La Liga #19: Debiutant, przystawka przed Złotą Piłką i powracające wspomnienia [PODSUMOWANIE]

Paweł Jagła
Balaidos pod wodą
Balaidos pod wodą Celta Vigo/as.com
Ostatnia jesienna kolejka La Liga obfitowała w sporą ilość bramek. Oglądaliśmy dwa hattricki, cztery dublety, najlepszy od lat debiut oraz sentymentalny powrót. Nie zabrakło również mniejszych i większych niespodzianek. W dwóch słowach – działo się. Co dokładnie przyniosła 19. kolejka?

Przystawka przed Zurychem

Dziś wieczorem na oficjalnej gali w Zurychu odbędzie się uroczyste wręczenie najbardziej prestiżowej nagrody piłkarskiej czyli Złotej Piłki. Nie ulega wątpliwości, że po raz piąty w karierze nagrodę tę otrzyma Leo Messi. Każdy inny wynik byłby sporą niespodzianką. Argentyńczyk poprzedni rok zakończył podobnie jak jego koledzy, aż z pięcioma trofeami, co ma ogromy wpływ na wybór jego osoby. Na dwa dni przed galą „Pchła” strzeliła hat-tricka w pojedynku z Granadą, czym rozwiała wątpliwości, kto zdobędzie to trofeum. Jeszcze przed weekendem mieliśmy drobny przeciek z FIFA, dotyczący zwycięzców Ballon d'Or. Na „przeciekowej” liście Messi był zwycięzcą. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że to on będzie dziś wieczorem odbierał tę cenną nagrodę.

Strzelnica „La Liga”

Hat-tricki Messiego i Bale'a, dublety Benzemy, Gameiro, Bakambu i Jonathasa były ozdobami 19. kolejki La Liga. Uwagę kibiców przyciągały najbardziej bramki zdobyte przez Messiego, Bale'a i Benzemę. Na chwilę obecną, w ligowym pojedynku tridente MSN vs BBC prowadzi to madryckie - 40:39. Madrytczycy w następnej kolejce będą mieli szansę nieco odskoczyć. Real na Bernabeu podejmie walczący o utrzymanie Sporting Gijon, a Barca na Nou Camp zmierzy się z Athletikiem Bilbao. Kibice Królewskich z pewnością liczą na manitę w tym spotkaniu tym bardziej, że w pierwszej kolejce Gijon urwał im dwa punkty.

Wrony i czarne chmury nad Betisem

Stare przysłowie mówi: jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Niestety z tym porzekadłem mogą zgodzić się piłkarze Betisu. Verdiblanos osłabieni brakiem trenera, który za karę mecz obejrzał z wysokości trybun, wyszli na murawę Coliseum Alfonso Perez w otoczce ciemnych chmur przesłaniających niebo. Zaś ich przeciwnikami były wrony. Dlaczego? Odpowiedzią jest sam pojedynek. Goście chociaż od początku spotkania bardzo się starali, to z każdą minutą ich gra schodziła do mizernego poziomu Getafe. Los Beticos uśpieni grą swoją jak i rywali popełnili jeden błąd, który zemścił się dość szczęśliwą bramką Vazqueza.

Debiutant

Nie chodzi tu o sławnego trenera z Teksasu, który doprowadził mierną drużynę do wielkich sukcesów, a o "Zizou", który objął Real Madryt. Francuz, dzięki zwycięstwu 5:0 nad Deportivo okazał się najlepszym debiutantem od 57 lat w historii Realu Madryt. Ostatnio takim wynikiem mógł pochwalić się Manuel Fleitas Solich, który objął drużynę w 1959 roku i na przywitanie z rozgrywkami ligowymi jego drużyna pokonała 7:1 Real Betis. Niestety wywodzący się z Paragwaju trener spędził w Madrycie niecały rok, prowadząc ekipę Los Balcos tylko w 29 spotkaniach. Miejmy nadzieję, że nowy szkoleniowiec Królewskich spędzi na fotelu trenerskim więcej czasu niż 12 miesięcy

Powrót prawie do domu i karny widmo

Na tę zmianę czekał każdy kto oglądał spotkanie Sevilla – Athletic, nie zależnie czy będąc na stadionie czy oglądając mecz przed telewizorem, będąc usadzonym w wygodnym fotelu z piwem w ręku. Tak oto w 83. minucie na boisku zameldował się Fernando Llorente, który bronił barw klubu z Bilbao w latach 2005-2013, a teraz nosił koszulkę Sevilli. Hiszpan nie mógł doczekać się wejścia na boisko nie tylko z przyczyn sentymentalnych ale i z powodu, że piłka nie chciała opuścić placu gry. Kiedy jednak napastnik pojawił się na boisku usłyszał gromkie brawa ze strony przyjezdnych kibiców. Fani Lwów pamiętają i na pewno nie zapomną jakim zasłużonym graczem jest Llorente. Chociaż jego zmiana nie przyniosła zmiany wyniku i Sevilla wygrała 2:0 to kibice z Kraju Basków wrócili do domu z uśmiechem na ustach czekając na 38 kolejkę aby ugościć Fernando Llorente już w prawdziwym domu na San Mames.

Bohaterem tego spotkania był również Grzegorz Krychowiak, który padł w polu karnym, a sędzia odgwizdał karnego widmo. Jedenastkę na gola zamienił Gameiro i w tym momencie było już po meczu.

Przegonione Nietoperze

Coś niepokojącego dzieje się z ekipą Neville'a. Los Ches potrafią przeciwstawić się Barcy czy Realowi zarazem nie potrafiąc wygrać już 8 meczu w lidze! Nietoperze, które przyleciały do Sociedad po trzy punkty musiały jednak wrócić bez chociażby zdobyczy bramkowej. Dużą w tym zasługę mieli obrońcy Valencii jak i młodziutki bramkarz Domenech, którzy elegancko minęli się z piłką dośrodkowaną przez Martineza. Swój prawie powtórzyli trzy minuty później. Znów Martinez zaczarował piłkarzy Valencii na prawym skrzydle, dośrodkował wprost na głowę Jonathasa. Mieliśmy 2-0, dwie bramki Jonathasa, dwie asysty Martineza. Przy bramkowych okazjach Nietoperze wyglądały jakby broniły dostępu do bramki używając zdolności echolokacji, jednakże ten gatunek malutkich latających ssaków jeszcze nie udoskonalił do końca tej techniki.

Egipska klątwa zmorą Piratów

Pojedynku Levante z Rayo nie można zakwalifikować do grupy tych porywających i przyciągających na stadion rzeszę kibiców. Pierwsza połowa spotkanie równie dobrze mogłaby się w ogolę nie odbyć. Dopiero po zmianie stron na boisku zaczęło się coś dziać. Kibice Żab zapewne modlili się o wygraną gdyż porażka z Rayo mogłaby przekreślić nadzieję na walkę o utrzymanie już w połowie sezonu. Najwidoczniej fanom Levante udało się wybłagać dwa gole, na które odpowiedział Hernandez. Jednak Piratów nie było na więcej stać i zamierzony przez nich abordaż nie doszedł do skutku. Zostali zarzuceni Żabami niczym starożytni Egipcjanie.

Powódź w Vigo

Na dzień przed meczem Celty z Atletico, Vigo zostało nawiedzone przez ulewne deszcze. Cała okolica Estadio Balaidos była doszczętnie zalana. Wszyscy w Vigo zastanawiali się czy mecz ten się odbędzie. Na szczęście woda ustąpiła, a boisko udało się przygotować do meczu. Piłkarze Celty w tym spotkaniu niestety prezentowali się jakby sami wiaderkami opróżniali stadion z nadmiaru wody albo płynęli na to spotkanie wpław. Długo jednak nie pozwolili wbić sobie bramki. Jednakże, co się odwlecze to nie uciecze i w końcu Atletico zdobyło upragnione bramki – tradycyjnie już w końcówce meczu. Madrytczycy utrzymali pozycję lidera w lidze, a piłkarze Celty zaliczyli trzecią z rzędu porażkę w lidze oraz trzeci mecz bez choćby gola. Czyżby brak Nolito miał tak duży wpływ na funkcjonowanie Celty?

Wakacje na wyspach

Znakomicie grający ostatnimi czasy piłkarze Malagi wyruszyli po kolejne punkty na Wyspy Kanaryjskie. Tam mieli pokonać Las Palmas i wrócić do Andaluzji z kolejnymi trzema punktami na koncie. Oceaniczny klimat za bardzo spodobał się gościom z Malagi, którzy podczas meczu myślami byli raczej na kamienistej plaży w Las Palmas lub spacerowali po wydmach niż byli na boisku. Zemściło się to na początku drugiej połowy. Gol zdobyty przez Tanausu wywołał spory szok w głowach piłkarzy Malagi, tym bardziej, że strzał nie należał do końca do tych udanych. Najlepszym podsumowaniem tej sytuacji była mina Kameniego, który nie dowierzał, że wpuścił taki strzał. Honor gości uratował Santa Cruz dobywając gola na 20 min przed końcem spotkania.

Baskowie kontratakują!

Do Baskonii zawitali Katalończycy z Espanyolu. Goście ze wschodniego wybrzeża Hiszpanii w tym meczu mieli zamiar poszukać punktów, dających im spokojne zakończenie rundy w środku tabeli. Nie spodziewali się jednak, że zostaną w tym meczu zdominowani. Już po piętnastu minutach mieliśmy prawdziwe golazo! w wykonaniu Inuiego. Chwilę później goście odpowiedzieli szczęśliwą bramką po rykoszecie. Po tej bramce podrażnieni gospodarze rzucili się do ataku i w końcu dopięli swego zdobywając bramkę z karnego w 74. minucie. Dzięki tej wygranej Baskowie „pomścili” porażkę Bilbao i zepchnęli z 6. miejsca Sevillę, która była pogromcom Lwów.

Kapitan Bakambu i pierwszy oficer Soldado

Bakambu i Soldado we dwójkę rozpracowali obronę Sportingu Gijon. Napastnicy Villarrealu w tym meczu czuli między sobą tak zwaną chemię. W wielu sytuacjach szukali się na boisku, aż w końcu się odnaleźli i to dwukrotnie. Pierwszy gol to wyłożenie piłki do pustej bramki, później przerzut i znakomite uderzenie po dalszym słupku. Pierwszy oficer Soldado doskonałe współpracował z kapitanem Bakambu czym zapewnili Żółtej Łodzi Podwodnej spokojny rejs w czołówce La Liga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24