Oddech Mundialu (7): Mascherano vs Niemcy, czyli czego spodziewać się po finale?

Grzegorz Ignatowski
13 lipca odbędzie się finał Mistrzostw Świata pomiędzy Niemcami i Argentyną. Większość fachowców nie bierze pod uwagę innego rozwiązania niż zwycięstwo Europejczyków. Czy słusznie? Zaślepieni zwycięstwem 7:1 z Brazylią eksperci mogą się grubo pomylić, bo ten wynik nie jest dobrą miarą siły reprezentacji Niemiec.

"Mindrape" − tak można nazwać to, co Niemcy zrobili z Brazylią. Wynik 7:1 był wynikiem szokującym i Brazylijczycy mogą w końcu zapomnieć o słynnym "Maracanazo" z 1950 roku, bo teraz mogą odnosić się do jeszcze większej katastrofy. Faktem jest, że takiego przebiegu spotkania nikt się nie spodziewał, ale kiedy zastanowimy się co tak naprawdę się stało, dojdziemy do wniosku, że ten niemiecki wilk wcale nie jest taki straszny jak go rysują. Popatrzmy.

Pierwszy gol padł po stałym fragmencie gry. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Miroslav Klose zastosował wyblok i David Luiz nie był w stanie nadążyć za Thomasem Mullerem. W tym momencie Canarinhos musieli zmierzyć się z pewnym problemem, o którym pisałem jeszcze przed Mundialem. − Brazylia radzi sobie świetnie, kiedy wygrywa, lecz czy po ewentualnej stracie gola będzie na tyle chłodna, by dalej grać z konsekwencją i wyrachowaniem, które są niezbędne do osiągnięcia sukcesu?

Owszem, wcześniej udawało się odrobić straty w meczu z Chorwacją (z pomocą sędziego Nishimury), ale to by było na tyle. Stracony gol w meczu z Niemcami sprawił, że podopieczni Luisa Felipe Scolariego wyglądali jak spłoszony zając, a rywale wykorzystali to w stu procentach. Ale powiedzcie szczerze, czy tak trudno pokonać grupę spłoszonych zajęcy?

Przy drugim golu obrońcy Brazylii zawahali się po raz pierwszy. Strzał Klose został obroniony przez Julio Cesara i gdyby defensorzy Canarinhos wykazali się zdecydowaniem urodzony w Polsce zawodnik nie miałby szans na dobitkę. Przy trafieniu Kroosa Brazylijczycy już nie atakowali ani piłki, ani zawodników, tylko chaotycznie wbiegali w pole karne. Kolejny gol padł po akcji dwóch na dwóch, a na powtórkach wyraźnie widać, że boczni obrońcy zupełnie nie byli zainteresowani bronieniem, nie wspominając już o nieobecnych pomocnikach. Piąty gol był bardzo podobny - Niemcy wyszli trzech na trzech, a trójka Brazylijczyków biegła w kierunku bramki kryjąc powietrze.

Te bramki są dowodem na to, że Brazylia zwyczajnie pękła. Obrona pozostawiała zbyt wiele przestrzeni, pomoc grała zbyt wysoko robiąc miejsce między formacjami, boczny obrońca Marcelo biegał gdzieś w okolicach pola karnego rywala, zapominając zupełnie o zadaniach defensywnych, a środkowi pomocnicy zostali stłamszeni przez agresywnie grających rywali. Zabrakło też kogoś, kto przetrzymał by piłkę na połowie rywala, bo przecież Fred nie jest odpowiednią osobą do takiej roli. Jednak przede wszystkim brakowało kogoś, kto mocnym słowem zaprowadziłby porządek w szeregach Canarinhos, kogoś kto uspokoiłby grę i kazał by partnerom wziąć się w garść. To nie znakomita gra Niemiec przesądziła o wyniku 7:1, lecz totalny brak organizacji oraz słabość charakteru u Brazylijczyków. Owszem, Niemcy zagrali dobre spotkanie, ale tak wysokie zwycięstwo jest efektem słabości rywala, który przegrał z samym sobą.

Jaka jest więc realna siła reprezentacji Niemiec? Ta drużyna ma dwie twarze. Jedną pokazała w meczach z Brazylią i Portugalią, w których skutecznie punktowała ofensywnie nastawionego rywala. Drugą zaprezentowała w meczu z Algierią, kiedy długo nie mogła sforsować defensywnego rygla. Argentyna na pewno nie będzie ani Brazylią ani Algierią. Zespół Alejandro Sabelli gra zupełnie inaczej i choć momentami wydaje się flegmatyczny i uzależniony od Leo Messiego, to w rzeczywistości jest bardzo niewygodny i trudny do zatrzymania nawet dla najlepszych, mimo iż wszyscy znają jego mocne i słabe strony. Z takim rywalem Niemcy jeszcze się na tym Mundialu nie mierzyli, ale Argentyna też nie trafiła na drużynę o podobnej sile.

Jaki będzie finał? Argentyna będzie grała pozycyjnie, często będzie się wydawać, że niepotrzebnie długo przetrzymuje piłkę i nie wykorzystuje szukających pozycji napastników. Z kolei Niemcy będą starali trzymać przeciwnika jak najdalej od własnej bramki i po przechwycie szukać okazji do zabójczego kontrataku, co z pewnością przyniesie efekt w postaci kilku sytuacji podbramkowych. Messi przez większą część meczu będzie zupełnie niewidoczny, ale przy wysoko grającej defensywie Niemiec zapewne zaprezentuje jedno lub dwa genialne podania. Dlaczego Argentyna nie skończy jak Brazylia? Jest coś, co odróżnia obie drużyny w takim stopniu, że wszystkie siedem bramek można puścić w zapomnienie. To obecność w środku pola Javiera Mascherano.

To nie Messi, ale Mascherano jest najważniejszym zawodnikiem Argentyny na tym turnieju. To on trzyma defensywę w ryzach, to on odbiera piłki i rozpoczyna akcje ofensywne i w końcu on zagrzewa partnerów do walki. Jeszcze przed Mundialem pisałem, że to od niego będzie zależeć najwięcej. - Wszystko zależy od Mascherano, to on będzie odbierał piłki i rozpoczynał ataki Argentyny, od niego zależy czy Argentyna odniesie sukces, czy polegnie we wczesnej fazie Mundialu. Na tą chwilę to on, obok Jamesa Rodrigueza i Arjena Robbena jest najlepszym zawodnikiem Mistrzostw Świata.

Niemcy nie są faworytem tego finału. Z wielu powodów. Historia podpowiada, że po wysokim zwycięstwie następuje chwila słabości. Tak było w minionym sezonie w przypadku Manchesteru City, który po wyjazdowym zwycięstwie 5:1 z Tottenhamem przegrał u siebie z Chelsea 0:1, tak było z Chelsea, która po wygraniu 6:0 z Arsenalem przegrała 0:1 z Crystal Palace. Tak też było na przykład z Danią w 1986 roku, która po rozgromieniu 6:1 Urugwaju i zwycięstwie 2:0 z RFN przegrała 1:5 z Hiszpanią czy w 1982 roku z Węgrami, którzy po pokonaniu 10:1 Salwadoru, przegrali 1:4 z Argentyną.

Stawka finału jest ogromna, bowiem zwycięzca nie tylko zostanie Mistrzem Świata, ale też zabierze na stałe do domu najcenniejszy piłkarski puchar. Obie drużyny mają na swoim koncie dwa tytuły mistrza świata, a kto wygra trzy razy, ten zabiera trofeum na stałe. Jednak coś podpowiada, że skoro Mundial jest rozgrywany w Ameryce Południowej, wygra go Argentyna. Ten zespół będzie bardziej zmotywowany, bo czuje się prawie jak w domu, natomiast Niemcy mogą mieć uczucie, że już dokonali czegoś historycznego. Warto też zauważyć, że kiedy dochodzi do ostatecznego rozstrzygnięcia, o wszystkim nie decyduje zespół a błysk geniuszu.

Tak było w 1998 roku, kiedy to błysnął Zinedine Zidane, podobnie było cztery lata później, gdzie swoją magię pokazał Ronaldo, identycznie było w 2006 roku, gdy spokojem i pewnymi interwencjami imponował Cannavaro oraz w 2010, gdy naszpikowana wielkimi indywidualnościami Hiszpania pokonała twardą i tworzącą silny kolektyw Holandię. Tak było wreszcie w 1986 roku, kiedy geniusz Maradony zdecydował o zwycięstwie 3:2 ze znakomitym zespołem RFN. To fakt, cztery lata później dysponujący siłą kolektywu RFN wygrał z Argentyną Maradony 1:0, ale wówczas Włosi, gospodarze Mundialu, zrobili wszystko, żeby Maradona i spółka nie sięgnęli po tytuł (W Argentynie do dziś meksykański sędzia Codesal jest symbolem oszustwa w piłce nożnej. Codesal rzekomo wypaczył wynik meczu na korzyść RFN, pokazując czerwone kartki Monzonowi i Dezottiemu, a w półfinale żółte kartki zobaczyli Olarticoechea, Caniggia i Batista, co wykluczyło ich z udziału w meczu finałowym). Teraz rozjemcą finału pomiędzy Argentyną i Niemcami będzie Włoch - Nicola Rizzoli. Taki przysłowiowy rechot historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24