Wielki finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym dla Legii! Jodłowiec trafiał do obu bramek!

Konrad Kryczka
Radość piłkarzy Legii po zdobyciu Pucharu Polski
Radość piłkarzy Legii po zdobyciu Pucharu Polski BARTEK SYTA/POLSKA PRESS
Piłkarze Legii Warszawa wywalczyli Puchar Polski w sezonie 2014/2015 pokonując na Stadionie Narodowym Lecha Poznań 2:1. Legioniści sięgnęli po to trofeum już po raz siedemnasty.

Od kiedy prezesem PZPN został Zbigniew Boniek, związek postawił sobie za cel nadanie pucharowi Polski należnego blasku. To nie miały być już tylko rozgrywki tysiąca drużyn, ewentualnie swego rodzaju dodatek (albo nagroda pocieszenia dla jakiegoś zespołu). Słowo puchar miało być nierozerwanie związane z wyrazem prestiż. PZPN robił więc wszystko, żeby zawodom towarzyszyła odpowiednia jakość. W piłkarskiej centrali zaczęto dbać o najdrobniejsze szczegóły – puchar Polski miał być opakowany jak Ekstraklasa. A może nawet lepiej, skoro zdecydowano, że finał będzie rozgrywany na Stadionie Narodowym. Potrzebni byli już tylko wykonawcy, którzy zadbają o poziom sportowy w decydującym starciu. Wielkie marki, który utwierdzą w przekonaniu, że warto grać o to trofeum. Rok temu zmierzyli się Zagłębie oraz Zawisza, więc firmy, który siłą rzeczy nie mogły zbytnio wpłynąć na wzrost wartości marketingowej rozgrywek. Tym razem było inaczej. Stadion Narodowy gościł dwie obecnie najlepsze drużyny w kraju, co oznaczało prawdziwe piłkarskie święto.

Bilety na mecz Lecha z Legią (poznaniacy byli formalnie gospodarzami meczu) rozeszły się na pniu. Szczęśliwcami można określić tych, którzy je zdobyli, bo naprawdę nie było to łatwe zadanie. Byli i tacy, którzy próbowali uzyskać wejściówki na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wokół obiektu można było spotkać osoby, które trzymały kartki z wypisaną flamastrem informacją „kupię bilet”. Zdarzyli się nawet tacy, którzy pytali zmierzających ku wejściom kibiców o możliwość kupienia wejściówki. To tylko pokazuje, że pod względem marketingowym tegoroczny finał pucharu Polski był wielkim sukcesem polskiego futbolu.

O kibicach dzisiejszego meczu można byłoby napisać wiele. Z jednej strony najzagorzalsi fani „Kolejorza”, z drugiej ogromna grupa wspierająca „Wojskowych”. Ich kibicowskie starcie (sektory neutralne były raczej niezaangażowane) było bardzo przyjemnym dodatkiem do wydarzeń boiskowych. Ciekawe i efektowne oprawy oraz zapierający dech w piersiach doping sprawiły, że na dzisiejszy mecz nie patrzyło się jedynie pod kątem piłkarskim. Z uśmiechem można się tylko zastanawiać, czy wojewoda mazowiecki nie zapuszkuje Stadionu Narodowego za pirotechniczne popisy, o jakie postarali się w głównej mierze sympatycy Lecha (z czasem po pirotechnikę sięgnęli również fani Legii). Trudno przypuszczać, żeby kluby uniknęły kar związanych z zachowaniem swoich kibiców.

Wydarzenia na trybunach to jedno, ale główną część dzisiejszego święta na Narodowym miały stanowić popisy piłkarzy dwóch najlepszych klubów w Polsce. Wszystkim pozostawało liczyć, że zawodnicy dostosują się poziomem do dopingujących kibiców. Po ostatnim gwizdku na pewno możemy napisać jedno: na brak emocji nie narzekaliśmy. Co prawda od początku nie dostaliśmy świetnej, ofensywnej gry z każdej strony, ale na to nawet nie liczyliśmy. Wiadomo było bowiem, że mecz finałowy będzie cechował się ostrożnością, a nie otwartością po obu stronach. Kibice obejrzeli jednak dwie różne połowy – jedną z wyraźną przewagą Lecha i drugą, w której Legia wyszła z cienia, aby odgryźć się odwiecznemu rywalowi.

Poznaniacy w pierwszej połowie niemal od razu ruszyli do ataku, czym zaskoczyli wszystkich zgromadzonych na stadionie. Legia wyglądała przy poznaniakach jako zbieranina chłopaków z różnych podwórek, którzy grali ze sobą pierwszy raz w życiu. Zawodził zwłaszcza Guilherme, w przypadku którego nie przypominamy sobie jednego udanego zagrania. Zirytowany Henning Berg odesłał go na ławkę jeszcze w pierwszej połowie. Zdenerwowany Brazylijczyk odpowiedział na tę decyzję kopnięciem bidonu w ten sposób, że trafił on jeszcze na murawę. Lech miał sporą przewagę, jednak próby zdobycia przez niego bramki były nieskuteczne. A to Barry Douglas uderzył z rzutu wolnego minimalnie niecelnie, a to w pozostałych pojedynkach idealnie odnajdywał się Dusan Kuciak.

„Kolejorzowi” pomogła w końcu… Legia. A dokładniej Tomasz Jodłowiec, który wpakował piłkę do własnej bramki. Nic nie zapowiadało właściwie tego, żeby Legia w pierwszych 45 minutach mogła zaszkodzić rywalom. No, może oprócz Macieja Gostomskiego, który był niewiarygodnie niepewny przy wyjściach z własnej bramki. Na jego szczęście dwa razy legioniści z tego nie skorzystali (Marek Saganowski nie dał rady głową skierować piłki do siatki, natomiast Michała Kucharczyka zatrzymał sam Gostomski).

W końcu jednak niepewne zachowanie bramkarza Lecha zakończyło się golem dla Legii. Zrehabilitował się Jodłowiec, a zawodnicy drużyny z Poznania mieli pretensje do sędziego, który ich zdaniem powinien odgwizdać faul na ich bramkarzu. Arbiter był jednak nieugięty i grający lepiej Lech remisował z Legią. Tak też skończyła się pierwsza połowa (choć Lech miał jeszcze swoje okazje), a druga odsłona meczu to już zupełnie inna bajka. Nie wiemy, co Berg powiedział swoim zawodnikom, ale poskutkowało. Warszawianie się ożywili i ruszyli do ataków, natomiast „Kolejorz” wyglądał na lekko wypompowanego. „Wojskowi” udokumentowali swoją przewagę golem Saganowskiego, który z bliska wepchnął piłkę do siatki. Tego samego, który w pierwszej połowie w okolicach pola karnego rywali wyglądał bardzo słabo i tego, którego wszyscy widzieli co najwyżej na ławce rezerwowych (Orlando Sa nie znalazł się jednak nawet w kadrze meczowej – oficjalnie z powodu kontuzji). Sagan – który mógł później strzelić jeszcze jedną bramkę – odpowiedział krytykom w najlepszy możliwy sposób, ostatecznie sięgając z Legią po drugi puchar Polski. Lech co prawda do końca starał się jeszcze zmienić wynik meczu, ale w końcówce miał niezwykle utrudnione zadanie – Douglas otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał pożegnać się z boiskiem.

Więcej o meczu LECH - LEGIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24