Premier League w pigułce: Wejścia smoka (cz. 3)

Filip Błajet
Kandydat na mecz sezonu na Goodison Park, zawodnicy Manchesteru City udzielają lekcji adeptom futbolu, a Czerwone Diabły chętnie dołączyły do akcji oblewania się lodowatą wodą. Trzecia kolejka w pigułce!

Wejścia smoka

To była kolejka mocnych początków. Crystal Palace za sprawą Gayle’a na prowadzenia wyszło jeszcze w pierwszej minucie, 60 sekund później gola zdobyło Swansea, a Chelsea po trzech minutach miała dwubramkową przewagę. Jeśli do tego dodamy bramki Sterlinga z 8 minuty czy Agbonlahora z 14, to wyjdą nam naprawdę mocne rozpoczęcia meczów w wykonaniu angielskich drużyn.

Na drugim biegunie znalazło się dwóch piłkarzy, którzy raczej mało przyjemnie wspominają swoje pierwsze kontakty z piłką. Muhamed Besić meczem z Chelsea zadebiutował w Premier League. Bośniak tak bardzo chciał zaimponować Martinezowi, że próbował podawać piętką, ale jego intencji nie zrozumieli koledzy z obrony. We wszystkim połapał się za to Obi Mikel, a Diego Costa dzięki niefrasobliwości pomocnika Evertonu zaliczył dublet. Podobnie nieudane wejście na boisko zaliczył Andros Townsend. Skrzydłowy zaczął swój pobyt na murawie od pojedynku z Alberto Moreno, który przegrał z kretesem. Hiszpan popędził do przodu i zdobył decydującego gola, a Anglik tylko nieudolnie go gonił. Może jednak zły Pochettino zdecyduje się go sprzedać do Southampton?

Szaleństwo

Najbardziej szalony i najbardziej efektowny mecz sezonu mamy już prawdopodobnie za sobą. Przebić starcie Evertonu z Chelsea będzie niezwykle trudno, bo tutaj było wszystko. 9 bramek, głupie błędy obrońców, efektowne akcje, ostre spięcia zawodników i zmiany sytuacji jak w kalejdoskopie. Już w 3. minucie wydawało się, że jest po wszystkim, ale za każdym razem Everton wstawał z kolan i oddawał ciosy. Gdy już wydawało się, że The Toffees mają The Blues na wyciągnięcie ręki i lada moment przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę, to londyńczycy kontrowali ze zdwojoną siłą. Kibice mogli być zachwyceni starciem na Goodison Park, ale Mourinho nie był zadowolony. – Nie po to trenujemy półtorej godziny nad grą w defensywie, żeby potem tracić trzy bramki – mówił Portugalczyk po meczu. Swoją ciemną stronę charakteru pokazał także Diego Costa. Najpierw miał scysję z Colemanem przy linii bocznej, a później wyśmiał Irlandczyka, gdy ten strzelił samobójczego gola, co bardzo nie spodobało się Howardowi. Nie zmienia to jednak faktu, że w trzech meczach Premier League reprezentant Hiszpanii strzelił cztery gole. Fernando Torres aby osiągnąć ten cel potrzebował 39 meczów w barwach Chelsea.

Home, sweet home

Powroty do swoich byłych klubów wyraźnie służą piłkarzom Premier League. Gylfi Sigurdsson był już na wypożyczeniu w Swansea i zrobił taką furorę, że szybko zgłosił się po niego silniejszy Tottenham. W ekipie Kogutów nie zaistniał, więc Garry Monk jeszcze raz ściągnął go do Walii. Islandczyk brał udział przy 5 z 6 goli Łabędzi i jest hitem w Fantasy Premier League. Zaha znowu jest w Crystal Palace i na dobry początek uratował Orłom remis w meczu ze Srokami z Newcastle. Z kolei Matić po powrocie do Chelsea z miejsca został uznany idealnym nowoczesnym defensywnym pomocnikiem, a z Evertonem popisał się golem oraz asystą. Kto następny wróci do swojego byłego klubu?

Jak nie bronić kontrataków

Tę szlachetną sztukę zaprezentowali nam w sobotę piłkarze Manchesteru City. Mame Birame Diouf przed zdobyciem bramki przebiegł z piłką 80 jardów (!) i nikt go w tym czasie nie powstrzymał. Kolarov był za wolny i z niewiadomych przyczyn bał się żółtej kartki. Fernandinho żółtko już miał, więc faulować nie mógł, a w przepisowy sposób Senegalczyka powstrzymać nie potrafił. W ten sposób snajper Stoke spokojnie przebiegł całe boisko i pokonał Joe Harta, który również nie popisał się przy interwencji. Trzy fatalne i brzemienne w skutki błędy w jednej akcji i The Citizens przegrali na własnym stadionie ze średniakiem Premier League. A co można powiedzieć o Stoke? Nikt tak dobrze nie sprowadza rywali do swojego poziomu, jak to napisał o The Potters jeden z brytyjskich dziennikarzy.

Ice Blackett Challenge

Prawa autorskie – Andrzej Twarowski, ale określenie to pasuje do całego Manchesteru United, a nie tylko do młodziutkiego defensora. Na fanów i zawodników został wylany kubeł zimnej wody. Kapitalna gra w sparingach, na rozkładzie Real i Liverpool, a tymczasem Czerwone Diabły dalej są bez zwycięstwa w meczu o punkty. Marzenia o czempionacie coraz szybciej stają się nierealne Mało tego, United gra po prostu słabo, nie stwarza sobie bramkowych okazji, a defensorzy ekipy van Gaala z przyjemnością prezentują sytuacje bramkowe napastnikom rywali. Holender zachowuje spokój i zapewnia, że w październiku drużyna zacznie grać zgodnie z oczekiwaniami. Tyle, że przy takiej grze, to Manchester United może obudzić się ze stratą piętnastu punktów do lidera i przegranym mistrzostwem. Tik, tak, tik, tak…

obserwuj autora na twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24