Kostaryka - Grecja LIVE! Bez rozstrzygnięcia w dogrywce! Czas na karne!

Daniel Kawczyński
W drugim niedzielnym spotkaniu 1/8 finału zmierzą się ze sobą dwie największe niespodzianki turnieju. Zarówno Kostaryka, jak i Grecja miały jechać do domu po fazie grupowej, tymczasem nieoczekiwanie pomieszały szyki faworytom. W pierwszym bezpośrednim starciu powalczą o awans do ćwierćfinału i najlepszy wynik w historii startów na Mundialu. Magia Kostaryki czy boskie szczęście Greków?

To nie miało prawa się zdarzyć. Oczekiwania były przecież jasne. Parę tygodni na wielkiej imprezie. Deklasacja, grady straconych bramek, łatwe i szybkie porażki może z małym przerywnikiem na sensacyjny remis jako powód do ewentualnego święta. Potem szybkie pakowanie, powrót do domu i dopisanie kolejnego uczestnictwa na Mistrzostwach Świata. Wyjście z grupy? Brzmiało jak żart, absolutnie nie wchodziło w rachubę. Mission impossible. Tylko, że ten Mundial odbywa się w końcu w Brazylii. Nic nie dzieje się normalnie. Faworyci masowo zawracają w swoje strony jako wielce skompromitowani. Stare legendy odchodzą w zapomnienie, ustępując miejsca nowym. Potentaci ze Starego Kontynentu tracą kolejne posłannictwa. Następuje zmiana warty.

Włochy, Urugwaj, Anglia. Trzech mistrzów świata przepełnionych gwiazdami światowego formatu. Rasowa grupa śmierci, spełnienie marzeń żądnych krwi koneserów futbolu. Przy takich tuzach, obecność Kostaryki wywoływała jedynie politowanie. Ot, żart losu, Kopciuszek wśród możnych. Idealny na dostarczyciela punktów i ułatwienie drogi do fazy pucharowej. Nikt nie przypuszczał, że niepozorny zespół z Ameryki Środkowej wywróci porządek do góry nogami.

Zaczęło się od przekonującego 3:1 nad Urugwajem. Sensacja jak sensacja, ale do usprawiedliwienia chociażby nieobecnością Luisa Suareza, szło ją zrzucić na jednostkowy wypadek. Po wygranej z Włochami szczęki mogły już tylko opadać. Kostaryka z sześcioma punktami na koncie zapewniła sobie zwycięstwo w grupie, w której nikt nie dawał jej nadziei na wywalczenie nawet jednego punktu. Na koniec zaserwowała Anglikom bezbramkowy remis na pożegnanie z Brazylią. Wyeliminowanie dwóch pretendentów do triumfu. Taka wizja mogła się spełnić tylko w narkotycznym śnie.

Zwykło się przyjmować, że zespół gorszy kadrowo może odnieść sukces kosztem piękna gry. Kostaryka zaprzecza stereotypom. Gra z pasją. Odważnie, płynnie, ofensywie, bez respektu. Pod bramką doskonale odnajdują się Bryan Ruiz i Joel Campbell, tylko wyczekując na okazję do wbicia piłki między słupki. Równie wyśmienicie prezentuje się obrona. Przykłady? W trzech meczach Kostarykanie jeszcze nie stracili gola z gry. Piłkę z siatki wyjmowali tylko raz po rzucie karnym. Był to zarazem jedyny celny strzał, którego nie wybronił świetnie dysponowany między słupkami Keylor Navas. Przy pozostałych siedmiu był górą.

- Jesteśmy największą niespodzianką Mundialu. Żadna z dotychczasowych drużyn, które nie były uznawane za faworytów, nie spisuje się tak dobrze. Stanowimy grupę dobrych zawodników, którzy świetnie rozumieją się na boisku. A przede wszystkim każdy jest w stanie poświęcać się dla drugiego. I widzę, jakie jest ogromne zaangażowanie każdego z nas. Nie mamy wielkich indywidualności, ale stanowimy zgrany zespół, który chce zajść na mundialu jak najdalej. Chcemy pokazać światu, że w Kostaryce też rodzą się bardzo dobrzy piłkarze – mówi w rozmowie z Ekstraklasa.net, Junior Diaz, reprezentant Kostaryki mający w CV występy w Wiśle Kraków. Przeciwko Włochom posłał dośrodkowanie na wagę trzech punktów.

Kostaryka ostatni raz wyszła z grupy w 1990 roku. Dzisiaj stanie przed szansą pójścia o krok dalej i wejścia do ćwierćfinału. Na tym polu ma znacznie większe dokonania niż Grecy, który dopiero po raz pierwszy przebrnęli pierwszy etap. W porównaniu z rywalem są zupełnie innym rodzajem niespodzianki.

Gdy Kostaryka zapracowała na swój sukces ciężką pracą i pełną dowodów postawą na boisku, Grecji sprzyjali bogowie Olimpu. Początkowo niełaskawi. 0:3 z Kolumbią na inaugurację, potem 0:0 z niezbyt wysoko notowaną Japonią. Do tego wszystkiego pozbawiona polotu i finezji gra, okrzyknięta jedną z najmniej widowiskowych na Mundialu. Kaleczący futbol team miał odpaść tam gdzie powinien – w fazie grupowej. Zdarzył się jednak cud, który należy przypisać tylko mocom nadprzyrodzonym. W ostatniej konfrontacji z Wybrzeżem Kości Słoniowej trzy punkty na wagę awansu przyniósł rzut karny w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. I tak drużyna z dwoma zdobytymi golami i ujemnym bilansem bramkowym zagościła w 1/8 finału. Przypadek bez precedensu. Na ustach znalazł się Giorgios Samaras jako wybawca ze szponów tragedii i... sobowtór Conchity Wurst.

- Nie jesteśmy nastawieni na obronę. W ostatnim spotkaniu stworzyliśmy wiele okazji i cały czas atakowaliśmy – odżegnuje się od krytycznych opinii, selekcjoner Fernando Santos. Czy i dzisiaj Grecji dopisze fart?

Do spotkania może przystąpić osłabiona. Pod znakiem zapytania stoją występy Orestisa Karnezsa oraz Panagiotisa Kone. Obaj odczuwają skutki ostatniej konfrontacji. Zagrać powinien za to powracający po zawieszeniu Kostas Katsouranis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24