Kamil Jóźwiak lubi sport, także żużel i Falubaz

Jakub Kłyszejko
Kamil Jóźwiak kibicuje Falubazowi, pamięta Waltera Hodge’a z Zastalu Zielona Góra i życzy Stelmetowi BC mistrzostwa. Młody pomocnik pochodzący ze Zbąszynka tej wiosny zadebiutował w ekstraklasie w barwach Lecha Poznań i strzelił jedną bramkę.

Próbowałeś sił także w jakiś innych dyscyplinach?
Nie. Od początku grałem w futbol i skłoniłem się właśnie ku piłce.

Urodziłeś się w Międzyrzeczu, ale zaczynałeś w Zbąszynku...
Stamtąd pochodzę. Potem jak to zwykle bywa w przypadku młodych chłopaków z regionu, przeszedłem do UKP Zielona Góra. Następnie udało mi się przebić do Lecha Poznań i tak potoczyła się moja dotychczasowa kariera.

Jak wspominasz okres zielonogórski?
Byłem tam tylko przez rok. Trenował mnie Stanisław Gąsior. Wcześniej jeździłem też na kadry, które prowadził właśnie ten szkoleniowiec. Znaliśmy się zatem wiele lat. Dobrze wspominam ten czas. Wiele się nauczyłem i mogę zawdzięczać panu Stanisławowi, że aktualnie jestem w Poznaniu.

Właściwie to jak trafiłeś do Lecha?
Na pewnym turnieju zauważył mnie trener juniorów w poznańskim klubie, Wojciech Tomaszewski. Zaproponował, żebym przyjechał na tygodniowe testy. Wypadłem dobrze, no i tak już zostałem.

W stolicy Wielkopolski przeszedłeś wszystkie szczeble, od drużyny młodzieżowej, po rezerwy, aż w końcu trafiłeś do pierwszego zespołu...
Tak. Zaczynałem tam od trampkarza młodszego. Dobrze, że tak się stało. Przeszedłem po kolei etap po etapie, a na każdym mogłem wiele się nauczyć. Nawet występy w trzeciej lidze, w drugiej drużynie Lecha to dobra rzecz. Poziom jest tam dość wysoki i sprzyja nabywaniu kolejnych umiejętności.

Generalnie w Poznaniu zastałeś inny, piłkarski świat?
Chyba nie... Może trochę na początku, bo musiałem się obyć z nowymi kolegami. Myślę, jednak że nie był to jakiś wielki przeskok. Sama pewność siebie i umiejętności są w tym wieku na podobnym poziomie. Pozostaje ciężko pracować i wtedy można sobie poradzić. W Lechu mieliśmy bardzo dobry zespół, super warunki i sporo osiągnięć.

Kiedy po raz pierwszy pojawiłeś się na treningu seniorów?
To było jeszcze za kadencji trenera Macieja Skorży, kiedy miałem 16 lat. Jednak wspólnie z opiekunem rezerw, Ivanem Djurdjeviciem stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak zostanę jeszcze w drugiej drużynie. Od tej rundy funkcjonuje już w pierwszym zespole. Dostałem szansę debiutu u Jana Urbana.

I jak wrażenia?
To był mecz z Jagiellonią Białystok u siebie. Niestety, ale przegraliśmy tamto spotkanie, jednak ja cieszyłem się, że otrzymałem szansę, na którą czekałem. Potem było ich coraz więcej.

Przy pierwszym wejściu na boisko w ekstraklasie towarzyszyła ci trema, stres?
Na pewno to pierwsze, jednak starsi koledzy z zespołu starali się mi pomóc. Im więcej mi podpowiadali i doradzali, tym mniej się stresowałem. Generalnie starałem się nie myśleć o tej całej otoczce, tylko skupić się na graniu w piłkę.

A który z tych starszych zawodników był dla ciebie takim największym mentorem?
Na pewno jedną z takich osób był Tomek Kędziora, który też swego czasu był w UKP Zielona Góra. Jednak w sumie to wszyscy w pierwszym zespole są bardzo pomocni.

Macie w Lechu taką małą lubuską kolonię, bo oprócz Tomka jest też Dawid Kownacki z Gorzowa i Mateusz Lis z Żar. Trzymacie się razem?
U nas w zespole nie ma podziałów. Czasami fajnie jest powspominać, że wszyscy graliśmy w województwie lubuskim. Dawid to akurat krótko, ale z Mateuszem miałem styczność przez dłuży czas. Pamiętam go jeszcze jako młodego chłopaka.

Często odwiedzasz rodzinne strony?
Właśnie rzadko. Wcześniej, kiedy grałem w rezerwach to byłem w internacie we Wronkach. Aktualnie, od pół roku mam mieszanie w Poznaniu. Łączę szkołę z treningami.

Jakie masz zdanie o obecnej lubuskiej piłce?
Trochę się pogorszyło. Nie ma już zespołu w rozgrywkach centralnych, a z tego co wiem najwyższym poziomem jest trzecia liga. Niestety, nie idzie to w dobrym kierunku, chociaż mam nadzieję, że coś się zmieni. Wiadomo, że u nas króluje żużel, jest też koszykówka. Bardziej na tamte dwie dyscypliny idą pieniądze, chociaż wydaje mi się, że powinno się to bardziej wyrównać.

Widzę, że starasz się być na bieżąco i śledzisz wyniki. Mam rację?
Ogólnie interesuje się sportem. Oprócz tego, że gram w piłkę lubię żużel, basket, piłkę ręczną, siatkówkę. Ostatnio doszedł nawet hokej.

Jeżeli chodzi o żużel to sympatyzujesz jakiejś konkretniej drużynie?
Na pewno Falubazowi. Kiedy jeszcze mieszkałem w Zielonej Górze to chodziłem na mecze i kibicowałem. Pojawiałem się także na spotkaniach dawnego Zastalu. Teraz drużyna nazywa się Stelmet BC.

Teraz zielonogórscy koszykarze walczą o kolejne mistrzostwo kraju. Myślisz, że sobie poradzą?
Uważam, że tak. Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy w Zielonej Górze występował Walter Hodge. Teraz jest naprawdę dobry zespół, z Mateuszem Ponitką.

Jakie masz plany i marzenia na dalszą karierę?
Na pewno chciałbym zostać w Lechu, rozwijać się i dostawać coraz więcej tych szans. Zamierzam ciężko pracować i zobaczymy co będzie dalej. Nie chcę wybiegać daleko w przyszłość. Skupiam się najbliższych dniach. Robię swoje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kamil Jóźwiak lubi sport, także żużel i Falubaz - Gazeta Lubuska

Wróć na gol24.pl Gol 24