Zobacz koniecznie na stronie Dziennika Zachodniego: Euro 2012: Tatuaże są takie fajne? (ZDJĘCIA)
- Nawet pan nie podejrzewa ilu ludzi tu przychodzi, a teraz, w czasie Euro, mamy prawdziwe pielgrzymki - mówi ochroniarz pilnujący pomnika. Pielgrzymki to zresztą dobre określenie. Walery Łobanowski jest w Kijowie odpowiednikiem piłkarskiego świętego. Legendą większą nawet niż w Polsce Kazimierz Górski. I większą niż kiedykolwiek będzie obecny selekcjoner Sbornej, Oleg Błochin.
Sam stadion Dynama, położony w parku, nie robi wielkiego wrażenia. Ba, wręcz rozczarowuje w zderzeniu z pamięcią o wielkich meczach, jakie się na nim odbywały. Klub ma jednak alternatywę: w pucharach występuje na Stadionie Olimpijskim. Kibice z Hiszpanii czy Anglii zaglądali na murawę tylko na chwilę. Potem wracali do efektownego, złożonego z kolumn, wejścia na stadion. Napis na górze głosi, że obiekt nosi imię - jakby mogło być inaczej - Łobanowskiego. Pomnik stoi tuż za bramą, po lewej stronie. Po prawej wielka tablica ze zdjęciem szkoleniowca wszech czasów.
Ta twarz, z lat największych sukcesów, jeszcze szczupła, bez śladów choroby, widnieje niemal na każdym kroku. Można odnieść wrażenie, że widzi się ją częściej niż charakterystyczne "D" w godle klubu. Albo tak samo często. Bo Dynamo to właściwie Łobanowski. I odwrotnie.
Trzynaście tytułów mistrzowskich (osiem jeszcze w epoce ZSRR), dziewięć krajowych pucharów, dwukrotny triumf w Pucharze Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy. I półfinał Ligi Mistrzów, o której w czasach, gdy rozpoczynał karierę nikomu się nawet nie śniło. Do tego osiągnięcia z reprezentacją: wicemistrzostwo Europy, brąz olimpijski, starty w mistrzostwach świata. Nie miał problemów z zaadaptowanem się do nowych czasów: w okresie przemian, na początku lat 90. wyjechał na lukratywne kontrakty do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kuwejtu. Wrócił po siedmiu latach, oczywiście do Dynama. Klub przeżywał trudne chwile, był karany za korupcję, ale Łobanowski znów wciągnął go na szczyt. Zmarł w czasie operacji po zawale jakiego doznał po zwycięskim meczu Dynama w 2002 roku z Zaporożem.
- Błochin nigdy nie doczeka się takiego uznania, chociaż jedno ich na pewno łączy: trudne charaktery - mówi starszy człowiek pijący piwo w sąsiadującej z pomnikiem knajpce. - Łobanowski też nie był delikatny, traktował wszystkich z góry, ale miał wyniki. On by tych naszych mistrzostw tak nie przerżnął. Myślę, że on tam gdzieś jeszcze przed każdym meczem Ukrainy siedzi i zastanawia się nad taktyką...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?