Sergiusz Prusak (4) - wobec wielu prób bydgoszczan, piłkę wyjmował z siatki tylko raz. Pomimo tego, nie można go dobrze ocenić - przy golu Alvarinho mógł zachować się lepiej. Fatalny błąd popełnił również w drugiej połowie, kiedy to zbyt pochopnie wyszedł z bramki. Gdyby nie pomoc obrońców, mecz mógłby skończyć sie dużo wyższym wynikiem.
Lukas Bielak (4) - stojąc naprzeciw hiperaktywnego Alvarinho, miał zdecydowanie najtrudniejszą misję ze wszystkich defensorów łęcznian. Oczywiście, nie wystrzegł się błędów - wiele razy wpuścił Portugalczyka we własne pole karne, nie mogąc mu dorównać w pojedynkach biegowych lub dając się ominąć prostymi poddaniami. Konsekwencją tej widocznej różnicy między zawodnikami jest stracony przez górników gol. Bielak miał jednak też swoje lepsze momenty - kilka razy udało mu się bowiem zatrzymać ataki strzelca bramki dla Zawiszy. Sam Bielak również próbował angażować się w grę do przodu, lecz sporządził tym więcej szkody własnemu zespołowi niż rywalom. Jego podania i dośrodkowania konsekwentnie lądowały pod nogami bydgoszczan.
Maciej Szmatiuk (6) - swoje obowiązki obrony wykonywał przez większość czasu bardzo solidnie. W końcówce swoją interwencją w ostatniej chwili uratował Górnika przed porażką. Zdecydowanie gorzej szło mu w ataku. Na początku spotkania zmarnował kilka okazji swojego zespołu. W następnych minutach doszedł chyba do wniosku, że ofensywa nie jest jego mocną stroną i wobec rosnącej przewagi bydgoszczan, pozostawał we własnym polu karnym.
Tomislav Bozić (6)- dobrze czuł się we własnym polu karnym. Zablokował kilka groźnych dośrodkowań rywali. Zwykle był tam gdzie akurat zaszła taka potrzeba - nie bał sie wyjść na połowę Zawiszy a później nadążał z powrotami. Jedyne co można mu zarzucić to czasem brak porozumienia z Pawłem Sasinem. W obliczu większego zagrożenia pod własną bramką, uciekał się do fauli. Były one jednak na tyle niegroźne, iż nie zostały nagrodzonę żadną kartką.
Paweł Sasin (5) - raczej przeciętny mecz w jego wykonaniu. Bardzo duże kłopoty sprawiał mu Jakub Wójcicki - pomocnik Zawiszy przy linii bocznej ogrywał go jak dziecko. W kryzysowych sytuacjach, Sasin nie wahał się uciec do faulu. Średnio wychodziła mu również gra w ataku. Próbował co prawda długimi podaniami dośrodkowywac w pole karne, jednak prędzej czy później piłka lądowała pod nogami rywali.
Grzegorz Bonin (6) - najbardziej aktywny w ataku w pierwszej połowie. Wieloma stworzonymi przez siebie akcjami, ciągnął swoją drużynę do walki. Świetnie rozumiał się z Veljko Nikitoviciem, z którym sprawił wiele kłopotu defensywie Zawiszy. Szybki, udało mu się uciekać Sebastianowi Ziajce. Nie nadążali za nim również jego koledzy. Wyraźnie bał się samemu wchodzić w pole karne rywali, przez co musiał czekać na przybycie kolegów. Zwykle przeciągał akcje zbyt długo i to pozwalało obrońcom gospodarzy na przejęcie piłki. Mimo słabych wykończeń, bardzo dużo dał swojej drużynie. Po jego zejściu w przerwie, entuzjazm gości wyraźnie opadł.
Veljko Nikitović (6) - po raz kolejny udowodnił, że zasłużenie nosi opaskę kapitana. Jako jedyny z łęcznian wydawał się panować nad tym co się dzieje na całej długości i szerokości boiska. Bardzo waleczny w środku pola, nie wahał się cofać do defensywy. Gdy Lukas Bielak próbował przedostać się do przodu, to właśnie Nikitović zajmował jego pozycję. Radził sobie tam całkiem nieźle i przejął kilka groźnych podań przeciwników pod własnym polem karnym. Aktywność w ofensywie natomiast sprawiła, że w końcówce udało mu się zdobyć wyrównującego gola. Idealnie ustawił się przy bocznym słupku i stamtąd bez kłopotu pokonał zdezorientowanego Grzegorza Sandomierskiego.
Radosław Pruchnik (5) - niewidoczny przez praktycznie całe spotkanie. Tak naprawdę kibice mogli zwrócić na niego uwagę jedynie wtedy kiedy w drugiej połowie opuszczał boisko. Większość czasu przestał w środku boiska. Nie znajdował się zbyt często pod piłką, dlatego też nie popełnił większych błędów.
Tomasz Nowak (4) - na pewno nie można odmówić mu chęci. Wciąż się kręcił gdzieś w okolicach środka boiska. Nie bał się także ruszać na połowę rywali. Bydgoszczanie czytali jednak z niego jak z otwartej księgi. Bez mrugniecia okiem odczytywali jego zagrania i odbierali kierujące się w stronę pola karnego dośrodkowania. Wobec solidnej gry Kamila Drygasa, nie był w stanie nic zrrobić.
Miroslav Bożok (4) - powtarzające błędy sprawiły, że Jurij Szatałow nie wahał się ściągnąć z boiska przed upłynięciem regulaminowego czasu gry. Większość czasu spędzonego na murawie przestał w okolicy linii środkowej. Niby próbował co jakiś czas zaangażować się w grę swojej drużyny, ale jakoś wciąż mu nie wychodziło. Najbardziej we znaki dali mu się Micael Silva oraz Luka Marić.
Shpetim Hasani (5) - przez całe spotkanie nastawiony niezwykle bojowo. Koledzy wybijając piłkę na byle dalej od bramki, długimi podaniami wciaż szukali go na połowie rywala. On jednak, niezrażając się niepowodzeniami, konsekwentnie walczył o każdą piłkę. Wygrywał pojedynki zarówno w powietrzu jak i te bardziej przyziemne. Trochę gorzej wychodziło mu wykańczanie, stworzonych przez siebie akcji - mimo wielu prób nie udało mu się pokonać Grzegorza Sandomierskiego ani asystujących mu defensorów. Do końcowego raportu wpisał się jako asystent przy wyrównującym trafieniu.
Gracze rezerwowi:
Sebastian Szałachowski (3) - pojawił się w przerwie za kontuzjowanego Grzegorza Bonina. Zastąpił go jednak tylko na papierze. Na murawie nie był nawet cieniem doświadczonego pomocnika. Całkowicie niewidoczny - nie dawał zbyt dużo ani w ataku ani w defensywie, ot pokręcił sie trochę nieefektywnie w środku boiska.
Josue Pieto Currais (6) - zdecydowanie najlepsza zmiana w tym spotkaniu. I to jeśli chodzi o oba zespoły. Tak naprawdę to właśnie on pociągnął zawodników z Łęcznej do ataku, co zaowocowało wywalczonym rzutem rożnym, a w efekcie nawet bramką na jeden do jednego. Zanim pojawił się na boisku, górnicy starali się jedynie dowegetować do końcowego gwizdka, podczas gdy Josue rajdami lewą stroną i celnymi dośrodkowaniami w pole karne Grzegorza Sandomierskiego, obudził ich do walki.
Filip Rudik (bez oceny) - na boisku spędził zaledwie dziesięć minut, ale i tak zdołał wpłynąć na końcowy wynik meczu. Wykonawca rzutu rożnego, po którym padla wyrównująca bramka. Mimo,że akurat ten stały fragment gry w jego wykonaniu, nie należał do idealnych, trafił pod nogę Hasaniego, który zaliczył asystę przy golu Nikitovicia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?