Niesamowity finisz Arsenalu. Gole Gibbsa i Podolskiego dały Kanonierom wygraną z Anderlechtem

Przemysław Drewniak
Arsenal Londyn na Stadionie im. Constanta Vanden Stocka w Brukseli wygrał z Anderlechtem 2:1. Zwycięstwo londyńczykom zapewnili Kieran Gibbs i Lukas Podolski, którzy gole strzelili tuż przed końcem spotkania. W bramce Kanonierów zagrał Argentyńczyk Damian Martinez, który zastąpił pauzującego za czerwoną kartkę Wojciecha Szczęsnego.

Przy oglądaniu występów angielskich drużyn w Lidze Mistrzów kibice na Wyspach Brytyjskich mogą w tym sezonie dostać palpitacji. We wtorek Manchester City niespodziewanie stracił dwubramkowe prowadzenie i zremisował w Moskwie z CSKA. Dzień później dotkliwej porażki w spotkaniu z Realem Madryt doznał u siebie Liverpool. Niewiele brakowało, by w środę wstydzili się także fani Arsenalu. Podopieczni Arsene’a Wengera cudem uniknęli porażki w Brukseli, szczęśliwie odwracając losy meczu w ostatnich minutach gry.

Przed wylotem do Brukseli szkoleniowiec Arsenalu mógł się obawiać, że 65. urodziny popsuje mu gra defensywna jego zespołu. Kontuzje i zawieszenia zmusiły Wengera do eksperymentów – Laurenta Koscielnego zastąpił na środku defensywy nominalny lewy obrońca, Nacho Monreal, zaś w bramce stanął debiutant, 22-letni Argentyńczyk Damian Martinez. Wojciech Szczęsny i jego dubler David Ospina zostali w Londynie. Polak pauzował za czerwoną kartkę z meczu przeciwko Galatasaray, a reprezentanta Kolumbii z gry wykluczyła kontuzja uda.

Ale w Brukseli to nie obrona, a gra ofensywna długo zawodziła Kanonierów najbardziej. Przeciętnie prezentowali się przede wszystkim odpowiedzialni za kreowanie gry w środku pola Jack Wilshere i Aaron Ramsey. W ich poczynaniach brakowało dynamiki i dokładności, przez co w akcjach Arsenalu często nie było płynności. Najwięcej zagrożenia sprawiał gospodarzom aktywny od pierwszych minut duet Alexis Sanchez i Danny Welbeck. Nawet oni jednak nie potrafili przebić się przed solidną zaporę, jaką stanowili obrońcy Anderlechtu. Mistrzowie Belgii korzystnie prezentowali się również w posiadaniu piłki. Tak jak gościom, brakowało im jednak dokładności w ostatnim podaniu i w efekcie w pierwszej połowie żadna z drużyn nie potrafiła oddać choć jednego celnego strzału.

Spotkanie rozkręciło się dopiero po przerwie, a najlepsze okazje do objęcia prowadzenia mieli goście. Sanchez nie potrafił jednak skierować piłki do bramki w idealnej sytuacji po dośrodkowaniu z rzutu wolnego (zamiast główką, trafił ją plecami), a Cazorla nie wykorzystał pojedynku sam na sam z Silvio Proto. W grze Arsenalu było jednak coraz więcej jakości, więc wydawało się, że Kanonierom uda się w końcu trafić do siatki.

Dwadzieścia minut przed końcem meczu stało się jednak coś nieoczekiwanego. Spychany do coraz głębszej defensywy Anderlecht wyprowadził szybki kontratak, a po znakomitym podaniu Dennisa Praeta do główki wyskoczył w polu karnym Andy Najar. Kompletnie pogubieni defensorzy Arsenalu i debiutant Martinez tylko patrzyli, jak niepilnowany Honduranin kieruje piłkę do bramki.

Po utracie gola londyńczycy zupełnie się rozsypali i niewiele zabrakło, by rozochoceni piłkarze Anderlechtu to wykorzystali. W 80. minucie kolejna zabójcza kontra powinna była dać gospodarzom drugiego gola, ale po rozegraniu piłki przez Najara i Praeta Anthony Vanden Borre trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Podopiecznym Wengera sprzyjała fortuna, ale jeszcze więcej szczęścia goście mieli kilka minut później.

Kibice Anderlechtu z pewnością już liczyli punkty za zwycięstwo i oczami wyobraźni widzieli swoją drużynę na drugim miejscu w grupie, gdy goście wyprowadzili niespodziewany cios. Jeszcze bardziej zaskakujący był fakt, że dokonali tego boczni obrońcy. Calum Chambers idealnie dośrodkował piłkę w pole karne do Kierana Gibbsa, a ten równie efektownym strzałem w długi róg bramki nie dał szans belgijskiemu bramkarzowi. To nie był jednak koniec. Kilkadziesiąt sekund później ponownie z dobrej strony pokazał się Gibbs, zagrywając przed bramkę do Sancheza, który przyjął piłkę na klatkę piersiową i oddał strzał, trafiając w Chancela Mbembę. Kongijski stoper Anderlechtu przez całe spotkanie spisywał się znakomicie, ale w tej sytuacji zachował się fatalnie, odbijając futbolówkę wprost pod nogi Lukasa Podolskiego. Napastnik reprezentacji Niemiec z trzech metrów nie pomylił się, rzutem na taśmę dając Arsenalowi zwycięstwo.

Dzięki niesamowitemu finiszowi Arsenal wygrał swój drugi mecz w fazie grupowej i wykonał duży krok w kierunku awansu do 1/8 finału. Z przebiegu meczu Kanonierzy wcale nie byli lepsi od piłkarzy Anderlechtu, ale mieli sporo szczęścia, którego zabrakło z kolei gospodarzom. Jeśli za dwa tygodnie mistrzowie Belgii nie sprawią sensacji zwycięstwem w rewanżu na Emirates Stadium, pozostanie im tylko walka o trzecie miejsce w grupie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24