Oceniamy Wisłę za mecz ze Śląskiem: wirus niemocy zmógł "Białą Gwiazdę"

Jakub Podsiadło
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:0
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:0 Angelika Wiatr
Miało być piąte miejsce, zamiast niego są cztery arcytrudne wyjazdy w rundzie finałowej i cały szereg wątpliwości, czy Wisła Kraków tak naprawdę może liczyć na cokolwiek w siedmiu ostatnich kolejkach T-Mobile Ekstraklasy. Przed wyjazdem do Wrocławia "Biała Gwiazda" musiała zostawić w Krakowie zmagającego się z anginą Pawła Brożka, lecz przeciwko Śląskowi sama zagrała tak, jakby trawił ją zabójczy wirus.

Michał Buchalik — 4 – całe szczęście, że zawodnicy Śląska rzadko kwapili się do dobitek po niepewnych wybiciach wiślackiego bramkarza przed siebie - Buchalik nader często rozdawał prezenty napastnikom rywala, mimo że generalnie nie przydarzył mu się żaden "wielbłąd". A już na pewno wtedy, gdy mógł jedynie przyglądać się, jak piłka uderzona przez Roberta Picha wpada do jego siatki. W poszukiwaniu drobnych pozytywów zauważyliśmy, że bramkarz "Białej Gwiazdy" coraz lepiej gra nogami, w związku z czym jest pełnoprawnym piłkarzem w kunktatorskiej taktyce Kazimierza Moskala.

Boban Jović — 4 – zwykle narzekamy, że Słoweniec dośrodkowuje fatalnie i koledzy z zespołu nie są w stanie nawet sięgnąć wrzutek. Jak na ironię, we Wrocławiu centry wychodziły mu całkiem nieźle, a to partnerzy niemal zabijali się o własne nogi - za przykład niech posłuży nieudana główka Guerriera. W starciach z nacierającymi piłkarzami Śląska był trochę jak z papieru - z zapaśnika Jović zastraszająco szybko zmienia się w kołowrotek przepuszczający, kogo popadnie.

Arkadiusz Głowacki — 6 – takie spotkania, jak ze Śląskiem ewidentnie pokazują, kto tak naprawdę ma dla Wisły największą wartość. W trakcie rundy różni zawodnicy mieli swoje pięć minut, ale to forma "Głowy" jest najbardziej stabilna. Podczas ataków chmary piłkarzy w zielonych koszulkach był gdzie mógł i interweniował, zamiast tylko czekać na ciosy od rywali, jak reszta zrezygnowanej obrony. Tylko raz zdarzył mu się standardowy błąd - nieprzemyślane podanie do przodu szybko padło łupem wrocławian.

Maciej Sadlok — 5 – z wszystkich taktycznych "przeszczepów" Kazimierza Moskala najlepiej przyjął się chyba ten z udziałem nowego stopera. Na podstawie spotkań z Koroną i Śląskiem można śmiało stwierdzić, że z Sadloka na środku obrony będą ludzie. Tyle, że Wisła dość boleśnie odczuwa jego brak na lewej stronie defensywy, stąd modlitwy o szybkie ozdrowienie Richarda Guzmicsa i powrót zastępcy Madziara tam, skąd przyszedł.

Łukasz Burliga — 3 – skromne dwa faule w ciągu środowego meczu wyglądają niegroźnie na papierze, dopóki nie uświadomimy sobie, że jeden z nich kosztował "Burego" żółtą kartkę, a Wisłę - choć pośrednio - utratę gola. Dokładamy do tego pudło z woleja tuż po zmianie stron i wysuwamy tezę, że porażka we Wrocławiu obciąża w głównej mierze jego konto.

Dariusz Dudka — 4 – potyczki z Koroną i Śląskiem kalendarzu dzielą zaledwie dwa dni. Za to oba występy "Dudiego" w starciach z wyżej wymienionymi spora przepaść - nie było już efektownych przechwytów; może dlatego, że arbiter szybko ostudził głowę wiślaka żółtą kartką. Kiepskie i niedbałe podania wyglądały jak kłopotliwy spadek po Alanie Urydze - były partner Dudki na razie nie gra w podstawowym składzie i zdaje się, że przypomniał o sobie z pomocą doświadczonego kompana ze środka pola.

Maciej Jankowski — 3 – w poczekalni na kozetkę u trenera Moskala jest następny w kolejce po Guerrierze. Na razie terapia "Jankesa" zagwarantowała nieznaczne postępy - w roli zastępcy Urygi spisuje się niczego sobie, za to im bliżej bramki rywala, tym gorzej radzi sobie z odpowiedzialnością za ataki przeprowadzane przez zespół. We Wrocławiu bał się zbliżać do Mariusza Pawełka, co po zejściu Rafała Boguskiego z boiska zaważyło o tym, że "Biała Gwiazda" wyszła z tego meczu bez bramki.

Jean Barrientos — 2 – Kazimierz Moskal jak cierpliwy nauczyciel tłumaczył Urugwajczykowi, żeby decydował się na krótkie podania, zamiast na siłę szukać karkołomnych rozwiązań. Ten niczym niesforny uczniak psuł nawet najprostsze piłki do kolegów i to na nim kończyła się większość nieudanych kontrataków "Białej Gwiazdy". Pojedyncze odbiory nie są w stanie rywalizować z koszmarnym przyjęciem piłki, wprawdzie trzeba mu oddać jedno - stał się ofiarą nieskuteczności Guerriera, bo gdyby Haitańczyk wykończył jego podanie, zszedłby na przerwę z asystą.

Semir Stilić — 4 – opis środowego meczu w wykonaniu Bośniaka w telegraficznym skrócie zawierałby 90 minut tarzania się po murawie z kilkoma przerwami na podania. Z postawy Stilicia na boisku można wysnuć jeden przykry wniosek - gwiazdor myśli już chyba tylko o nowym klubie. Nie wszystko było do niczego - kilka dograń było wysokiej klasy, jednak bez rezultatów. Wielokrotnie pisaliśmy o telepatycznej więzi Brożka z Bośniakiem, tymczasem okazuje się, że działa ona również w drugą stronę; reszta wiślaków nieprzerwanie nie mogła wyczuć intencji Stilicia.

Wilde-Donald Guerrier — 5 – przez ostatnie występy naszpikowane bramkami rywale traktują go coraz poważniej. Sztuczki Haitańczyka nie zadziałały na zawodników Śląska, od których skrzydłowy odbijał się od ściany. To chyba pierwszy mecz w roli lidera, który Guerrierowi wybitnie nie wyszedł - jedyną zaletą jego występu ze środy jest to, że niemal jako jedyny był w stanie poważnie zagrozić bramce Mariusza Pawełka.

Rafał Boguski — 2 – prawie w ostatniej chwili zastąpił obłożnie chorego Pawła Brożka i przez niepełną godzinę spędzoną na boisku sam sprawiał wrażenie kogoś, kogo dopadł jakiś wirus. W jego przypadku był to wirus bezradności - jako napastnik błyskawicznie zlał się z powietrzem, co szybko zauważył Kazimierz Moskal. Trener "Białej Gwiazdy" chciał wywołać ducha starego Boguskiego i w akcie rozpaczy przesunął go do tyłu, ale ta roszada nie zdała się na nic i "Dziki" przedwcześnie zakończył mecz.

Rezerwowi:

Ostoja Stjepanović — 4 – jego wielki powrót po ciężkiej kontuzji przejdzie bez większego echa - zamiast fanfar i czerwonego dywanu, we Wrocławiu bez taryfy ulgowej przywitał go Robert Pich. Słowak prawie bez wysiłku wtargnął w pole karne, zostawiając rekonwalescenta w tyle, zanim rozprawili się z nim obrońcy Wisły - to w zasadzie najbardziej emocjonujące zdarzenie z bezbarwnego występu Stjepanovicia przeciwko Śląskowi.

Łukasz Garguła — grał za krótko

Mariusz Stępiński — grał za krótko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24