Chociaż sama marka rywala ściągnęła na trybuny przy al. Unii Lubelskiej liczną rzeszę kibiców, jeszcze przed rozpoczęciem spotkania było wiadome, że na murawę nie wybiegnie żaden z zawodników drużyny z ekstraklasy, który mógłby wzmocnić skład rezerw Mistrza Polski na pojedynek czwartej kolejki trzeciej ligi. Wręcz przeciwnie, przyglądając się kadrze Legii Warszawa na mecz z Koroną Kielce, rozpoczynający się półtorej godziny wcześniej, można było dojść do wniosku, że podopieczni Wojciecha Robaszka zagrają w większości ze zmiennikami drugiego składu stołecznego klubu. I tak też się stało.
Łodzianie nie wykorzystali jednak nadarzającej się okazji na zdobycie kompletu punktów z jakby nie było osłabionym rywalem, dodatkowo w fatalny sposób rozpoczynając spotkanie. Już w czwartej minucie, podczas gdy nad al. Unii miało miejsce prawdziwe oberwanie chmury, goście w dość niespodziewany sposób wyszli na prowadzenie. Jan Grzesik tak wykonał rzut rożny, że odpowiednio podkręcona przez niego piłka, dodatkowo jeszcze spychana przez silne podmuchy wiatru, nabrała zaskakującej rotacji i wpadła bezpośrednio do siatki obok próbującego ją złapać Szymona Gąsińskiego.
Utrata bramki z pewnością zmobilizowała gospodarzy, ale podobnie jak w poprzednich spotkaniach we znaki dał się brak skuteczności, przez który biało-czerwono-biali znów nie zamienili na gole wielu akcji. Łódzcy zawodnicy mieli pecha aż do tego stopnia, że nie byli w stanie trafić nawet do niestrzeżonej w danym momencie przez nikogo siatki. Także zaktywizowany potknięciami ofensywy obrońca Marcin Zimoń, choć robił co mógł, nie zdołał pokonać Artura Halucha. Udało się to dopiero w sześćdziesiątej minucie Łukaszowi Staroniowi, który podtrzymał dobrą passę i również w niedzielnym meczu, jak w każdym wcześniej, wpisał się na listę strzelców. Z mniej więcej dwudziestego drugiego metra, po świetnej akcji przeprowadzonej z dwoma kolegami z drużyny, huknął w róg bramki i doprowadził do wyrównania.
Mimo że pojedynek jakby rozpoczął się od nowa i każdy z zespołów nadal miał równe szanse na komplet punktów, łodzianie, pomimo że nie zwalniali tempa w atakach, dalej marnowali kolejne okazje, mogące im dać zwycięstwo. Przemysław Różycki uderzał ponad bramką, Michał Zaleśny obok słupka, aż w końcu piłka wpadła do siatki, ale niestety dla gospodarzy po rozegraniu i strzale legionistów. Po tym jak Łukasz Turzyniecki trafił w poprzeczkę futbolówka spadła pod nogi Grzegorza Tomasiewicza, który wykorzystał zagapienie się Szymona Gąsińskiego i nie powstrzymany przez nikogo dał rezerwom Mistrza Polski prowadzenie.
Z korzystnego rezultatu goście nie nacieszyli się jednak zbyt długo. Tym razem gospodarze bardziej się przyłożyli i w zaledwie sześć minut doprowadzili do kolejnego wyrównania. Trochę inaczej niż zwykle rozegrali jeden z licznych w niedzielnym spotkaniu rzutów rożnych, dzięki czemu Robert Sierant wyskoczył najwyżej ze wszystkich i precyzyjnym uderzeniem głową skierował piłkę do siatki. I chociaż przez ostatnie chwile meczu nie brakowało okazji, by któraś z drużyn strzeliła decydującego gola, okazało się, że obrońca ustalił wynik pojedynku, a oba zespoły podzielą się punktami.
Taki rezultat nie zadowolił żadnej ze stron. Trenerzy mają teraz tydzień, by popracować z piłkarzami nad wyeliminowaniem pojawiających się błędów i poprawą skuteczności. Już w przyszły weekend czekają ich kolejne spotkania w ramach rozgrywek trzeciej ligi. Łodzianie, dzień wcześniej niż planowano, bo w piątek, zmierzą się na wyjeździe ze Startem Otwock, zaś warszawianie pojadą do Kleszczowa na mecz z miejscową Omegą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?