Pierwsza głowa strącona - podsumowanie 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa Paweł Relikowski / Gazeta Wrocławska
Tylko cztery wiosenne kolejki musieliśmy czekać na pierwszą zmianę szkoleniowca – jeden wywalczony punkt na dwanaście możliwych sprawił, że z posady trenera Wisły zwolniony został Franciszek Smuda. W dwóch najciekawiej zapowiadających się meczach Lech ograł u siebie Jagiellonię, zaś Legia uporała się we Wrocławiu ze Śląskiem. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Smutny powrót Kociana, Lech nowym wiceliderem

Przed spotkaniem Pogoni z Ruchem trener Portowców, Jan Kocian, przekonywał, że pojedynek z chorzowianami to dla niego mecz jak każdy inny. Jednak bez wątpienia wizyta na stadionie, na którym jeszcze niedawno odnosił ogromne sukcesy, była niecodziennym przeżyciem. Niebiescy bardzo szybko sprawili, że sentymentalna podróż Kociana zmieniła się w koszmar – już po 28. minutach Pogoń przegrywała 0:2. Najpierw fenomenalnym uderzeniem popisał się Babiarz, a chwilę później błyskawiczną kontrę wzorowo wykończył Kuświk. Szczecinianie zdołali odpowiedzieć jeszcze w pierwszej połowie golem Robaka, ale na nic więcej nie było ich już stać. Pogoń nadal czeka na pierwsze wiosenne zwycięstwo, Ruch wygrywa po raz drugi w tym roku i zbliża się do opuszczenia strefy spadkowej.

Jednym z dwóch hitów tej kolejki był pojedynek o pozycję wicelidera, który stoczyli ze sobą Lech i Jagiellonia. Białostoczanie, którzy w tym sezonie są najskuteczniejszą drużyną Ekstraklasy na obcych stadionach, mecz z Kolejorzem rozpoczęli bardzo defensywnie, nastawiając się wyłącznie na kontrataki. Ten element w wykonaniu Jagi kompletnie jednak zawodził i przez całą pierwszą połowę nie potrafiła ona oddać choćby jednego strzału. Lech zaś kontrolował spotkanie, ale miał problemy ze stwarzaniem dobrych sytuacji. Mecz otworzył się po przerwie, bowiem Jagiellonia zaczęła grać nieco odważniej i w 63. minucie miała wymarzoną szansę na to, by strzelić swoją bramkę, ale strzał Gajosa znakomicie obronił Gostomski. Przewaga Lecha w końcu została udokumentowana – w 86. minucie skutecznym strzałem popisał się Douglas, a niedługo potem rzut karny pewnie wyegzekwował Kędziora. Kolejorz zainkasował trzy punkty i awansował na drugie miejsce w tabeli, Jagiellonia z kolei pozostała na podium, ale dała się wyprzedzić piątkowemu rywalowi.

W sobotnie popołudnie Górnik Zabrze ściągnął na trybuny stadionu w Gliwicach ponad osiem tysięcy kibiców, co było rekordem Piasta w tym sezonie. Ci, którzy pofatygowali się na obiekt przy ulicy Okrzei, z pewnością nie żałowali, bowiem derbowe spotkanie dostarczyło dużo emocji. Mecz rozpoczął się od naporu zabrzan, ale przewagę udało im się udokumentować dopiero w 34. minucie, kiedy to na listę strzelców wpisał się Kosznik. Piłkarze Piasta zdołali odpowiedzieć jeszcze przed przerwą pięknym trafieniem Badii, a po zmianie stron wyszli na prowadzenie po golu Szeligi. Górnik nie poddał się jednak i w końcu dopiął swego – w 87. minucie samobójczego gola strzelił Piotr Brożek i ustalił tym samym wynik spotkania. Wciąż niepokonani w 2015 roku Górnicy wyprzedzili Wisłę i awansowali na piątą lokatę, Piast pozostaje z jednym wiosennym zwycięstwem.

Smuda zapłacił głową, Lechia wyszarpuje punkty

Przed sobotnim pojedynkiem z Zawiszą sprawa była dla Wisły jasna – każdy inny rezultat niż zwycięstwo nad ostatnimi w tabeli bydgoszczanami byłby katastrofą. Na nieszczęście dla krakowskich kibiców, w sobotę zrealizował się najgorszy dla nich scenariusz, gdyż po golu Alvarinho Zawisza wywiózł z Małopolski trzy punkty i kontynuuje swoją niesamowitą passę. W czterech wiosennych spotkaniach piłkarze Mariusza Rumaka wywalczyli już osiem punktów i jako jedyna drużyna nie stracili jeszcze w tym roku gola. Porażka z bydgoszczanami była ostatnim spotkaniem w roli trenera Wisły dla Franciszka Smudy, który za fatalny początek rundy zapłacił głową. Na niesłychanie ciężki maraton Wiślaków przygotuje więc już inny szkoleniowiec - najpierw bez wykartkowanego Głowackiego pojadą oni do Warszawy na mecz z Legią, następnie w derbowym spotkaniu podejmą Cracovię, potem w Białymstoku zmierzą się z Jagiellonią i w końcu przyjmą u siebie Górnika Zabrze. Wiele wskazuje na to, że początki nowego szkoleniowca mogą być bardzo trudne.

Optymalnej formy nadal szukają piłkarze Lechii, ale ich wiosenny dorobek punktowy rośnie w niezłym tempie. GKS sobotni mecz rozpoczął za podwójną gardą i zupełnie oddał pole Lechii, ale gdańszczanie na fatalnej murawie mieli problemy z konstruowaniem składnych akcji. Podobnie jak w meczu Lecha z Jagiellonią, gospodarze atakowali, a goście ograniczali się do kontr i podobnie jak w piątkowym spotkaniu przyjezdni mieli swoją piłkę meczową, której zmarnowanie zemściło się niedługo później. W 67. minucie fenomenalną okazję zmarnował Piech, swoją szansę wykorzystał natomiast Colak i zapewnił Lechii cenne trzy punkty. Przy golu Chorwata nie zabrakło kontrowersji, bowiem przed oddaniem strzału popchnął on Grzegorza Barana. Arbiter uznał jednak bramkę i ekipa Jerzego Brzęczka odniosła drugie wiosenne zwycięstwo.

Nadspodziewanie dobrze spisujące się w tym sezonie Podbeskidzie podejmowało na własnym stadionie Koronę. Bielszczanie w przypadku wygranej wyprzedziliby Wisłę i zrównaliby się punktami z Górnikiem, z kolei kielczanie mieli szansę oddalić się od strefy spadkowej na pięć punktów. Żadna drużyna nie zrealizowała swojego celu - ostatecznie mecz zakończył się remisem, ale kibice mogli być usatysfakcjonowani, bowiem droga do tego podziału punktów była pełna emocji. W pierwszej połowie dwaj Brazylijczycy, Porcellis i Carlos, strzelili po golu dla Korony, dla Podbeskidzia raz, ale za to przepięknie, trafił Sokołowski. Ambitnie walczący gospodarze dogonili kielczan już w doliczonym czasie drugiej połowy, kiedy to błąd golkipera przyjezdnych pięknym uderzeniem wykorzystał Korzym, zapewniając swojej drużynie jeden punkt. Taki wynik z pewnością bardziej martwi Koronę, bowiem w obliczu wygranych Ruchu i Zawiszy ich przewaga nad strefą spadkową nieco stopniała.

Legia górą w hicie, Cracovia bliska dna

Drugi hit tej serii gier odbył się w we Wrocławiu, gdzie Śląsk mierzył swoje siły z Legią. Oba zespoły grały ze sobą w tym roku już dwa razy, ostatnio w miniony czwartek, i w obu tych spotkaniach padł wynik 1:1. Powtórki z tego rezultatu nie było w niedzielę, bowiem mistrzowie Polski wygrali 3:1 i utrzymali pięciopunktową przewagę nad Lechem. W pierwszej połowie w piłkę grał Śląsk, ale gole zdobywała Legia – po dwóch rzutach rożnych na listę strzelców wpisali się Rzeźniczak i Jodłowiec. Co ciekawe, były to jedyne celne strzały Legii do przerwy. Tuż przed końcowym gwizdkiem pierwszej odsłony kontaktową bramkę strzelił Marco Paixao i wydało się, że po zmianie stron wynik będzie sprawą otwartą. Jednak zmęczenie czwartkowym bojem najwyraźniej dało o sobie znać - wrocławianie zaczęli oddawać pole legionistom, którzy w porównaniu do pucharowego spotkania wymienili aż ośmiu zawodników. Śląsk ambitnie walczył choćby o remis, ale w 73. minucie rezerwowy Kucharczyk dobił gospodarzy i ustalił wynik meczu na 3:1.

Po poniedziałkowym spotkaniu Górnik Łęczna mógł być zarówno blisko raju, jak i blisko piekła. W przypadku pokonania Cracovii łęcznianie awansowaliby aż o cztery miejsca i wylądowaliby na ósmym miejscu, z kolei porażka strąciłaby ich na trzynaste miejsce z zaledwie czteropunktową przewagą nad strefą spadkową. Dla Pasów poniedziałkowe spotkanie również miało dużą wagę - po pierwsze miały zamiar zrehabilitować za kompromitującą porażkę w Pucharze Polski, po drugie, w obliczu wygranych Zawiszy i Ruchu, chciały oddalić się od strefy spadkowej. Mecz rozpoczął się dla przyjezdnych znakomicie, bowiem w 9. minucie Miroslav Covilo dał im prowadzenie. Jednak w nieco ponad kwadrans Górnik przegonił gości - najpierw skutecznym strzałem z rzutu wolnego popisał się Mraz, a wkrótce potem Bożok skierował piłkę do siatki ładnym uderzeniem głową. Cracovia chciała wyrównać, ale jej jedynym pomysłem na sforsowanie defensywy gospodarzy było zagrywanie długich piłek na Covilo. Górnicy do końca nie dali sobie strzelić gola, choć już w doliczonym czasie gry Jendrisek spudłował z metra, mając przed sobą pustą bramkę. Łęcznianie inkasują trzy punkty, Pasy zaś nadal czekają na pierwsze zwycięstwo w 2015 roku.

Wyniki 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy:

  • Ruch Chorzów 2:1 Pogoń Szczecin
  • Lech Poznań 2:0 Jagiellonia Białystok
  • Piast Gliwice 2:2 Górnik Zabrze
  • Wisła Kraków 0:1 Zawisza Bydgoszcz
  • Lechia Gdańsk 1:0 GKS Bełchatów
  • Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 Korona Kielce
  • Śląsk Wrocław 1:3 Legia Warszawa
  • Górnik Łęczna 2:1 Cracovia

Statystyki 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy:

  • Liczba goli – 22
  • Średnia goli na mecz – 2,8
  • Zwycięstwa gospodarzy – 4
  • Remisy – 2
  • Zwycięstwa gości – 2
  • Żółte/czerwone kartki – 46/2
  • Liczba widzów – 80 516
  • Średnia frekwencja – 10 064

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24