Łukasz Piszczek, prawy obrońca Borussii Dortmund i reprezentacji Polski już w przerwie meczu opuścił boisko. Nie było to jednak wynikiem kontuzji, a zwyczajnej decyzji trenera. Piszczka zapytaliśmy m.in. o atmosferę rodzinnego festynu, jaka panowała na trybunach Pepsi Areny podczas meczu z Andorą.
Dziś spędziłeś na boisku tylko 45 minut. Jakiś uraz czy po prostu taka była decyzja trenera?
Nie, nie. Trener zdecydował, że zagram dziś tylko w pierwszej połowie.
W obronie wiele pracy dzisiaj nie mieliście i mogłeś zapędzać się pod bramkę rywala.
No tak, nie było wiele pracy w defensywie. Była więc okazja, żeby do jakiejś akcji ofensywnej się podłączyć i parę razy mi się to udało. Myślę jednak, że ten mecz nie jest żadnym wyznacznikiem tego, co będzie się działo na Euro.
To spotkanie mogło nam coś jeszcze dać czy po prostu miało podnieść morale w drużynie?
Morale z pewnością podniosło, ale my nie wpadamy w jakiś huraoptymizm, bo Andora to nie był jakiś bardzo wymagający przeciwnik i wiadomo, że na Euro rywale będą zdecydowanie silniejsi.
Jak czuliście się dziś na stadionie? Atmosfera na trybunach przypominała bardziej rodzinny festyn niż choćby pamiętne spotkanie z Portugalią w Chorzowie.
Wiadomo, że w klubie ten doping jest zorganizowany, a na meczach kadry czegoś takiego nie ma. Dziś w paru momentach kibice bardzo fajnie dopingowali i myślę, że na Mistrzostwach Europy będzie jeszcze lepiej.
Notował: Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net
Czytaj także:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?