Real Madryt pewnie pokonał San Lorenzo i zdobył klubowe mistrzostwo świata! (ZDJĘCIA)

Dawid Kowalski
Real pewnie i zasłużenie ograł argentyńskie San Lorenzo i zdobył drugi tytuł w tym sezonie. Nie ma co ukrywać - Królewscy nie mieli w tych rozgrywkach godnego rywala, więc ich końcowe zwycięstwo nie jest żadną niespodzianką.

Zacznijmy od postawy FIFA. Sytuacja precedensowa, pokroju tej z udziałem wytwórni Sony Pictures Entertainment, która wycofuje „The Interview” z repertuaru kin. Tutaj natomiast na płacze i lamenty Argentyńczyków, że arbiter pierwotnie mający sędziować finał jest tej samej narodowości, co Cristiano Ronaldo, czy Pepe. A jakie to ma znaczenie? Ileż to takich spotkań miało już miejsce? Niedługo będzie trzeba szukać sędziów spoza piłkarskiego świata, bo arbiter ma te same korzenie co piłkarz A, czy piłkarz B. Najlepiej to już rozpocząć kursy w San Marino, na Gibraltarze czy Wyspach Zielonego Przylądka. I tak Pedro Proenca został zastąpiony przez Gwatemalczyka, Waltera Lopeza. I od tego wszystko się zaczęło…

Podobno cel uświęca środki. Celem San Lorenzo było skopanie Realu. I to dosłownie. Gra ostra to przy tym gra bezkontaktowa. Podopieczni… mieli w zamiarze po prostu sprowokować rywala. Kopali, rozpychali się, pracowali łokciami, a do tego wzrok mieli, niczym nieprzyjemni „koledzy” spotkani za rogiem ciemnej ulicy. Po pewnym jednak momencie dogłębny obserwator stwierdza: „to wcale nie było takie głupie!”. Otóż, właśnie. Skoro powiedzenie, o którym mowa wcześniej ma prawo bytu, to postępowanie San Lorenzo jest usprawiedliwione. Chcieli Argentyńczycy sprowokować rywala? Sprowokowali. Chcieli by ten zajął się odgryzaniem fizycznym, dyskusjami z arbitrem, a nie tym, co umie najlepiej? I to też im się udało. Najpierw zebrali dwie, szybkie żółte kartki, ale swoim zachowaniem podrażnili takich boiskowych zawadiaków, jak na przykład Sergio Ramos. Wszystko wyglądało jak należy. Real zapomniał, że musi zająć się grą, a dla San Lorenzo była to woda na młyn. Przynajmniej przez nieco ponad dwa kwadranse spotkania, kiedy po raz kolejny bezcenny dla madrytczyków w powietrzu był właśnie Ramos.
Zdobywcy Ligi Mistrzów odetchnęli, a sam Hiszpan po zdobyciu gola był w takiej ekstazie, że chciał pozbyć się koszulki. Na szczęście dla niego i jego drużyny, w porę się otrząsnął, bo przecież miał już „żółtko” na koncie.

Ale przede wszystkim poruszyć trzeba najważniejsze. Bo przecież Real Madryt to w dużej mierze Cristiano Ronaldo. To jak sam Portugalczyk zapamięta te klubowe mistrzostwa świata? Ano na pewno nie tak, jak sobie to wyobrażał. Bowiem, może i w meczu z Cruz Azul popisywał się niebanalnymi zagraniami i perfekcyjnymi asystami, no ale czegoś brakowało. Czegoś, czym CR7 żyje. Czegoś, co go napędza, a bez czego podczas meczu potrafi pokazać swoje niezadowolenie. Goli. Ich w dwóch meczach zdobył ZERO. Okrągłe zero. I owszem, możemy wszystko przekładać na dobro drużyny, świetnego w powietrzu Ramosa (dwukrotnie ukuł w ten sposób), czy dominacje zarówno w pół-, jak i samym finale całego Realu. Jednak dyskusja w temacie skuteczności Portugalczyka zawsze będzie.

Mimo tego, Cristiano Ronaldo wcale nie powinien wyrzucić tego turnieju do kosza. Choć faktycznie nie będzie musiał szukać miejsca w garażu dla Toyoty za tytuł MVP turnieju, to właśnie w meczu półfinałowym dwie bramki były jego udziałem. Zobaczyliśmy Portugalczyka w zupełnie innej odsłonie. Też skutecznej, lecz nie takiej, do jakiej sam nas przyzwyczaił.

A co odnośnie wyniku? 2:0 to zdecydowane minimum. Rezultat zapewne byłby inny, gdyby pod koniec spotkania wszyscy nie grali tak altruistycznie. Pod Portugalczyka. By w końcu coś po jego strzale w sieci ugrzęzło. To się nie udało, sam Cristiano wielkiego wybuchu radości nie okazywał, ale Real jako drużyna dalej śrubuje rekordy. I nieważne, czy dla jednych ten mundial był pasztetowy, czy też przystankiem do zdobycia kolejnego ważnego trofeum w 2014 roku. Fakty są bezdyskusyjne. Dla wielkiej zażartości i dyskusji między kibicami Realu i Barcelony dzisiejszy dzień powinien być odpowiedzią. „Królewscy” zdobyli tytuł najlepszej drużyny na globie, Barcelona zaś pokonała 5:0 w meczu ligowym Cordobę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24