli na pierwszym miejscu w lidze i z awansem w Lidze Europy. Warszawianie mieli przez ostatnie półrocze chwile lepsze i gorsze, choć tych pierwszych na pewno było więcej. Zapraszamy do lektury tekstu podsumowującego minioną jesień w wykonaniu podopiecznych Henninga Berga.

Trudno określić tę jesień w wykonaniu Legii inaczej niż jako bardzo udaną. Podopieczni Henniga Berga przewodzą Ekstraklasie, awansowali do 1/16 Ligi Europy z pierwszego miejsca w grupie, a do tego grają dalej w nieco mniej prestiżowym Pucharze Polski. Hurra optymiści powiedzą więc, że w ostatnim półroczu warszawianie spisali się na medal. Gdyby na sprawę spojrzeć trochę inaczej – można znaleźć przysłowiową łyżkę dziegciu w beczce miodu. I same pretensje należy adresować nie tylko w kierunku piłkarzy, ale również paru osób ogarniających (albo i nie do końca, co pokazała pewna sytuacja) kwestie organizacyjne.

Trudne początki

„Zwolnić Berga” – to hasło, które pojawiło się kilkukrotnie po, delikatnie mówiąc, falstarcie, jaki zanotowała Legia. Przegranie Superpucharu na rzecz Zawiszy, remis w eliminacjach Ligi Mistrzów z Saint Patrick’s Athletic, a do tego porażka z Bełchatowem w Ekstraklasie. Na Norwega posypały się gromy – że warszawianie nie grają tak, jak powinni, że nie są do końca przygotowani tak, jak należy, że w końcu decyzje personalne w konkretnych spotkaniach były po prostu nietrafione. Największe niezrozumienie wywołało wystawienie mocno rezerwowego składu na Zawiszę, a wysłanie praktycznie pierwszej jedenastki dzień wcześniej w sparingowy bój z Hapoelem Beer Szewa.

Przy Łazienkowskiej wytrzymano jednak ciśnienie i postanowiono, ku niezadowoleniu części środowisko, nie dziękować jeszcze Bergowi za pracę. Norweg cieszył się ogromnym zaufaniem włodarzy klubu i jak pokazał czas – mieli oni rację, nie podejmując pochopnej decyzji o zwolnieniu szkoleniowca. Te trzy spotkania, za które drużynę spotkała krytyka, okazały się lodowatym prysznicem dla na zbyt rozgrzane głowy legionistów. Te słabsze wyniki rozzłościły zespół na tyle, że już od rewanżowego meczu z Saint Patrick’s było widać, że „Wojskowi” wracają na właściwie tory.

Ile znaczy jeden błąd...

Wszyscy chyba wiedzą, że nieznajomość prawa szkodzi. Kodeksy, regulaminy, pojedyncze przepisy – dla niektórych to chleb powszedni. Jeżeli chodzi o prawo dotyczące rozgrywania zawodów pod egidą UEFA, to w każdym klubie, który walczy w Europie, powinien znaleźć się ktoś, kto przynajmniej jako tako ogarnia takowe regulacje. Jak pokazał czas – w przypadku Legii niekoniecznie wyglądało to tak, jak należy. I tym sposobem walki o Ligę Mistrzów nie zaprzepaścili piłkarze, którzy spisali się na medal, rozbijając w drobny mak Celtic, a osoby, które były odpowiedzialne za zgłaszanie zawodników do tych rozgrywek. Walkower, następnie nic nie dające odwołania i w konsekwencji jedynie nagroda pocieszenia, czyli dwumecz o Ligę Europy. Sprawa Bereszyńskiego, jego kilkuminutowego wejścia na murawę, sprawiła, że w Legii zmienił się kierownik, a i pewnie od tej pory każdy w klubie po kilka razy będzie sprawdzał, czy w papierach wszystko jest w jak najlepszym porządku.

W Europie gra na wynik

Liga Europy, to co prawda nie Liga Mistrzów, a raczej jej mniej prestiżowa siostra, niemniej jednak gra polskiej drużyny nawet w tych rozgrywkach musi cieszyć. Legia po wyeliminowaniu FK Aktobe stała się jedną z 48 drużyn grających w fazie grupowej LE. We wcześniejszym sezonie również grała w tych rozgrywkach, ale wtedy jej przygoda zakończyła się na sześciu meczach, z których aż pięć kończyło się porażkami. Teraz w Warszawie wszyscy liczyli na zupełnie inny scenariusz. Piłkarze, z kapitanem Ivicą Vrdoljakiem na czele, podkreślali jedną niesamowicie ważną kwestię: w Europie trzeba grać na wynik. Czyli najpierw punkty, a później styl. To dało się zresztą zrozumieć – same wrażenia wizualne nie mogły dać awansu do następnej rundy. Potrzebna była efektywność.

Tej nie brakło. W porównaniu do występów Legii w poprzedniej edycji Ligi Europy, tym razem proporcje się odwróciły. Warszawianie wygrali pięć spotkań, a przegrali jedynie wyjazdowy mecz z Lokeren. Całą fazę grupową zamknęli natomiast wygraną 2:0 przy pustych trybunach (kara za zachowanie kibiców w Belgii)z Trabzonsporem, który zajął ostatecznie drugie miejsce w grupie. Obecnie dla „Wojskowych” najważniejsze są rozgrywki ligowe, z kolei Liga Europy może stanowić miły dodatek. Niektórzy legioniści przypominali nawet, że finał będzie przecież rozgrywany w Warszawie. Jak wiadomo, nie ma rzeczy niemożliwych, ale sami nie zamierzamy aż tak bardzo odlatywać. Na razie pewne jest jedno – najbliższym przeciwnikiem stołecznego klubu będzie Ajax z Arkadiuszem Milikiem w składzie.

Na krajowym podwórku z drobnymi potknięciami

Legii na początek sezonu przegrała Superpuchar, ale to był tylko jeden mecz. Później było już lepiej. Warszawianie awansowali do ćwierćfinału pucharu Polski, eliminując po drodze Miedź Legnica oraz Pogoń Szczecin. Natomiast, jeżeli chodzi o ligę, są aktualnie liderami z 38 punktami na koncie w 19 meczach. To wygląda oczywiście dobrze i pokazuje, że Legia zbliża się do trzeciego tytułu mistrza Polski z rzędu. Wiosną co prawda może się coś zmienić, choć tak naprawdę niewielu w to wierzy. - Legia nie ma z kim rywalizować w naszej Ekstraklasie. Odjechała wszystkim pod względem budżetowymi i kadrowym. Dlatego nie sądzę aby ktoś mógł Legii zagrozić – mówił w rozmowie z naszym serwisem były selekcjoner Jerzy Engel. Mimo okazałego wyniku dwóch punktów na mecz, jesień udowodniła, że „Wojskowych” można skutecznie ugryźć. Robiły to Pogoń, Górnik Łęczna, wspomniany wcześniej GKS Bełchatów, Piast Gliwice oraz Podbeskidzie. Te przegrane przychodziły zresztą po meczach w europejskich pucharach, co każe się zastanowić, czy legioniści byli zmęczeni tymi starciami, czy może podchodzili do meczów ligowych z lekka zdekoncentrowani? Odpowiedzi chyba nie znajdziemy, chociaż to naprawdę dziwne, że „Wojskowi” potrafią wysoko wygrać z Wisłą w Krakowie, czy dogonić na własnym stadionie Lecha, a przegrywają mecze, w których są uważani za żelaznych faworytów. Cóż, dzięki tego typu sytuacjom na pewno można, cytując klasyka, napisać jedno – liga będzie ciekawsza.

Kto błysnął?

Na koniec wypadałoby rzucić nazwiskami zawodników, które na dobrą sprawę decydowali o obliczu Legii. Jedni powiedzą, że jak na polskie warunki w Warszawie zebrał się generalnie gwiazdozbiór i nie ma większego sensu wyróżniać piłkarzy z osobna. Inni, do których się zaliczamy, zastosują ten sposób myślenia, że jednak wypada powiedzieć kilka ciepłych słów o tych, którzy na to zasługują. Na pewno takim będzie Ondrej Duda, którego gra w Ekstraklasie czy europejskich pucharach po prostu musiała się podobać. Duża swoboda na boisku, dobra kontrola piłki czy kapitalne podania – to wszystko zauważyli również skauci zagranicznych klubów, które są gotowe zapłacić za Słowaka nawet osiem milionów euro. Przebłyski miewał Żyro, za którego Legia chciałaby otrzymać co najmniej pięć milionów. Ważną postacią drużyny był naturalnie Miroslav Radović, którego jednak jesienią przyhamowały nieco kontuzje. Urazy w pewnym momencie zatrzymały również świetnie spisujących się Dossę Juniora oraz Tomasza Brzyskiego. W środkowej strefie boiska kluczowy był Tomasz Jodłowiec, a w życiowej formie znajduje się prawy obrońca Łukasz Broź. Najtrudniej jest nam natomiast ocenić Dusana Kuciaka – w europejskich pucharach bronił jak klasowy bramkarz, na poziomie, do którego wszystkich przyzwyczaił, ratując Legii wiele punktów. Z kolei w lidze zdarzały mu się babole, o które normalnie nikt by go nie posądził. To on był jednym z głównych winowajców wspomnianych wcześniej porażek w Ekstraklasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24