Nie ma Bale(tów) ani sukcesów

Michał Karczewski
Do końca sezonu w angielskiej Premier League pozostało jedynie osiem kolejek. Pomimo dalszych szans (choć raczej tylko matematycznych) na grę w przyszłorocznej Lidze Mistrzów, śmiało można uznać, że sprzedaż Garetha Bale’a do Realu Madryt była strzałem w kolano dla zespołu Tottenhamu, a kwota rzędu 100 mln euro w ogóle jej nie zrekompensowała.

W letnim oknie transferowym oczy piłkarskiej Anglii zwrócone były na Tottenham. Patrzono z podziwem oraz obawą na działania prezesa klubu z Londynu, Davida Levy’ego, gdyż miała się to narodzić nowa siła w Premier League, której celem będą najwyższe laury.

Mając nadal w składzie Garetha Bale’a, Levy pozyskiwał klasowych graczy na potęgę. Transfery Roberto Soldado, Christiana Eriksena, Paulinho czy Erika Lameli miały zapewnić Tottenhamowi regularne miejsce w czołowej czwórce, o którą gracze Villasa-Boasa wręcz otarli się w sezonie 2012/2013.

Szał zakupów londyńczyków przerywały co chwilę kolejne odcinki sagi transferowej z Garethem Balem w roli głównej. Ostatecznie David Levy pod koniec okienka zdecydował się sprzedać Walijczyka do Królewskich za sumę 100 milionów euro (choć wiele źródeł podaje różne sumy), co pozwoliło zrównoważyć kwoty wydane na zakup nowych twarzy.

Jednak sezon ligowy zweryfikował wszystko. Andre Villas-Boas nie potrafił rozłożyć akcentów w zespole na większą ilość zawodników, którzy byliby odpowiedzialni za grę ofensywną i zdobywane bramki. W poprzednim sezonie cała maszynę ciągnął Bale, natomiast w tym portugalski szkoleniowiec nie potrafił znaleźć gracza, który zostanie prawdziwym liderem zespołu i obejmie sched po sprzedanym Walijczyku.

Nadeszło więc oczekiwane i po katastrofalnej porażce na własnym obiekcie z Liverpoolem 0:5, David Levy zdecydował się zwolnić Portugalczyka. Miejsce byłego szkoleniowca FC Porto czy Chelsea objął Tim Sherwood. 45-letni Anglik tylko trochę poprawił nastroje wśród kibiców popularnych Spurs. Choć Tottenham regularnie zdobywał punkty to nadal drużynie z Północnego Londynu przydarzały się katastrofy, takie jak 1:5 z Manchesterem City czy 0:4 przeciwko Chelsea na Stamford Bridge, po kardynalnych błędach defensywy. Właśnie po tym spotkaniu Sherwood powiedział: – Nie skończymy (sezonu) w pierwszej czwórce, jeżeli nie będziemy wygrać z czołowymi zespołami. Dopóki tak będzie, to czołówka będzie poza naszym zasięgiem.

Po spotkaniu z Chelsea nadeszła porażka z Benficą oraz przegrane derby z Arsenalem. Szczególnie konfrontacja z Kanonierami pokazała, iż w drużynie Tottenhamu nie ma żadnej koncepcji gry, a każdy z graczy boi się wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Pomimo wielu kreatorów gry w kadrze, ciężko Tottenhamowi stworzyć stuprocentową okazję bramkową, nie mówiąc już o jej wykorzystywaniu. Najdobitniej pokazują to statystyki z obecnego sezonu. W dotychczasowych 30 spotkaniach Premier League, Spurs zdobyli zaledwie 37 bramek, tracąc 38, co jak na drużynę o ambicjach gry w Lidze Mistrzów jest wynikiem żałosnym i katastrofalnym.

Śmiało można przyznać, iż obecny sezon dla Tottenhamu jest już przegrany. Odpadnięcie z Ligi Europy przelało tylko falę goryczy. Jak będzie w następnym sezonie? Wymagania fanów są wielkie, a prezesa Levy’ego czeka prawdopodobnie kolejna przebudowa kadry. Nie wiadomo tylko z którym managerem, gdyż w mediach często pojawiają się informację jakoby Luis van Gaal miał być w przyszłym sezonie sternikiem drużyny Tottenhamu.

źródło: własne/Sky Sports

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24