Miroslav Radović: Myślę, że zachowałem się fair wobec Legii. Duda musi teraz ciągnąć ten wózek

Konrad Kryczka
Miroslav Radović pożegnał się z Legią
Miroslav Radović pożegnał się z Legią Szymon Starnawski/Polskapresse
Legia potwierdziła odejście Miroslava Radovicia, choć transfer ten można było uznać za pewnik od jakiegoś czasu. Warszawski klub traci swoją gwiazdę, ale naprawdę godnie na tym zarabia. Rado przerywa pobyt w Warszawie, ale finansowo ustawia następne pokolenia. Jeszcze przed wyjazdem Serb udziela ciekawego wywiadu oficjalnej stronie warszawskiego klubu.

Miroslav Radović zagra w Chinach. To już pewne. Dziś transfer swojego asa potwierdziła Legia Warszawa. Kończy się zatem pewien rozdział w życiu warszawskiego klubu. Nie odchodzi pierwszy-lepszy najemnik, ale człowiek, który przez niemal dziewięć lat – pełnych wzlotów i upadków – ubierał koszulkę z „L” na piersi. Zawodnik, którego pokochały trybuny przy Łazienkowskiej 3 i który od gościa, którego w pewnym momencie chciano się pozbyć, stał się bezapelacyjnie najlepszym piłkarzem ligi.

I jeżeli ktoś spodziewał się jego odejścia, to z pewnością myślał o jakiejś dobrej lidze na zachodzie Europy. Takiej, w której "Rado" będzie mógł skonfrontować swoje umiejętności z lepszymi piłkarzami. Kiedy jednak Serb przedłużył kontrakt z warszawskim klubem do 2018 roku, od razu pojawiło się hasło „Rado w Legii do końca kariery”. Miało być po wszystkich spekulacjach, a skończyło się na transferze. Tyle że nie na zachód, a do drugiej ligi chińskiej. Sportowo nie jest to szczyt marzeń, ale wiadomo, że o przenosinach zadecydowały w głównej mierze pieniądze. Te są bajeczne i dzięki nim Radović może ustawić życie następnym pokoleniom. Stratna nie była też sama Legia, która miała zarobić ponad dwa miliony euro. - Chciałem, żeby na moim odejściu zarobił też Klub i - według mojej wiedzy - za mój transfer do Chin Legia dostała pieniądze, jakich w historii polskiej piłki nie było, biorąc pod uwagę wiek wytransferowanego piłkarza. Nie oszukujmy się, jestem już bliżej końca kariery niż jej początku. Wydaje mi się, że zachowałem się fair wobec Legii. Zależało mi na tym, żeby obie strony były zadowolone – zaznaczył Radović w rozmowie z oficjalną stroną warszawskiego klubu.

„Zachowałem się fair”. To kluczowe zdanie w kontekście odejścia Radovicia. Serb był szykowany na lidera drużyny walczącej o trzeci tytuł mistrzowski z rzędu. Tej, która miała powalczyć z Ajaksem w Lidze Europy. I właśnie tuż przed pierwszym meczem z Holendrami rozpętała się prawdziwa burza. I to nie tylko medialna. "Rado", która miał być myślami przy transferze do Chin, został odesłany na trybuny, nie dostając okazji, aby pomóc kolegom na boisku. Decyzja Henninga Berga – wielkiego przeciwnika odejścia Serba – była z jednej strony zrozumiała, z drugiej, wydawało się, że "Rado" powinien dostać szansę pożegnania się z drużyną na boisku. Sam był piłkarz po meczu również był niepocieszony. Raczej zdołowany. I choć przyznawał, że nie ma żalu do trenera, to dodawał również, że swoim pobytem w Legii zasłużył na dostanie szansy w meczu tej rangi. Z norweskim trenerem przyszło mu później jeszcze podyskutować o całej tej sytuacji. - Rozmawialiśmy ponad godzinę, to była bardzo ciężka rozmowa, ale wydaje mi się, że rozstaliśmy się z klasą. Trener ma za sobą bogatą piłkarską karierę, wie jak wygląa życie zawodnika. To, co sobie powiedzieliśmy, zostanie między nami. Chcę jednak powiedzieć, że Henning Berg to najlepszy trener, z którym miałem okazję pracować w Legii. - przekonywał Radović w dalszej części rozmowy.

Dla wielu ważne jest to, że Legię opuszcza lider. Człowiek, który decydował o jej obliczu w najważniejszych meczach. Zawodnik, na którego można było liczyć w trudnych momentach. I taka osoba musi przekazać komuś boiskowe dowodzenie. Wskazać swojego następcę. Z tym "Rado" nie ma problemów. - Mimo młodego wieku to Ondrej Duda musi teraz ciągnąć ten wózek i myślę, że ma ku temu wszystkie warunki – podkreślił Serb z polskim paszportem, po chwili poszerzając swoją wypowiedź o jeszcze jedno nazwisko. - Ale nie tylko Ondrej. W drużynie jest wielu chłopaków, którzy są w stanie udźwignąć ciężar prowadzenia gry i oddziaływania na szatnię. Począwszy od Ivicy Vrdoljaka, który jest nie tylko moim przyjacielem i dobrym człowiekiem, lecz także bardzo dobrym kapitanem. To będzie też jego rola, żeby drużyna wyglądała jak najlepiej – dodawał.

Radović nie mówi Warszawie „do widzenia”, raczej „do zobaczenia”, a nawet „na razie, zaraz wracam”. Chiny będą dla niego świetnym miejscem do zarobienia kapitalnych pieniędzy i niemartwienia się o byt swój i rodziny w przyszłości. Ale azjatycka przygoda ma być krótka. Zaraz po jej zakończeniu Radović chce wrócić do stolicy Polski. - Nie chcę się żegnać bo wiem, że prędzej czy później tutaj wrócę. Przez dziewięć lat, grając dla Legii, zostawiałem na boisku serce. Może dlatego dostałem taką ofertę, taką szansę? Odchodzę, ale wrócę – przekonuje "Rado" we wspomnianej rozmowie. - Moim marzeniem jest jeszcze zagrać w Legii. Jeśli się uda - super. A jeśli nie, to zostaną piękne wspomnienia. Myślę, że przez niemal dziewięć lat dałem Legii wiele i tego nikt mi nie może zabrać. – kontynuował ten temat Radović. Po słowach zawodnika widać, że zżył się ze stolicą Polski. - Tu jest mój dom, a moje plany są związane z Warszawą – trafnie podsumował Serb, który najbliższe dwa lata spędzi w chińskim Hebei China Fortune. W nowym klubie spotka starego znajomego. Piłkarzem tego klubu jest bowiem Dong Fangzhuo, który kilka lat temu zaliczył krótki pobyt w Legii.

źródło: Legia Warszawa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24