Jak Lechia chce być wielka i dlaczego jej to (na razie) nie wychodzi

Jacek Czaplewski
Jedni przychodzą, drudzy zaraz odchodzą... W Lechii słowo zmiana strasznie spowszedniało
Jedni przychodzą, drudzy zaraz odchodzą... W Lechii słowo zmiana strasznie spowszedniało Jakub Jaźwiecki/Polska Press
Film nawet z najlepszą obsadą jest niczym bez dobrze napisanego scenariuszu. Muszą mieć to na względzie zarządzający Lechią Gdańsk. Przez półtora roku ściągnęli do siebie wielu uznanych zawodników, lecz po drodze jakby zapomnieli o pomyśle na zespół, jego stabilizacji, zgraniu i kontynuacji.

Wyobraźmy sobie taką scenkę. Do Gdańska przyjeżdża Abdou Razack Traore. Ma tu swoje interesy do załatwienia. Przy okazji postanawia odwiedzić starych znajomych z Lechii. Zajeżdża zatem na stadion przy Traugutta, gdzie obecnie trenuje pierwszy zespół. Na parkingu Burkińczyk przypadkowo spotyka Piotra Wiśniewskiego. Wywiązuje się między nimi dialog:

- Oho, Ty znowu tutaj?! – zaczął z szerokim uśmiech Wiśniewski. – Przebieraj się i za pięć minut na boisko, trener wiecznie czekać na nas nie będzie. Zresztą nie ma co wystawiać jego cierpliwości na próbę, bo jest tu nowy i spóźnienia mogą mu się nie spodobać – kontynuował.
- Spokojnie, ja tylko przejazdem, w odwiedziny. Miło Ciebie widzieć! – odrzekł z sympatią Traore.
Kiedy rozmawiają z szatni akurat wychodzi Milos Krasić. W dresie Lechii.
- Wiśnia – szepnął Traore. – To jest ten gość z Fenerbahce, czy ja mam zwidy?! – spytał.
- Tak, to on. Dlaczego zrobiłeś takie oczy? - zdziwił się Wiśniewski.
- Co on robi w Lechii?! Przecież grał kiedyś w Juve! W Turcji pisali o nim, że w Fenerbahce zarabiał krocie. Chcesz mi powiedzieć, że dwa lata temu Lechię nie stać było na podwyżkę dla mnie, a teraz bierze sobie takiego Krasicia?! – odpowiedział Traore.
- Wiesz, Razi, wiele się przez ten czas zmieniło. Lechia od 2014 roku ma nowego właściciela, piłkarzy, trenera, znaczy trenerów. Chcemy na podium ligi i do europejskich pucharów… - rozmarzył się Wiśniewski i szybko zmienił temat. – A u Ciebie jak? Słyszałem, że zmieniłeś klub.
- To prawda. Jestem w Konyasporze. Taki turecki średniak – rzekł Burkińczyk.
- Tak, wiem, Piotrek Brożek, który grał w Trabzonsporze, mi kiedyś opowiadał – stwierdził Wiśniewski.
- Co u niego? Jest jeszcze w Lechii?
- Nie, no co Ty. Zdążył zagrać ponownie w Wiśle, teraz jest w Piaście. Marcin Pietrowski też tam poszedł. Piast jest teraz liderem Ekstraklasy.
- Ha ha ha! Żartujesz?! A co z Maderą? Surmą? Machajem? Nowakiem? Deleu? Co u nich? Czemu jeszcze nie wyszli z szatni? Przecież nowy trener może się zdenerwować, sam tak powiedziałeś – spytał z troską Traore.
- Żadnego z nich już w Lechii nie ma. Mówiłem Ci, duże zmiany – stwierdził Wiśniewski, po czym wyjął z kieszeni telefon i dodał. – Zaraz zresztą zobaczymy, kogo możesz znać z obecnej kadry. O, patrz, tu jest nasze zdjęcie grupowe.
Traore zrobił oczy i rozdziawił szczękę. – O k..., stary! Ja tu nikogo nie kojarzę! Zaraz, moment, widzę, jesteś Ty, jest Rafał Janicki. To naprawdę wszyscy, których mogę znać? – zapytał.
- Chyba tak. Mówiłem Ci, duże zmiany nastąpiły w Lechii. Generalnie sporo ciekawych nazwisk. Są wypożyczeni z Hoffenheim, są reprezentanci Polski. Choćby takiego Sebka Milę. Pewnie kojarzysz go z występów w Śląsku Wrocław. Teraz jest akurat na kadrze. Przygotowuje się do meczu z Niemcami. Zresztą rok temu strzelił im gola. Wygraliśmy 2:0. Po raz pierwszy w historii – odpowiedział Wiśnia.
- To nieźle! Pamiętam, Mila kawał piłkarza. To teraz jeszcze pokaż mi lepiej tabelę ligi. Lechia obok Lecha i Legii, co? – dopytał z ciekawości Traore.
- No niezupełnie… Wiesz, mamy wielu konkretnych zawodników, jak np. Mila, no ale sukcesów na razie brak. Najpierw czwarte, potem piąte miejsce. Niby w porządku, lecz bez pucharów. Teraz jesteśmy na dwunastym. Sporo pracy przed nami, mamy co gonić – wyjaśnił Wiśniewski.
- Chcesz mi powiedzieć, że z takim składem niczego na razie nie ugraliście?! – zdziwił się Traore.
- Nie tylko Ciebie jednego to zastanawia – przyznał Wiśniewski i dodał: - Dobra, lecę na trening. Muszę dziś błysnąć. Bo wiesz, nowego trenera mamy, mówiłem Ci. Poza tym na moją pozycję jest pięciu do grania, a pięciu kolejnych pewnie jest pod obserwacją.

Do powyższej rozmowy nigdy nie doszło, ale mogło do niej dojść i mogła tak właśnie wyglądać. Jakie prawdy objawia nam ona na temat Lechii? Wymieńmy:
- Lechia w półtora roku zmieniła całą kadrę
- wydała na to spore pieniądze
- w teorii nowa kadra jest zdecydowanie silniejsza od wszystkich poprzednich
- wyniki nie za bardzo potwierdzają, że nowa kadra jest silniejsza

***
Odkąd biznesmen Franz Josef Wernze przejął Lechię, a stało się to na początku 2014 roku, w Gdańsku zrobiło się znacznie ciekawiej, głośniej można rzec. Nośne transfery, mocarstwowe plany dogonienia Legii i Lecha… Z pewnością niejednemu kibicowi serce zaczęło mocniej bić. Przedtem było przecież skromnie i asekurancko: niewielki budżet na wzmocnienia, walka raczej o byt lub o ósemkę. Innymi słowy, przeciętność znana z Chorzowa, Szczecina i paru innych miast. Przed wejściem Wernze w Lechii ryzyko podjęto chyba tylko raz. Był to sezon tuż przed przenosinami na PGE Arenę. Sęk jednak w tym, że wzmocnienia, na które wydano przeszło 2 mln złotych, kompletnie nie wypaliły. Nie sprawdził się Kamil Poźniak, a poważną kontuzję złapał Aleksandr Sazankow, któremu trzeba było jeszcze płacić przez dwa lata pensję w wysokości około 60 tys. złotych miesięcznie. Mało kto o tym wszystkim teraz wspomina, bo to wyjątkowo wstydliwy okres. Nietrafione zakupy pociągnęły klub w finansową przepaść. W pewnym momencie było tak źle, że szukano już tylko piłkarzy za wikt i opierunek. Piłkarzy do grania na nowoczesnym i jednym z najładniejszych obiektów w Europie – dodajmy.

Siłą rzeczy spore nadzieje wiązano więc z Wernze, kiedy zdecydował się na przejęcie pakietu większościowego Lechii. Niemiec zaprowadzi Ordnung – mówiono wtedy w Gdańsku. Euforia szybko jednak opadła. Zaczęto powątpiewać w dobre intencje Niemca. Po pierwsze, strasznie zawile przedstawiał on całą strukturę właścicielską, przez co nie do końca wiadomo było, kto się wokół klubu kręci i w jakim celu. Po drugie, długo zwlekał z wprowadzeniem ładu korporacyjnego; dopiero po kilku miesiącach do zarządu włączony został jego pełnomocnik, a później już – pod naciskiem sponsora głównego i Miasta Gdańsk - prezes Lechii, Adam Mandziara. Po trzecie, Wernze zarzucano, że wcale nie interesuje go los klubu, za to interesują biznesy z zaprzyjaźnionymi menedżerami, którzy mogliby dzięki niemu zarobić i jednocześnie wypromować w Gdańsku swoich klientów.

Lechię pogardliwie zaczęto określać przechowalnią, supermarketem, hurtownią. Miejscem niestabilnym, bez tożsamości, gdzie piłkarz przychodzi i zaraz odchodzi. Po dziś dzień Lechia tej łatki z siebie nie zdarła i póki co się na to nie zanosi. Dlaczego? Wystarczy rzucić okiem na poniższą grafikę, która prezentuje listę zawodników ściągniętych od stycznia 2014 roku. Na niebiesko zaznaczyliśmy tych, którzy przyszli w pierwszym okienku. Na żółto – w drugim. Na pomarańczowo – w trzecim. I na błękitno w czwartym, właśnie zakończonym:

Na powyższej grafice widnieją 42 nazwiska. Powinny być 43. Przez nieuwagę autora zostal pominięty Adłan Kacajew.

43 nowych twarzy w półtora roku. Do tego pięciu trenerów. Czy tak się buduje zespół na pierwszą trójkę i Europę? Według Wernze i jego ludzi jak najbardziej. Wyniki pokazują jednak coś zupełnie innego. Lechia ma najwyżej momenty. Wobec ciągłych zmian brakuje jej stylu, zgrania, powtarzalności. Ma indywidualności, nie ma natomiast drużyny. A jak już paru zawodników złapie ze sobą wspólny język, to potem choćby następuje takie okienko jak obecne, kiedy w jeden dzień wywraca się linię pomocy do góry nogami. W jeden dzień! (Krasić, Peszko, Kovacević, Chrapek). Nie ma pewności żadnej, że za pół roku nie zostanie przeprowadzona kolejna rewolucja. I to jest cholerny, zdaje się główny problem Lechii.

To prawda, że Wernze i jego ludzie ściągnęli do Lechii naprawdę tabun poważnych nazwisk, dzięki czemu klub zyskał na popularności. Ale czy zyskał sportowo? Otóż niekoniecznie, bo to przecież nie poszczególne indywidualności, a cała drużyna jako jeden organizm pracuje na wynik. A jak się buduje drużynę? W naszych realiach charakterologicznie lub/i pod kątem konkretnej taktyki. Lech Poznań nim kogoś weźmie, to sporządza sobie precyzyjny opis, jak ten ktoś ma wyglądać. I z tego opisu wyłania mu się paru kandydatów. Bierze jednego i często robi tym strzał w dziesiątkę (w porządku, akurat to okno tego nie potwierdza, poprzednie natomiast jak najbardziej). Czy w Lechii działają w podobny sposób? Czy biorą zawodników pod konkretny cel, strategię? Należy poddać to w wątpliwość - choćby ze względu na przynależność agencyjną tychże zawodników.

Podsumujmy:
- Lechia ściąga bardzo dobrych zawodników, lecz oni rzadko błyszczą, jak błyszczeć powinni
- W szatni jest nieustanny tłok, a w składzie ciągłe zmiany, więc brakuje stabilizacji
- Wyników szczególnych na razie nie odnotowano
- Wobec braku wyników co okno transferowe następuje szalona rewolucja kadrowa

Pytanie na teraz brzmi: w którą stronę pójdzie Lechia? Czy wreszcie odpali i uspokoi się z transferami, czy jednak nie zrobi kroku naprzód i już zimą dokona kolejnej wielkiej rewolucji kadrowej z głośnymi nazwiskami w tle? Tego dowiemy się oczywiście niebawem. Wiedza, w którą zostaliśmy dotąd uzbrojeni, pozwala nam natomiast powątpiewać w to, że kolejne szalone mieszanie w kadrze zespołu przyniesie od razu wyczekiwany sukces. Nawet w Football Managerze, bez ciągłego zapisywania stanu gry, może okazać się to zwyczajnie niemożliwe...

Obserwuj

@JacekCzaplewski

Lechia Gdańsk

@LechiaNews

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24