Michniewicz zwolniony z Podbeskidzia, czyli bielski chaos kontrolowany

Przemysław Drewniak
Czesław Michniewicz zakończył pracę w Podbeskidziu
Czesław Michniewicz zakończył pracę w Podbeskidziu Wojciech Matusik / Gazeta Krakowska
Gdy dokładnie siedem miesięcy temu Czesław Michniewicz obejmował stanowisko trenera Podbeskidzia, w Bielsku mówiono, że do klubu przychodzi trener na lata. Po czerwcowym cudzie, jakim było utrzymanie drużyny w piłkarskiej elicie, 43-letni szkoleniowiec doczekał się miana bohatera. Wystarczyło jednak dwanaście kolejek nowego sezonu, by prezes Wojciech Borecki zwolnił trenera na rok przed wygaśnięciem obowiązującego kontraktu.

Choć pogłoski o zwolnieniu trenera nasilały się od kilku tygodni, wtorkowa decyzja klubu była dość zaskakująca. Jeszcze kilkanaście godzin wcześniej Michniewicz gościł w studiu Ligi+Extra i w optymistycznym tonie wypowiadał się na temat swojej przyszłości w Podbeskidziu. Wydawało się, że przyzwoity występ drużyny w meczu z Lechem (0:0), a także dobra, mimo porażki, gra przeciwko Cracovii póki co oddaliły temat zwolnienia trenera. Borecki jednak nie wytrzymał ciśnienia i na środowej konferencji prasowej ogłosi, że nowym szkoleniowcem „Górali” został Leszek Ojrzyński.

Wyniki nie bronią Michniewicza. Z ośmioma punktami i zaledwie jednym zwycięstwem w dwunastu meczach Podbeskidzie jest czerwoną latarnią Ekstraklasy, a strata do wyprzedzających je zespołów zaczyna się powiększać. Dodatkowo bielszczanie odpadli z Pucharu Polski po porażce z pierwszoligowym GKS-em Katowice (1:2), a ze średnią 0,8 gola na mecz dysponują najgorszym obok Zagłębia Lubin atakiem w lidze. Trudno jednak o stwierdzenie, by to Michniewicz był największym winowajcą mizernych rezultatów drużyny w tym sezonie.

Już kilka tygodni temu pisaliśmy, że trudne położenie Podbeskidzia to efekt braku wzmocnień i minimalizmu bielskich działaczy. Fatalna sytuacja kadrowa zmuszała Michniewicza do ciągłych rotacji w składzie, przez co drużyna nie potrafiła znaleźć odpowiedniego rytmu. Szkoleniowiec do ostatniego meczu nie mógł korzystać z Sebastiana Bartlewskiego, podczas gdy klub wykłócał się z Arką Gdynia o wysokość ekwiwalentu (ostatecznie sprawę przegrał), a sprowadzony przez niego Maciej Iwański wciąż nie otrzymał uprawniającego go do gry certyfikatu. Mimo niesprzyjających okoliczności, trener zachował spokój i ani razu otwarcie nie skrytykował klubu za jego działania czy politykę transferową.

W drugiej kolejności winę za wyniki ponoszą piłkarze. Doskonałym na to przykładem jest ostatni mecz z Cracovią, w którym o porażce zadecydowały ich indywidualne błędy. Michniewicz obrał na to spotkanie skuteczną strategię: Podbeskidzie od początku grało wysokim pressingiem, stworzyło sobie kilka świetnych okazji do zdobycia gola i momentami osiągało przewagę, choć przecież to gospodarze byli zdecydowanym faworytem. Szanse na zwycięstwo zaprzepaściły jednak niewykorzystane sytuacje i indywidualne błędy w obronie, dzięki którym Cracovia zdołała strzelić aż cztery bramki.

Borecki zdecydował się jednak obarczyć całą winą Michniewicza. Nie chciał iść w ślady swojego poprzednika, Marka Glogazy, pełniącego obecnie jedną z funkcji w zarządzie Ruchu Chorzów. Po fatalnej rundzie jesiennej ubiegłego sezonu, po której Podbeskidzie miało na swoim koncie zaledwie sześć punktów i iluzoryczne szanse na utrzymanie, Glogaza znalazł się pod ogromną presją Prezydenta Bielska-Białej, rady nadzorczej i miejscowych kibiców. W efekcie zrezygnował ze stanowiska, a jego miejsce zajął Borecki. Gdyby pod koniec roku Podbeskidzie znów znalazło się w podobnej sytuacji, pewnie i on przypłaciłby za to posadą. Szkoda, bo dopiero wtedy ocena rezultatów pracy Michniewicza mogłaby być w miarę realna. Boreckiego nie odstraszyły nawet straty finansowe, na jakie naraża klub. Podbeskidzie będzie bowiem musiało wypłacić odszkodowanie szkoleniowcowi i jego asystentowi, choć przy Rychlińskiego od dawna już słychać, że brakuje pieniędzy na kontraktowanie nowych graczy.

Podbeskidzie występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej dopiero od 2011 roku, ale grało w niej pod wodzą już czterech różnych szkoleniowców (nie wliczając krótkiego epizodu Andrzeja Wyroby) i aż trzech prezesów. Taki chaos negatywnie przekłada się na wyniki drużyny, która już drugi sezon z rzędu balansuje na krawędzi spadku z Ekstraklasy. Leszek Ojrzyński wydaje się być odpowiednim kandydatem do zastąpienia Michniewicza, ale czy zdoła odnaleźć się w tych warunkach? Byłego trenera Korony Kielce niewątpliwie czeka arcytrudne zadanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24