Roszady gubią Thomasa von Heesena. Trener Lechii Gdańsk źle przestawia klocki
Trener Thomas von Heesen powiedział, że dla Lechii mecz skończył się w 6. minucie po czerwonej kartce dla Michała Maka. Macie podobne zdanie?
Gorszego początku w Krakowie nie mogliśmy sobie wyobrazić i w stu procentach zgadzam się z trenerem. Niestety, czerwona kartka bardzo dużo zmieniła. Cały mecz się broniliśmy i skończył się tak, jak się skończył [Lechia przegrała 0:3 - przyp. red.]. Musimy się z tego jak najszybciej podnieść. Zostało pięć meczów do końca roku kalendarzowego, wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji, i musimy zacząć piąć się w górę tabeli. Musimy udowodnić, że nasze miejsce jest w górnej części ekstraklasy.
W pierwszej połowie długo dobrze się broniliście. Wszystko skończyło się wraz z pierwszym golem dla Cracovii?
To prawda. W pierwszej połowie dobrze funkcjonowała nasza obrona. Cracovia miała przewagę to jedno, miała swoje sytuacje, ale dla nas najważniejsze było to, że graliśmy na zero z tyłu. Pierwsza bramka przekreśliła wszystko.
Pierwsza połowa kosztowała Lechię tak dużo sił. To dlatego w drugiej części już trudno było grać z tyłu tak konsekwentnie?
Zgadzam się z tym, bo w pierwszej połowie musieliśmy zostawić dużo zdrowia. Do tego boisko nie było w najlepszym stanie, ale nie ma co na to zwalać, bo było takie same dla obydwu zespołów. Co tu dużo mówić. Gra się o wiele trudniej, kiedy na boisku ma się jednego zawodnika mniej. To jest normalna rzecz, ale szkoda, że nie udało się do końca spotkania zagrać na zero z tyłu i dlatego wyjeżdżamy z Krakowa bez punktów.
Mieliście jakiś pomysł na grę ofensywną?
Było naprawdę ciężko. Wszyscy bardziej koncentrowaliśmy się na tym, aby bronić dostępu do naszej bramki. Tracąc zawodnika w 6. minucie, jest bardzo trudno stwarzać sobie sytuacje bramkowe. Ciężko mi teraz cokolwiek powiedzieć, bo wszyscy widzieli, jak to spotkanie wyglądało.
Nie mogłeś wyobrazić sobie gorszego powrotu do podstawowej „11” i to w Krakowie...
Wszystkie mecze są ważne, ale ten na pewno był dla mnie wyjątkowy i bardzo ważny, jako dla wiślaka. Nie tak sobie go wyobrażałem. Głowa do góry. Tak jak mówiłem, zostało nam jeszcze pięć meczów.
Michał Mak w przerwie meczu przeprosił drużynę?
Padło słowo przepraszam z ust Michała w szatni. Wie, co się stało, bo osłabił zespół, ale nie można teraz mówić, że tylko Michał jest winny tej porażki. Jesteśmy drużyną i wszyscy odpowiadamy za wynik spotkania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?