Real nie zwalnia tempa i ogrywa Elche. Popis Ronaldo, Tytoń i Casillas na ławce (ZDJĘCIA)

Grzegorz Ignatowski
Real Madryt zwyciężył 5:1 z zespołem Elche w meczu 5. kolejki hiszpańskiej Primera Division. Głównym architektem tego zwycięstwa był Cristiano Ronaldo, który czterokrotnie trafiał do bramki rywali. Swoją cegiełkę dołożył też sędzia, który podyktował dwa mocno kontrowersyjne rzuty karne.

Real był murowanym faworytem tego spotkania i jeśli ktoś publicznie przyznałby, że może w tym spotkaniu stracić punkty, to na pewno znaleźliby się tacy, którzy natychmiast wysłaliby go do zakładu psychiatrycznego. Ciekawe jakie byłoby ich zdziwienie, gdyby Elche rzeczywiście sprawiło niespodziankę. A były solidne podstawy, by wierzyć w sukces gości, bo już w 4. minucie po strzale Albacara Keylor Navas miał duże problemy ze złapaniem piłki. Ale to jeszcze nic takiego. W pewnym momencie niejeden zakład psychiatryczny zapewne przygotowywał się na przyjęcie większej ilości pacjentów, bowiem w 15. minucie Elche wyszło na prowadzenie. Gol padł po rzucie karnym, podyktowanym za... no właśnie, za co? Cristiano Ronaldo wybijał piłkę, a Mosquera wpadł mu pod nogi. Wyglądało to dość kontrowersyjnie, ale sędzia chyba miał rację wskazując na jedenasty metr, skąd pewnie uderzał Edu Albacar.

Kilka minut później alarm w zakładach psychiatrycznych został odwołany, bowiem w ciągu kwadransa wszystko wróciło do normy. Najpierw po dośrodkowaniu Jamesa Rodrigueza strzałem głową piłkę do siatki skierował Gareth Bale, a niedługo po tym Cristiano Ronaldo skutecznie egzekwował rzut karny, podyktowany za... no właśnie. Mosquera zdaniem sędziego faulował Marcelo w polu karnym, jednak powtórki nie wyjaśniły do końca sytuacji. Niewykluczone, że kontaktu miedzy tymi dwoma zawodnikami w ogóle nie było. Skoro były jakieś wątpliwości, to trzeba było je rozwiać i trzy minuty później uczynili to główni bohaterzy poprzedniej bramki, czyli Marcelo i Cristiano Ronaldo. Pierwszy dośrodkowywał z lewego skrzydła, a drugi strzałem głową dał swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie.

Po strzeleniu trzech bramek w ciągu 11 minut piłkarze Realu nieco się rozluźnili, z kolei zawodnicy Elche, szczególnie w defensywie, wyglądali na mocno spiętych. Powodem takiego stanu rzeczy była słaba dyspozycja bramkarza. Manu Herrera zawinił przy pierwszym golu i niepewnie interweniował w kilku kolejnych sytuacjach. Dlaczego Fran Escriba postawił na niego, a nie na broniącego we wszystkich dotychczasowych meczach La Liga Przemysława Tytonia? Na pomeczowej konferencji prasowej zapewne padnie takie pytanie.

W drugiej połowie mecz toczył się pod dyktando Realu. "Królewscy" dłużej utrzymywali się przy piłce, częściej znajdowali się pod polem karnym rywali i stwarzali sobie więcej sytuacji strzeleckich. Zawodnicy Elche od czasu do czasu sprawdzili koncentrację Keylora Navasa i choć robiło się wówczas dość gorąco, to reprezentant Kostaryki zawsze wychodził z opresji obronną ręką. W pewnym momencie wydawało się, że w drugiej połowie nie padną bramki, bo z biegiem czasu piłkarze Realu sprawiali wrażenie coraz bardziej rozluźnionych, a zawodnicy Elche coraz bardziej bezradnych.

Sytuacja zmieniła się w 80.mincuie. Cristiano Ronaldo wbiegł w pole karne w asyście Pasalicia i padł na murawę jak rażony piorunem. Sędzia nie zastanawiał się długo i wskazał na jedenasty metr, skąd sam poszkodowany skierował piłkę do siatki, kompletując tym samym hat-tricka. Powtórki wykazały, że jeśli coś trafiło asa Realu Madryt, to rzeczywiście musiał to być piorun, bowiem Pasalić nie tknął Portugalczyka. I w tym momencie było już jasne, że jeśli ktoś po tym spotkaniu trafi do zakładu psychiatrycznego, to będzie to sędzia Clos Gomez.

Czwarty gol dla Realu nieco rozruszał gospodarzy. Najpierw Toni Kroos trafił w poprzeczkę, a chwilę później Javier Hernandez w dobrej sytuacji kopnął piłkę w trybuny. Na trzech trafieniach nie chciał poprzestać również Cristiano Ronaldo. W 88. minucie po jego strzale głową Manu Herrera w końcu popisał się dobrą interwencją. Radość bramkarza Elche nie trwała długo, bo cztery minuty później po raz kolejny musiał wyciągać piłkę z siatki. Kto go do tego zmusił? Cristiano Ronaldo! Portugalczyk otrzymał doskonałe podanie od Garetha Bale'a i czubkiem buta posłał piłkę do siatki, kompletując tym samym karetę. Tuż po tym golu sędzia zakończył spotkanie a kamery nie zauważyły obecności panów z zakładu psychiatrycznego z przygotowanym kaftanem bezpieczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24