Michał Buchalik — 4 – całe szczęście, że zawodnicy Śląska rzadko kwapili się do dobitek po niepewnych wybiciach wiślackiego bramkarza przed siebie - Buchalik nader często rozdawał prezenty napastnikom rywala, mimo że generalnie nie przydarzył mu się żaden "wielbłąd". A już na pewno wtedy, gdy mógł jedynie przyglądać się, jak piłka uderzona przez Roberta Picha wpada do jego siatki. W poszukiwaniu drobnych pozytywów zauważyliśmy, że bramkarz "Białej Gwiazdy" coraz lepiej gra nogami, w związku z czym jest pełnoprawnym piłkarzem w kunktatorskiej taktyce Kazimierza Moskala.
Boban Jović — 4 – zwykle narzekamy, że Słoweniec dośrodkowuje fatalnie i koledzy z zespołu nie są w stanie nawet sięgnąć wrzutek. Jak na ironię, we Wrocławiu centry wychodziły mu całkiem nieźle, a to partnerzy niemal zabijali się o własne nogi - za przykład niech posłuży nieudana główka Guerriera. W starciach z nacierającymi piłkarzami Śląska był trochę jak z papieru - z zapaśnika Jović zastraszająco szybko zmienia się w kołowrotek przepuszczający, kogo popadnie.
Arkadiusz Głowacki — 6 – takie spotkania, jak ze Śląskiem ewidentnie pokazują, kto tak naprawdę ma dla Wisły największą wartość. W trakcie rundy różni zawodnicy mieli swoje pięć minut, ale to forma "Głowy" jest najbardziej stabilna. Podczas ataków chmary piłkarzy w zielonych koszulkach był gdzie mógł i interweniował, zamiast tylko czekać na ciosy od rywali, jak reszta zrezygnowanej obrony. Tylko raz zdarzył mu się standardowy błąd - nieprzemyślane podanie do przodu szybko padło łupem wrocławian.
Maciej Sadlok — 5 – z wszystkich taktycznych "przeszczepów" Kazimierza Moskala najlepiej przyjął się chyba ten z udziałem nowego stopera. Na podstawie spotkań z Koroną i Śląskiem można śmiało stwierdzić, że z Sadloka na środku obrony będą ludzie. Tyle, że Wisła dość boleśnie odczuwa jego brak na lewej stronie defensywy, stąd modlitwy o szybkie ozdrowienie Richarda Guzmicsa i powrót zastępcy Madziara tam, skąd przyszedł.
Łukasz Burliga — 3 – skromne dwa faule w ciągu środowego meczu wyglądają niegroźnie na papierze, dopóki nie uświadomimy sobie, że jeden z nich kosztował "Burego" żółtą kartkę, a Wisłę - choć pośrednio - utratę gola. Dokładamy do tego pudło z woleja tuż po zmianie stron i wysuwamy tezę, że porażka we Wrocławiu obciąża w głównej mierze jego konto.
Dariusz Dudka — 4 – potyczki z Koroną i Śląskiem kalendarzu dzielą zaledwie dwa dni. Za to oba występy "Dudiego" w starciach z wyżej wymienionymi spora przepaść - nie było już efektownych przechwytów; może dlatego, że arbiter szybko ostudził głowę wiślaka żółtą kartką. Kiepskie i niedbałe podania wyglądały jak kłopotliwy spadek po Alanie Urydze - były partner Dudki na razie nie gra w podstawowym składzie i zdaje się, że przypomniał o sobie z pomocą doświadczonego kompana ze środka pola.
Maciej Jankowski — 3 – w poczekalni na kozetkę u trenera Moskala jest następny w kolejce po Guerrierze. Na razie terapia "Jankesa" zagwarantowała nieznaczne postępy - w roli zastępcy Urygi spisuje się niczego sobie, za to im bliżej bramki rywala, tym gorzej radzi sobie z odpowiedzialnością za ataki przeprowadzane przez zespół. We Wrocławiu bał się zbliżać do Mariusza Pawełka, co po zejściu Rafała Boguskiego z boiska zaważyło o tym, że "Biała Gwiazda" wyszła z tego meczu bez bramki.
Jean Barrientos — 2 – Kazimierz Moskal jak cierpliwy nauczyciel tłumaczył Urugwajczykowi, żeby decydował się na krótkie podania, zamiast na siłę szukać karkołomnych rozwiązań. Ten niczym niesforny uczniak psuł nawet najprostsze piłki do kolegów i to na nim kończyła się większość nieudanych kontrataków "Białej Gwiazdy". Pojedyncze odbiory nie są w stanie rywalizować z koszmarnym przyjęciem piłki, wprawdzie trzeba mu oddać jedno - stał się ofiarą nieskuteczności Guerriera, bo gdyby Haitańczyk wykończył jego podanie, zszedłby na przerwę z asystą.
Semir Stilić — 4 – opis środowego meczu w wykonaniu Bośniaka w telegraficznym skrócie zawierałby 90 minut tarzania się po murawie z kilkoma przerwami na podania. Z postawy Stilicia na boisku można wysnuć jeden przykry wniosek - gwiazdor myśli już chyba tylko o nowym klubie. Nie wszystko było do niczego - kilka dograń było wysokiej klasy, jednak bez rezultatów. Wielokrotnie pisaliśmy o telepatycznej więzi Brożka z Bośniakiem, tymczasem okazuje się, że działa ona również w drugą stronę; reszta wiślaków nieprzerwanie nie mogła wyczuć intencji Stilicia.
Wilde-Donald Guerrier — 5 – przez ostatnie występy naszpikowane bramkami rywale traktują go coraz poważniej. Sztuczki Haitańczyka nie zadziałały na zawodników Śląska, od których skrzydłowy odbijał się od ściany. To chyba pierwszy mecz w roli lidera, który Guerrierowi wybitnie nie wyszedł - jedyną zaletą jego występu ze środy jest to, że niemal jako jedyny był w stanie poważnie zagrozić bramce Mariusza Pawełka.
Rafał Boguski — 2 – prawie w ostatniej chwili zastąpił obłożnie chorego Pawła Brożka i przez niepełną godzinę spędzoną na boisku sam sprawiał wrażenie kogoś, kogo dopadł jakiś wirus. W jego przypadku był to wirus bezradności - jako napastnik błyskawicznie zlał się z powietrzem, co szybko zauważył Kazimierz Moskal. Trener "Białej Gwiazdy" chciał wywołać ducha starego Boguskiego i w akcie rozpaczy przesunął go do tyłu, ale ta roszada nie zdała się na nic i "Dziki" przedwcześnie zakończył mecz.
Rezerwowi:
Ostoja Stjepanović — 4 – jego wielki powrót po ciężkiej kontuzji przejdzie bez większego echa - zamiast fanfar i czerwonego dywanu, we Wrocławiu bez taryfy ulgowej przywitał go Robert Pich. Słowak prawie bez wysiłku wtargnął w pole karne, zostawiając rekonwalescenta w tyle, zanim rozprawili się z nim obrońcy Wisły - to w zasadzie najbardziej emocjonujące zdarzenie z bezbarwnego występu Stjepanovicia przeciwko Śląskowi.
Łukasz Garguła — grał za krótko
Mariusz Stępiński — grał za krótko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?