Juskowiak: Nie stałem za Machado [WYWIAD]

Paweł Stankiewicz / Dziennik Bałtycki
- Machado to nie był mój autorski pomysł, jak to zostało przedstawione. Nie do mnie należała ostateczna decyzja o zatrudnieniu Portugalczyka - zapewnia Andrzej Juskowiak, były już wiceprezes Lechii Gdańsk.

Został Pan odwołany z funkcji wiceprezesa do spraw sportowych oraz dyrektora sportowego w Lechii?
Do środy jeszcze pracuję [rozmawialiśmy we wtorek - przyp. red.]. Muszą być dwa podpisy, żeby skutecznie rozwiązać umowę, a we wtorek nie było tylu członków zarządu. Rozwiązanie jest proste i zmieściło się na jednej kartce papieru. Odszkodowanie nie jest nadzwyczajne, raczej przewidziane ustawowo. Za mojej kadencji funkcje wiceprezesa do spraw sportowych i dyrektora sportowego były łączone.

Pozostaje Pan za to prezesem Akademii Piłkarskiej Lechii Gdańsk?
Akademia leży mi bardzo na sercu i kiedy padła propozycja, żebym został jej prezesem, to chętnie na to przystałem. Szkolenie wychowanków to powinność każdego klubu i chciałbym, żeby to było robione dobrze. Tak, żeby zawodnicy dostający się do kadry pierwszego zespołu byli tak przygotowani, żeby trener miał ból głowy, czy nie warto wstawić tego zawodnika do składu. Zadanie to bardzo trudne, wymagające wielu lat pracy. Jak pokazały poprzednie lata, Lechia bardzo dobrze sobie z tym radziła. Na koniec poprzedniego sezonu w kadrze było bodajże siedmiu wychowanków. Tylko Jagiellonia miała o jednego więcej, ale ten klub nie ma dużej konkurencji w obrębie kilkudziesięciu kilometrów.

W obecnej kadrze trudno znaleźć wychowanków Lechii?
Nad tym ubolewam. Taka jest nowa wizja prowadzenia klubu. Nie zgadzałem się na tak radykalne cięcia, zwłaszcza na młodych Polakach. Paweł Dawidowicz też by nie był takim piłkarzem jak jest teraz, gdyby nie dostawał szansy gry. Dla młodych graczy trzeba mieć czas i cierpliwość.

Uprzedził Pan właściciela, mówiąc, że Lechia już teraz ma awansować do europejskich pucharów?
To jakieś nieporozumienie. Zimą była zapowiedź Franza Josefa Wernzego o pucharach, a przecież mamy już kolejny sezon. Prawda jest taka, że im wcześniej, tym lepiej. Cele trzeba stawiać sobie realne. Ktoś chyba nie czytał wypowiedzi samych zawodników, że w tym składzie czują się mocni, a ich deklaracje były bardziej optymistyczne niż moje.

A to nie Pan reklamował Joaquima Machado, że na tego trenera może Lechii nie być później stać?
To potwierdzam. Machado to jednak nie był mój autorski pomysł, jak to zostało przedstawione. Nie do mnie należała ostateczna decyzja o zatrudnieniu Portugalczyka. Nas nie stać na to, żeby brać trenera, który już osiąga sukcesy. Finanse na to nie pozwalają. Ważne, żeby pozyskać trenera, który gdzieś funkcjonował i nie był zwalniany co 3-4 miesiące. Pamięta się teraz to, że Machado nie poradził sobie w Polsce z różnych względów. Może nie miał też całkowitego wsparcia w klubie, co jest dziwne. Przypominam, że podczas prezentacji Moniza to ja powiedziałem, że to trener klubowy z najlepszym CV, jaki kiedykolwiek był w Polsce. Nie wszyscy to pamiętają. To się potwierdziło, choć za Moniza mieliśmy sporo szczęścia.

To dlaczego ma Pan konflikt z Ricardo Monizem?
To jest absolutna bzdura. Kiedy zadzwonił do mnie z decyzją, że rezygnuje z pracy w Lechii, namawiałem go do zmiany zdania i prosiłem, żeby się zastanowił. Tchnął wiarę w zawodników, kibiców. Chciałem, żeby pracował dalej. Teraz wiemy, że był zdecydowany na 2 Bundesligę. To większe zarobki i możliwości pokazania się, choć pracował krótko. Z Monizem bardzo dobrze mi się współpracowało. Miał moje wsparcie. Nie wiem, kto rozsiewa takie plotki, bo nie było sytuacji, żebym się z nim kłócił.

Potrafił Pan jednak wyrzucić z szatni Jana de Zeeuwa?
Reagowałem na sytuacje, które mi się nie podobały. Nawet jeśli jest to przyjaciel trenera Moniza, to nie może codziennie siedzieć w szatni u trenerów w profesjonalnym klubie. Następnego dnia z Janem de Zeeuwem wszystko sobie wyjaśniliśmy.

Wracając do Machado. Kto nalegał na jego zatrudnienie?
Informację o tym, że jest taki trener, dostałem od Adama Mandziary. To, że jest dobrym trenerem, mówił też Thomas von Heesen. Ja również biorę odpowiedzialność. Nie jest jednak tak, że ja go wymyśliłem i wyszukałem. Wiele osób się do tego przyłożyło.

Ilu zawodników z tych sprowadzonych nie chciał Pan w Lechii, a musiał zaakceptować?
Na zewnątrz to i tak ja biorę odpowiedzialność. Nawet jeśli się z czymś nie zgadzałem, to mogłem zrezygnować. Prawda jest taka, że właściciele klubu mają swoją politykę personalną. Z wieloma transferami się nie zgadzałem i byłem w stanie udowodnić, dlaczego zawodnik do nas się nie nadaje. Większość moich opinii się sprawdziła. W klubie dochodziło czasami do burzliwych dyskusji na tematy personalne. Jest za dużo nowych piłkarzy. Niewielu trenerów by sobie poradziło w tak krótkim okresie z tyloma zmianami w zespole.

Czyli decydował Mandziara?
Adam jest przedstawicielem akcjonariusza większościowego, który ustala warunki w klubie. Wiele rzeczy proponuje, ale też narzuca.

Dlaczego wcześniej nie zwolniliście Machado?
Bo nie było na to zgody akcjonariusza większościowego. Rene van Eck był kandydatem numer jeden, rozmawialiśmy z nim. Jest trenerem, który ma w CV pracę z młodzieżą na niezłym poziomie. Jako trener seniorów także. To osoba pokroju Moniza, który docierał się i dobrze pracował z młodymi zawodnikami. Jest bardzo wymagający, ale miał dobre podejście do zawodników. To typ trenera, który w Polsce mógłby dać sobie radę. Mógłby, bo liga polska nie jest dla wszystkich słaba. U nas w kraju nie gra się łatwo, jest bardzo mało miejsca na boisku, dużo się biega i walczy, przeważa gra fizyczna. Niektórzy mają z tym spore problemy.

Kto ostatecznie zwolnił Machado?
Ja już wtedy byłem pomijany przy takich rozmowach. Dowiedziałem się tylko o decyzji. Chyba równocześnie został wysłany wniosek o zwołanie rady nadzorczej i odwołanie mnie. Mam raczej pewność, że zwolnienia Machado nie dokonał nikt z zarządu. Ostateczne zdanie, jak przy większości decyzji personalnych w klubie, ma Adam Mandziara.

Propozycja zatrudnienia Hajty przelała czarę goryczy.
To nabrzmiewało. Zabrakło komunikacji w trudnych momentach w spółce, jak nie mieliśmy trenera. Jeśli dowiadywaliśmy się z Twittera, co się dzieje w klubie, to trzeba było reagować.

I po raz pierwszy publicznie postawiliście się właścicielowi jako zarząd?
Komunikat był źle odebrany. Darek Krawczyk sformułował go dobrze, że forsowanie Hajty może spowodować kryzys. Odebrane to zostało jako weto i koniec rozmów. Nie miało mieć to aż takiego wydźwięku. Trochę mi żal samego Tomka Hajty, że w takim świetle został przedstawiony. Informacje, że leci na rozmowy, że jest blisko Lechii, niepotrzebnie ujrzały światło dzienne.

Były naciski na trenerów, kto ma grać?
Ja nigdy nie rozmawiałem na temat pierwszej "11". Starałem się czasami dyskutować nad formą zawodników, ale taka była moja rola. Z mojej strony trenerzy mieli wsparcie. A czy było to z innej strony? To już pytanie do trenerów. Dobrym przykładem jest Tomek Unton, którego ja wprowadziłem do sztabu szkoleniowego Moniza. Cieszę się, że dopiąłem dla niego licencję do końca roku i mam nadzieję, że wykorzysta szansę. Jest stanowczy, wymagający, przygotowany. Jak byłem na jednym z jego pierwszych treningów, to do wszystkich zawodników mówili po polsku. I jak się okazało, rozumieli bez tłumacza. A jak ktoś sobie nie radził, to pytał kolegę.

Dziennik Bałtycki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24