Pożegnania nadszedł czas - podsumowanie 30. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Ostatnia kolejka była pożegnaniem nie tylko z ligą, ale też z kilkoma wielkimi piłkarzami. Wiadomo już, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy już między innymi Frankowskiego, Reissa, Ljuboi, Kosowskiego, Żewłakowa i Djurdjevicia. Brązowy medal powędrował do Śląska, zaś z Ekstraklasą pożegnał się GKS Bełchatów. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 30. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Legia Warszawa 5:0 Śląsk Wrocław – Mistrz przekazał berło mistrzowi

Najciekawiej zapowiadający się mecz ostatniej kolejki był na swój sposób symboliczny. Zeszłoroczny mistrz, Śląsk Wrocław, w bezpośrednim starciu przekazywał tytuł warszawskiej Legii. Mecz rozpoczął się nieco później niż pozostałe, bo efektownej oprawie kibiców ze stolicy towarzyszyły race, które zupełnie zadymiły stadion. Okazało się jednak, że niespodziewane opóźnienie nie wybiło z rytmu piłkarzy Legii, którzy rozpoczęli spotkanie ze sporym animuszem i już po kwadransie prowadzili 2:0, a do szatni schodzili z czterobramkowym prowadzeniem. W drugiej połowie legioniści dołożyli jeszcze jednego gola i nie pozostawili wątpliwości co do tego, że zasłużyli na mistrzowski tytuł. Okazało się też, na co stać Legię, kiedy gra z pełną determinacją i jednocześnie bez żadnej presji – oby w podobnym stylu reprezentowała nas w pucharach.

Dla kibiców z Wrocławia niedzielny mecz był oczywiście ważny, ale chyba najważniejszym wydarzeniem tygodnia była niespodziewana, a nawet sensacyjna decyzja Sebastiana Mili o pozostaniu w Śląsku. Ciężko wyobrazić sobie zespół Stanislava Levego bez najlepszego asystenta Ekstraklasy, dlatego decyzja Milowego była dla wrocławskich fanów fantastyczną wiadomością. Nastroje znacznie pogorszyła kompromitująca wręcz porażka z Legią, która nie powinna przytrafić się drużynie z aspiracjami. Mimo wszystko Śląsk może być zadowolony z przebiegu całego sezonu i z optymizmem będzie przygotowywać się do rozgrywek Ligi Europy, w których z pewnością ma zamiar zajść dalej niż przed rokiem.

Jagiellonia Białystok 1:0 Ruch Chorzów – Pożegnanie Franka, Ruch wdzięczny Polonii

Gdyby nie rozstrzygnięcia pozasportowe, wicemistrzowie kraju zajęliby przedostanie miejsce i spadliby do I ligi. Można oczywiście spekulować, czy nie mając pewnego utrzymania, chorzowianie nie zagraliby z Jagiellonią z większym zaangażowaniem, tak czy inaczej nie najlepiej świadczy to o Ruchu. Bez dwóch zdań Niebiescy muszą przejść ogromną metamorfozę w letniej przerwie, bo na chwilę obecną, bez względu na to, kto awansuje do Ekstraklasy, są oni murowanym kandydatem do spadku. Problem polega na tym, że wielkich transferów nie ma się co spodziewać, bo na Ruch został nałożony zakaz transferowy, więc chorzowscy działacze staną przed niezwykle trudnym zadaniem wzmocnienia składu darmowymi piłkarzami.

Jagiellonia, jak większość drużyn, nie grała już w tej kolejce o nic, ale mecz z Ruchem był bardzo ważny dla jednego z podopiecznych Tomasza Hajty. Mowa oczywiście o Tomaszu Frankowskim, dla którego niedzielne spotkanie z Ruchem było ostatnim występem w karierze. Franek pożegnał się z kibicami asystą, ale chyba najlepszym zawodnikiem na boisku był Dani Quintana. Hiszpan w ostatnich tygodniach nieco przygasł, ale z Ruchem zagrał kapitalnie i oprócz bramki, zanotował też kilka znakomitych zagrań. Nie ma wątpliwości, że na tym zawodniku przyszły trener Jagiellonii będzie mógł oprzeć ofensywę drużyny. Kto zastąpi Tomasza Hajtę jeszcze nie wiadomo, ale najpoważniejszymi kandydatami są w tej chwili Michał Probierz, Piotr Stokowiec i Robert Podoliński.

Lech Poznań 2:0 Korona Kielce – Godne pożegnanie legend

Choć ze sportowego punktu widzenia mecz rozgrywany w stolicy Wielkopolski nie miał prawie żadnego znaczenia, to jednak na swój sposób był on ważny dla poznańskich kibiców. Po raz ostatni bowiem niebieską koszulkę założyły dwie poznańskie legendy: Ivan Djurdjević i Piotr Reiss. Obaj rozpoczęli zawody w pierwszym składzie, a na dodatek obaj zagrali główne role w tym spotkaniu. Reiss zanotował asystę, a Djurdjević strzelił gola, pięknie żegnając się z publiką w Poznaniu. Drugą bramkę dla Kolejorza strzelił Gergo Lovrencsics i udowodnił wszystkim sceptykom, że kwota 200 tys. €, jaką trzeba było za niego wyłożyć, zdecydowanie nie odzwierciedla jego wartości i bez dwóch zdań błyskawicznie się zwróci.

Koronie marzyło się przerwanie koszmarnej passy meczów bez zwycięstwa w meczach wyjazdowych. Aż trudno uwierzyć, że bardzo solidna w tym sezonie ekipa z Kielc ani razu nie potrafiła wygrać na obcym obiekcie. Akurat za ostatni mecz ciężko mieć do kielczan pretensje, bo w Poznaniu zaprezentowali się na miarę swoich możliwości, niemniej fakt, że w pozostałych delegacjach nie udało się odnieść żadnego zwycięstwa, jest dla podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego powodem do wstydu. Mimo tej niechlubnej serii, kielczanie kończą sezon z zadowoleniem i w spokoju mogą przygotowywać się do kolejnych rozgrywek. Kto wie, czy nie będą w nich czarnym koniem.

Wisła Kraków 0:1 Zagłębie Lubin – Smuda wchodzi do akcji

W rundzie jesiennej Zagłębie zdemolowało Białą Gwiazdę i w znakomitych nastrojach zaczynało przerwę zimową. Wtedy wydawało się, że Miedziowi mogą spokojnie włączyć się do walki o puchary, zaś Wisłę może czekać nawet walka o utrzymanie. Okazało się jednak, że na wiosnę ani Zagłębie nie grało już tak dobrze, ani Wisła tak słabo. W dodatku to właśnie podopieczni Tomasza Kulawika zajęli wyższe miejsce w tabeli na koniec rozgrywek, wyprzedzając lubinian o jeden punkt. Również w bezpośrednim starciu tych zespołów Biała Gwiazda była drużyną lepszą, ale to Zagłębie strzeliło gola i zabrało do Lubina komplet punktów. Dziewiąte miejsce to jednak ogromne rozczarowanie dla kibiców Miedziowych i nikt chyba nie wyobraża sobie, by ta lokata nie została znacznie poprawiona w przyszłym sezonie.

Wiadomo już, że niedzielny pojedynek był dla wielu piłkarzy Wisły ostatnim spotkaniem w jej barwach. Już od dłuższego czasu było jasne, że krakowski klub w takim kształcie nie będzie już dłużej istniał. Zmieni się nie tylko trener, którym od nowego sezonu będzie Franciszek Smuda, ale też drużyna, z której odejdzie sporo zawodników. W lipcu zobaczymy już kompletnie inną Wisłę, ale wielkim wyzwaniem będzie dla działaczy sprawienie, by była to Wisła lepsza, co wcale nie jest oczywiste. Pod Wawelem potrzeba kilku albo nawet kilkunastu piłkarzy wysokiej klasy, a takich wcale nie tak łatwo znaleźć, jeśli nie chce się za nich płacić. Potrzebne będą chyba dawno już nie widziane cuda trenera Smudy…

Piast Gliwice 3:2 GKS Bełchatów – Piast bez medalu, Brunatni w I lidze

W Gliwicach nikt nie miał zamiaru odpuszczać ani wystawiać młodzieży do ogrywania. Obie drużyny wciąż jeszcze miały o co walczyć: gospodarze walczyli o trzecie miejsce, goście oczywiście nadal liczyli się w walce o utrzymanie. Nic więc dziwnego, że mecz był rozgrywany w szybkim tempie i nie brakowało w nim szans dla obu zespołów. Mało kto się jednak spodziewał, że Bełchatów trzy razy pośle na deski gliwiczan, którzy przy bramkach gości wyglądali na lekko zdezorientowanych. Piast pokazał charakter i odpowiedział dwoma golami, jednak nie udało się trafić po raz trzeci i wywalczyć tym samym brązowego medalu. Teraz pora na największe wyzwanie w całej historii klubu – europejskie puchary, w których o sukces będzie niezwykle trudno.

Chyba już dawno spadkowicz nie budził takiej sympatii kibiców. Bełchatów po raz kolejny zaprezentował się ze świetnej strony, zasłużenie pokonał walczącego o podium Piasta i naprawdę wielka szkoda, że tak grająca drużyna musi opuścić Ekstraklasę. Do pełni szczęścia zabrakło zaledwie jednego punktu i gdyby fatalna jesień była choć odrobinę lepsza, dziś płakano by nie w Bełchatowie, a w Chorzowie. Patrząc na dzisiejszy mecz, można zastanawiać się, która z tych drużyn zagrałaby w Europie lepiej, bo na boisku żadnej różnicy klas nie było widać. Tak czy inaczej, większość podopiecznych Kamila Kieresia nie będzie narzekała na brak ofert z ekstraklasowych klubów, bo w ostatnich tygodniach zrobili sobie znakomitą reklamę.

Lechia Gdańsk 0:2 Górnik Zabrze – Zwycięstwo na otarcie łez

W Gdańsku piłkarze nie grali już o nic, więc wielkich emocji zgodnie z oczekiwaniami nie było. Lechii zależało na tym, by podtrzymać dobrą passę z ostatnich tygodni i godnie pożegnać się z własną publicznością. To jednak się zupełnie nie udało i 13 tysięcy gdańskich fanów wracało do swoich domów w smutku. Z perspektywy całego sezonu to właśnie kibice zasługują na największe słowa uznania. Mimo że drużyna prezentowała się, delikatnie mówiąc, nie najlepiej, od początku do końca wspierali drużynę i pod względem frekwencji osiągnęli wynik niewiele gorszy niż Śląsk i Legia, które walczyły przecież o zupełnie inne cele. Działacze powinni teraz wykonać krok w kierunku budowy drużyny, którą bez wstydu będzie można pokazać wielotysięcznej publiczności na przepięknej PGE Arenie.

Górnik zanotował bardzo słabą rundę wiosenną i to ona zadecydowała o tym, że w Zabrzu pucharów nie zobaczymy. Choć na podopiecznych Adama Nawałki spadała w ostatnich tygodniach prawie wyłącznie krytyka, w ostatecznym rozrachunku do występu w Lidze Europy zabrakło zaledwie trzech punktów. Mecz w Gdańsku był jednym z najlepszych w wykonaniu piłkarzy Górnika w rundzie rewanżowej i mogą sobie pluć w brodę, że w ten sposób nie zagrali np. w przegranych spotkaniach z Koroną czy Pogonią. Tak czy inaczej trenerowi Nawałce należą się ogromne pochwały, bo z dość przeciętnej mimo wszystko grupy piłkarzy stworzył zespół, który bił się o podium i niewiele brakowało, a zagrałby w europejskich pucharach.

Pogoń Szczecin 3:1 Polonia Warszawa – Czarne Koszule odchodzą z twarzą

W Szczecinie Pogoń zmierzyła się właściwie nie tyle z Polonią, co z jej młodzieżą i rezerwami. W ekipie Czarnych Koszul zabrakło szesnastu (!) piłkarzy, a na ławce rezerwowych usiadło zaledwie trzech zawodników. Nic więc dziwnego, że zawodnikom z Warszawy zależało przede wszystkim na tym, by nacieszyć się ostatnim spotkaniem w najwyższej klasie rozgrywkowej i pożegnać się z nią z honorem. To bez wątpienia im się udało – biorąc pod uwagę okoliczności, zaprezentowali się przyzwoicie, zdobyli bardzo ładną bramkę i przez pewien czas prowadzili z faworyzowaną Pogonią. Nie ma wątpliwości, że Polonia "nie wszystek umrze", bo wielu zawodników z Konwiktorskiej zobaczymy za rok w innych zespołach Ekstraklasy.

Kibice w Szczecinie mieli nadzieję, że ten dość słaby w gruncie rzeczy sezon zakończą przekonującym zwycięstwem. Ze zbieraniną juniorów Polonii po prostu nie wypadało nie wygrać, choć presja ciążąca na Portowcach była spora. Bramka Tarnowskiego z pewnością nie poprawiła nastrojów kibiców, którzy w niedzielne popołudnie stawili się na szczecińskim obiekcie w liczbie niespełna trzech tysięcy. Potem było już jednak tylko lepiej, głownie za sprawą Adama Frączczaka, który strzelił dwa gole i zanotował asystę. Tym optymistycznym akcentem udało się zakończyć sezon na przyzwoitym, dwunastym miejscu, choć w Szczecinie oczekiwano chyba, że utrzymanie uda się wywalczyć nieco szybciej i w mniej nerwowych okolicznościach.

Widzew Łódź 1:2 Podbeskidzie Bielsko-Biała – Górale wygrywają i zostają

Przed ostatnim meczem sezonu łodzianie byli już pewni utrzymania, ale spotkania tej rangi nie mogli sobie odpuścić. Trawy może nie gryźli, ale też nie można było powiedzieć, żeby przeszli koło tego meczu. Rozpędzonego Podbeskidzia nie udało się jednak zatrzymać i ostatecznie Widzew usadowił się na 13. miejscu. To mimo wszystko spory sukces Radosława Mroczkowskiego, bo biorąc pod uwagę finansowe, organizacyjne, a przede wszystkim kadrowe możliwości, jego piłkarze osiągnęli wynik bardzo przyzwoity. Świetna praca z młodzieżą (wystarczy choćby wspomnieć Stępińskiego, Pawłowskiego, Rybickiego czy Alexa Bruno), wynalezienie Princewila Okachiego jako świetnego defensywnego pomocnika i Thomasa Phibela jako czołowego stopera ligi to wielkie sukcesy szkoleniowca Widzewa, który wyrósł na jednego z bohaterów tych rozgrywek.

Aby bez względu na wynik Bełchatowa utrzymać się w Ekstraklasie, Podbeskidzie musiało pokonać swojego rywala. Choć nie było łatwo, cel udało się osiągnąć i wreszcie kibice z Bielska-Białej mogą odetchnąć. Bez wątpienia mają też dodatkową satysfakcję, bo w przeciwieństwie bo Ruchu, udało im się utrzymać bez względu na pozaboiskowe problemy Polonii. Patrząc na rundę wiosenną trzeba powiedzieć, że Górale na utrzymanie zasłużyli - wielkiej piłki nie grali, ale ich niesamowita waleczność i ambicja musiały zostały nagrodzone. Poza tym trzeba pamiętać, że mieli w swoich szeregach najlepszego strzelca ligi, Roberta Demjana, którego czternaście trafień walnie przyczyniło się do utrzymania bielskiej ekipy.

Statystyki 30. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Liczba goli – 23
  • Średnia goli na mecz – 2,875
  • Zwycięstwa gospodarzy – 4
  • Remisy – 0
  • Zwycięstwa gości – 4
  • Żółte kartki – 26
  • Czerwone kartki – 1
  • Liczba widzów – ok. 100 tys.
  • Średnia frekwencja – ok. 12,5 tys.

Polub nas na Facebooku! Już ponad 40 tysięcy fanów dyskutuje z nami na naszym fan-page'u. Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24