Jesienne cienie Lechii Gdańsk. Przyczyn wiele, obraz smutny [ANALIZA]

jac
Zeszły sezon Lechia Gdańsk zakończyła na czwartym miejscu. Na półmetku obecnego też jest czwarta, tyle że od końca. Co spowodowało tak drastyczny regres? Oto spostrzeżenia po słabej jesieni.

Punktowe załamanie

Po trzech pierwszych kolejkach gdańszczanie zajmowali pozycję wicelidera. Kiedy jednak sezon nabrał rozpędu, to zaczęła im odjeżdżać nie tylko ścisła czołówka, ale i pierwsza ósemka. Najgorzej było w październiku i listopadzie. Od 12 do 17 kolejki włącznie Lechia nie wygrała ani jednego spotkania. Rok zakończyła ósmą porażką. Do wiosny przystąpi z nożem na gardle, ponieważ ma tylko o cztery punkty więcej od piętnastego w tabeli Ruchu Chorzów. Równie beznadziejny był debiutancki sezon na PGE Arenie. Po rundzie jesiennej lechiści zajmowali dopiero dwunaste miejsce. Ostatecznie ligę zakończyli na trzynastym miejscu, zapewniając sobie utrzymanie w przedostatniej kolejce.

Nietrafione zakupy

Właściciele klubu kupowali i wypożyczali zawodników na pęczki, ale zapomnieli, że w futbolu nie ilość się liczy, tylko jakość. Spośród 21 nowych twarzy (lub 22 – nie umiemy się połapać) dobre wrażenie zrobiło dwóch, może trzech. Niestety najliczniejszą grupę stanowią ci, którzy w ogóle nie rokują. I tak jak latem Lechia zapraszała ich do siebie, tak teraz powinna im wskazać, gdzie są drzwi. Wypada się przyznać do błędów, a nie wciskać kit w komicznych oświadczeniach, że wszyscy mają potencjał i niebawem zawojują ligę. Ta szatnia wymaga gruntownego oczyszczenia.

Zmiany trenerów

Nie sposób zbudować czegokolwiek trwałego, skoro w przeciągu jednej rundy drużynę prowadzi aż trzech trenerów. Jeżeli bowiem na najważniejszym stanowisku nie ma stabilizacji, to trudno o wyniki, styl, atmosferę i przede wszystkim o rozwój poszczególnych piłkarzy. Lechia właśnie to przerabia. Najpierw był Joaquim Machado, potem Tomasz Unton, teraz Jerzy Brzęczek. Nie ma żadnej pewności, czy ten ostatni dotrwa do czerwca. Bo osobom decyzyjnym co chwilę brakuje cierpliwości. Nic więc dziwnego, że żaden uznany szkoleniowiec nie chce z nimi współpracować. Nie ma przypadku, że to właśnie trenerzy na dorobku przyjęli ofertę.

Gra w obronie

Lewy obrońca bez formy, klasycznego prawego w ogóle nie ma, na środku ciągłe zmiany, defensywni pomocnicy grają w kratkę, 27 straconych goli w 19 meczach… Z punktu widzenia sportowego gra w destrukcji to największa bolączka Lechii. W zasadzie to trudno jakiegokolwiek obrońcę pochwalić – nawet Rafała Janickiego, którego do reprezentacji zaprosił selekcjoner Adam Nawałka. Najdobitniej o obronie Lechii świadczy to, że klub zastanawia się nad ściągnięciem Deleu, którego przed sezonem pożegnał, żeby zrobić miejsce innym – w domyśle lepszym.

Brak rozgrywającego

Legia Warszawa ma Ondreja Dudę, Wisła Kraków Semira Stilicia, Śląsk Wrocław Sebastiana Milę. A Lechia? Lechia na pozycji „dziesiątki” nie ma praktycznie nikogo, kto co tydzień wziąłby odpowiedzialność za grę. Im dłużej wmawia się, że Stojan Vranjes pretenduje do tej roli, tym bardziej twierdzimy, że to piłkarz najwyżej do egzekwowania rzutów karnych. Liczby nie kłamią. Bośniak od lutego rozegrał 32 mecze i dał tylko JEDNĄ asystę. Więcej uzbierał od niego nawet stoper Rafał Janicki. To statystyka, która po części pozwala odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Lechia jest czwartą drużyną od końca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24